24

62 2 0
                                    

Dosyć ważna notka pod rozdziałem!

Suzy

Patrzyłam na Gallego podejrzliwie. Zachowywał się inaczej niż przy naszym ostatnim spotkaniu, gdy jeszcze był zdrowy.
Nie był już aroganckim dupkiem, a przynajmniej na razie. Wydawał się być miły i sympatyczny.

Zastanawiało mnie to, jakim cudem przeżył. Na własne oczy widziałam jak włócznia przebija jego pierś. Wyglądało to okropnie. Sądziłam, że takiego czegoś nie da się przeżyć.

-Musicie mi po prostu zaufać.-popatrzył na Thomasa.

-Ja mu nie ufam.-rzuciła Tina mocno zaciskając usta i krzyżując ręce na piersi.-Nie zaufam komuś kto zamknął mnie w klatce!

-To było dawno, a ja byłem inny.-powiedział spokojnie.-Nie chcecie to nie musicie. Ja chcę wam po prostu pomóc.

Przez krótką chwilę wszyscy milczeliśmy, zerkając na siebie od czasu do czasu.

-Dobra, prowadź.-powiedział Thomas a Gally uśmiechnął się delikatnie i odwrócił w stronę pozostałych mężczyzn.

-Zabieramy ich do Lawrence'a.-powiedział a oni kiwnęli głowami na znak, że rozumieją.

Wsiedliśmy z powrotem do aut. Po kilku minutach byliśmy przed nie różniącym się niczym od pozostałych budynków. Wszystkie były tak samo obskurne.
Gally i pozostali wprowadzili nas do środka. Rozejrzałam się nie pewnie, nie ufałam mu. Równie dobrze mógł nas wyprowadzić Bóg wie gdzie i zamknąć razem z poparzeńcami a później patrzeć jak nas atakują. Na tradycyjnego Gallego tak by przystało.

-Lawrence-zaczął chłopak.

Mężczyzna stojący przy niewielkiej plantacji roślinek powolnie odwrócił się w naszą stronę. Jego wygląd trochę mnie przeraził. Jego nos, który miał tylko do połowy był najszpetniejszym elementem jego twarzy. Obydwa policzki miał porośnięte fioletową naroślą przypominającą korzenie drzewa. Siwe włosy sięgały do jego uszu a oczy wyrażały cierpienie a za razem determinacje.

-Kim oni są, Gally?-spytał spokojnym ale podejrzliwym tonem. Tak właśnie wyglądało nasze życie. Nie ufali nam, nikt nowo poznanych nie wierzył, że nie chcemy mieć nic wspólnego z dreszczem.

-Starzy znajomi, z labiryntu. Potrzebują dostać się do Dreszczu.

-I co ja mam z tym wspólnego?-złapał swoją kroplówkę i odwrócił się w naszą stronę.

-Jeśli nam pomożesz, my pomożemy tobie.-odezwał się Floyd.

-Dreszcz ma coś czego obaj potrzebujemy.-dodał Thomas stając na przeciwko mężczyzny.

-Co masz na myśli?

-Czas-powiedziałam-Potrzebujesz więcej czasu.

Mężczyzna westchnął i odwrócił się tyłem.

-Może pójść tylko dwoje. Reszta zostaje tutaj. To nie jest takie proste.

Wszyscy spojrzeliśmy po sobie, wiedzieliśmy że to basza jedyna szansa.

-Zgoda.-Thomas spojrzał na Newta.-Pójdę ja i on.-wskazał na blondyna.

-Szanse, że wrócicie z powrotem są nikłe ale skoro tak bardzo wam zależy, to Gally pokaże wam drogę.

Wszyscy spojrzeliśmy na Gallego a on kiwnął głową.

-Chodźcie.-powiedział i podszedł do wejścia które było zejściem do kanałów.

-To nie fair.-szepnęłam do Tiny.

-Błagam cię, nie zostanę tutaj z facetem który nie ma nosa.-szepnęła zdruzgotana.

The key to everything is THEY||TMR Where stories live. Discover now