Epilog

113 6 1
                                    

Minęły dwa lata. Dwa lata od upadku Dreszczu, ale i śmierci Tiny.

Ból pozostał, nieco mniejszy, ale wciąż wystarczająco silny by podczas samotnych, wieczorów pobudzić wspomnienia i łzy.

Przez pierwsze kilkanaście tygodni ani Suzy ani Newt nie mogli dojść do siebie po śmierci tak ważnej dla nich obojga osoby.
Thomas, jak i pozostali, którzy również cierpieli, znosili ich  wszystkie smutki i humory dając im się wypłakać we własne ramię.

Teraz nadszedł ten czas, by wrócić i zobaczyć jak wygląda tamto miejsce po dwóch latach od minionych wydarzeń.

Thomas, odpowiedzialny za całą grupę właśnie postawił pierwszy krok na ziemi, na której jeszcze dwa lata temu istniał Dreszcz.

Suzy i Newt ruszyli tuż za nim. Blondyn po jego jednej stronie, a blondynka po drugiej.
Thomas posłał im łagodny uśmiech.
Za całą trójką kroczyli pozostali.
Minho, Gally, Patelniak i Floyd.
Cała siódemka była ciekawa jak zmieniły się tereny na których kiedyś istniało piekło.

Każdy zaczął rozglądać się we własnym zakresie.
Suzy czując się dość nieswojo usiadła przy ruinach jakiegoś starego budynku i westchnęła cicho.
Mimo to, że miała Thomasa który ją kochał a ona kochała jego, czuła pustkę spowodowaną brakiem swojej przyjaciółki.
Tęskniła za nią i każdego wieczoru spoglądała w niebo z nadzieją, że Tina tam jest.

-Hej, wszystko w porządku?-Thomas kucnął przy dziewczynie patrząc na nią z troską.

-Tak, tak...-blondynka uśmiechnęła się słabo a chłopak podał jej zwiniętą na pół kartkę, która nie była w najlepszym stanie. Suzy zmarszczyła brwi i spojrzała na niego po czym wzięła papier do swojej ręki.

Do grupy A, w szczególności obiektów A16 i drugiego obiektu A5, Suzy i Tiny.

Witam droga młodzieży.

Nie wiem czy kiedykolwiek to przeczytacie, ale zostawiam ten list na wszelki wypadek, by rozwiać wasze wątpliwości.

Piszę to w momencie kiedy w mieście, ostatnim mieście, trwa wojna.
Sami do niej doprowadziliście ale nie o tym mowa.

Tina i Suzy, zapewne wiele razy wasze głowy nurtowało pytanie, dlaczego pojawiłyście się w labiryncie w inny sposób niż pozostali, po co to było i dlaczego w waszej jak i w grupie B, w jednym wypadku wystąpiły takie same oznaczenia.

Odpowiadając na pierwsze pytanie,
jak już wiecie przeprowadziliśmy na was badania by wynaleźć lek. Badaliśmy wasze zachowania w różnych sytuacjach i takim badaniem miało być również wasze przybycie do strefy przez labirynt.
Nie wiedzieliśmy, jak zachowają się pozostali. A na zbadaniu tego, nam zależało.

Wprowadziłyście tam nie mały haos ale taka wasza natura. Od zawsze robiłyście to, co chciałyście.
Stąd też właśnie nadane wam tytuły. Wilk i lew, idelanie was odzwierciedlają.

Tina i Newt nie są odporni. Zapewne już o tym wiecie. Naszym celem, w tym wypadku było sprawdzenie reakcji na wiadomość o chorobie przyjaciela w przypadku płci męskiej jak i damskiej.
Między innymi dlatego oznaczenia Newta i Tiny pozostały takie same.

O wszystkim innym już wiecie. Zostało wam to wyjaśnione lub sami się domyśliliście.

Chcę żebyście wiedzieli, że wszyscy jesteście ważni i to w waszych rękach leży przyszłość tego świata.
Gally, Patelniak, Minho, każdy z was jest wyjątkowy tak jak i cała reszta. Thomas, Teresa, Aris i Rachael byli uważani za tych najcenniejszych jednak, żadne z was tak naprawdę nie odstawało od nich. To tyle.

Żegnam was.

Ava Paige :)

Suzy zamrugała kilkakrotnie i podniosła wzrok z powrotem na Thomasa. Chłopak patrzył na nią uśmiechając się delikatnie a ona przytuliła się do niego.

-Hej! Suzy, Thomas!-oboje usłyszeli głos Gallego.-Tam jest ognisko!-chłopak wskazał na oddalone od nich, sporą odległość, palące się ognisko.

Zaciekawieni nastolatkowie podeszli bliżej. Siedmioosobową grupą, mogli się obronić w razie gdyby spotkali tam kogoś kto miałby ochotę ich zaatakować.

Palenisko znajdowało się tuż przy ruinach jednego z budynków.

-Nikogo tu nie ma...-stwierdził Minho-To skąd to ognisko?-spojrzał na swoich towarzyszy.

-Hej! Idźcie stąd!-usłyszeli krzyk jakiegoś chłopaka. Wszyscy spojrzeli w jego stronę. Brunet trzymał w dłoni drewniany kij i wyglądał dość znajomo.

-Max?!-spytał Floyd z niedowierzaniem.

-Chwila, chwila...-brunet zatrzymał się w pół kroku przyglądając im się dokładnie.-O matko-zdążył wydusić tylko tyle bo zaraz po tym Floyd zamknął go w szczelnym uścisku.

-Czego się tak drze...-za chłopakiem stanęła brunetka która ujrzawszy swoich starych przyjaciół nie była w stanie dokończyć zdania.

Zbita z tropu Suzy przeniosła wzrok to na dziewczynę to na Thomasa.
Nie mogła uwierzyć, że przed nią stoi jej przyjaciółka. W końcu sama ją zabiła.

Po chwili jednak nie wytrzymała i rzuciła się na szyję brunetce która uścisnęła ją mocno. Obydwie nie mogły uwierzyć, że znów się widzą.
Suzy myślała, że Tina zginęła z jej ręki a Tina myślała, że Suzy poukładała sobie życie gdzieś daleko i już więcej się nie zobaczą.

-Ty żyjesz...-wydusiła blondynka nie puszczając przyjaciółki. Łzy ciekły im obydwóm po policzkach.

-Tina!-Newt najwyraźniej dopiero teraz pojął kto przed nim stoi.

Suzy odsunęła się parę kroków by dać szansę, przywitać się też Newtowi jak i pozostałym.

Blondyn bez zawahania złączył swoje usta z ustami brunetki.

-Jak?!-spytał zaskoczony Patelniak.-Przecież widzieliśmy jak Tina umiera a ty Max...podobno byłeś nie żywy kiedy cię znaleźli.

-Byłem w śpiączce.-powiedział brunet.-Janson wybudził mnie kiedy w mieście panował ten wielki haos. Kazał mi walczyć po ich stronie jednak ja byłem tak osłupiały, że jedyne co zrobiłem to ukryłem się w murach budynku przeczekując całą bitwę.
Kiedy wszystko już się uspokoiło wyszedłem i znalazłem Tinę.

-A jakim pieprzonym cudem ty przeżyłaś?-Suzy zwróciła się do przyjaciółki kładąc głowę na jej ramieniu bo Newt cały czas mocno obejmował dziewczynę.

-Nie jestem tego do końca pewna...ale na pewno nie strzeliłaś mi w serce. Pamiętam to jak przez mgłe ale Newt cię odepchnął, a ty wycelowałaś mi w brzuch. Wtedy z twojej rany kapała krew, która prawdopodobnie uzdrowiła mnie od pożogi. Czułam pieczenie kiedy jej krople spadały na moją ranę więc tak, wydaje mi się, że to twoja krew uzdrowiła mnie od pożogi.

Po tych słowach wszyscy zamilkli i stali jak wryci co jakiś czas spoglądając po sobie.

-Wiecie co, wydaje mi się, że będziecie musieli zostawić swoje ognisko i majestatyczne ruiny i wrócić z nami do przystani.-Gally uśmiechnął się.-Bo ta trójka nie ma zamiaru was puścić.

-A wy to co?-spytał Max.

-Nie przywitacie się?-Tina uniosła jedną brew do góry.
Po czym wszyscy zamknęli się w szczelnym uścisku.

❤️❤️❤️
Dopegirlxbadwolf

The key to everything is THEY||TMR Where stories live. Discover now