...but in the end...

2.8K 190 13
                                    

Zielone oczy otwarły się nagle od razu skanując pomieszczenie. Nic... Kompletnie nic. Oczywiście cieszył się, ale jednak w głębi duszy czuł się zawiedziony. Kolejny dzień i znowu wychodzi na szaleńca, w sumie czy tak nie było? Miał wrażenie, że już dawno przekroczył tę linię, która odgraniczała jego świat z rzeczywistością. Spadł nieprawdaż? Spadł w tą ciemną cholerną otchłań, która śmiała się z jego naiwności. Jedyne co mu pozostało to czekać, słuchać i próbować zrozumieć, bo już nie ucieknie, nigdy już nie ucieknie.

Harry wstał z łóżka, podszedł do kufra wziął z niego szaty i szybko się ubrał, za dużo czasu spędził w tym pokoju... O wiele za dużo! Musiał wyjść, tu i teraz... Natychmiast!

Przejechał ręką przez włosy, wziął głęboki oddech i zaczął liczyć.

Jeden,

dwa,

trzy...

Nie, to nie pomagało! Wybiegł z pokoju wspólnego, ignorując Grubą Damę, która zaciekawiona, a może jednak zmartwiona przyglądała się mu.

Schody, no tak schody!

Zatrzymał się i powoli zaczął po nich schodzić, jeden po drugim.

Ta cała sytuacja coraz bardziej pchała go na granicę jego zdrowia psychicznego, nie był szalony.

Nie, NIE był szalony!

Wszystko było dobrze, tak jak dawniej, ale jego druga strona twierdziła inaczej. Ahhh! Czemu on zawsze musiał być taki ostrożny?! Czemu zawsze wszystko wiedział? To nie on był tym prawdziwym! Zawsze wszystko psuł, pojawiając się w najgorszym momencie, błagał o pomoc. Tak samo, jak wcześniej u Dumbledore'a! Powiedział mu wszystko nawet się nie zastanawiając! Chociaż umiał się powstrzymać od siedzenia koło tych cholernych dzieciorów, obydwoje powinni się wreszcie odczepić. Rudy się do niczego nie nadaje, a kudłata powinna wreszcie zrozumieć, że życie nie polega na książkach.

Potrząsnął głową i uderzył się lekko w policzek, będzie miał dobre śniadanie i zje na nie dużo mięsa! Ha, tak to dobry plan!

Wszedł do Wielkiej Sali, oczywiście nie było tam prawie nikogo, szybko się rozglądnął dostrzegając Malfoy'a, który z zaciekawieniem przyglądał mu się. Głupi rozpieszczony bachor! Chyba ojciec go nie nauczył...

Harry uśmiechnął się i ruszył w stronę ślizgona, ten wydawał się na początku zdziwiony, jednak szybko odzyskał swoją postawę i zaczął udawać, że jest czymś zajęty. Zignorował nauczycieli i ich zdziwione i zmartwione spojrzenia. Usiadł koło Dracona, od razu sięgając po dzbanek z wodą i nalewając sobie do szklanki.

- Co cię tu dziś sprowadza, Potter? - Zapytał wreszcie chłopak, ignorując go całkowicie.

- Spokojnie śniadanie, może przyjemne towarzystwo i unikam mięsa jak najbardziej się da - Wyjaśnił spokojnie, wypijając szklankę wody.

- Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale co to było? Wszystko w porządku? - Chłopak porzucił swoje jedzenie i odwrócił się tak, aby miał pełny dostęp do twarzy gryfona.

- Miałem i mam pewne problemy, ale nie martw się one na pewno odejdą. Jak zawsze... - Mruknął nakładając sobie sałatkę na talerz.

- Chyba, już czas, abyśmy zaprzestali tych dziecinnych kłótni, prawda? - Draco westchnął na głos i potarł palcami nasadę nosa - Nie chcę już z tobą walczyć, obydwoje wiemy, że to nie ma sensu. Uda się to Harry?

Potter przez chwilę mu się przyglądał, a następnie uśmiechnął się i pokiwał głową.

- My... To znaczy ja zgadzam się i myślę, że to bardzo dobry pomysł - Odparł szybko potrząsając głową.

- Jeśli będziesz chciał jeszcze usiąść przy naszym stole droga wolna - Powiedział cicho i wrócił do jedzenia.

- Dziękuje i nawzajem.

Jedli w ciszy, a gdy uczniowie zaczęli zapełniać salę sprawnie ignorował ich zdziwione spojrzenia i szepty... Zawsze szepty.

Około pół godziny przed lekcją udał się razem z Draconem pod salę, mieli teraz Eliksiry i Harry w duszy prosił, aby znowu nie przekroczył tej cholernej linii, bo jak to zrobi to nie miał pojęcia co by się stało. Nie miałby pojęcia, jakie kłamstwa by powiedział... Kłamał, on na pewno kłamał mówiąc takie rzeczy, prawda? Nie słyszał go, ale wiedział, że kłamie, on zawsze tak robił... Prawda?

Potter poprosił Draco, aby był z nim w parze, tak uda mu się uniknąć sabotażu ze strony ślizgonów i ataku ze strony gryfonów.

Ta lekcja zapowiadała się długa.







PrzeznaczonyWhere stories live. Discover now