... Everything will Be Fine...

2.5K 175 53
                                    

Czasami było mu zimno, jednak nadal czuł ta ciepłą obecność, która paliła go w tył głowy.

On i Harry.

Nienawidził tego, że wtrącał się w nie swoje sprawy. Chciał zawsze robić wszystko po swojemu. Zawsze uważał, że jego zdanie jest te, które naprawdę się liczy. Harry czasami marzył, aby on nie istniał.

Tak, owszem zdawał sobie sprawę, że większość czasu miał on rację. Nigdy go nie zawiódł, a przynajmniej jego intuicja tego nie robiła.
Miał on rację co do Toma, dyrektora, Snape'a, a przede wszystkim z duszą, która tkwiła w jego ciele.

Harry nie wiedział jak on się nazywał. On był nim, tak samo, jak Tom był Voldemortem.
Gdy Gryfon był bardziej ciekawski, ostrożny i wycofany, on był zawsze pierwszy, niezłomny i inteligentny.
Bez niego nie było go. Dzielili się razem, mimo iż czasem było to trudne, a ich kłótnie stawały się intensywne.

Harry wiedział, że on istnieje, ale nigdy nie mógł z nim porozmawiać, przez co czuł się trochę osamotniony.

Czasami inni przyłapywali go na mruczeniu swoich myśli na głos, przez co posyłali mu dziwne spojrzenia. Plotki od razu się rozniosły i wszyscy zastanawiali się o kim zawsze mruczał pod nosem.
Harry nie rozumiał, zawsze mruczał o nim.

Od czasu, gdy on się pojawił miał wreszcie jakiegoś przyjaciela. Mimo iż niemego, ale przynajmniej w jakimś stopniu wyrozumiałego. Kiedyś go nie lubił, ale niedawno okazał się bardzo miłą osobą, z którą można było się poprzekomarzać od czasu do czasu.

Dyrektor, Ron i Hermiona go zawiedli  dawno temu więc nie chciał się wdawać z nimi w jakieś wielkie rozmowy na jego temat.
Natomiast Draco okazał się bardzo ciekawą i rozsądną osobą.

Zło czy też dobro, nie obchodziło go, które tak naprawdę wygra. Wystarczyła mu myśl, że będzie bezpieczny.

Harry i ON zdawali sobie sprawę z tego, że ani Dumbledore, ani Voldemort nie mają tak naprawdę złych intencji.

Harry jakiś czas temu zauważył, że on cały czas zostawiał wspomnienia, które wyjaśniły dlaczego, tak naprawdę nie interesowała go wojna.
Prawdziwa wojna będzie ich czekać niedługo, z bytami, które Harry mógł od jakiegoś czasu widzieć. Nie ufał temu na sto procent, ale postanowił być ostrożny.

Chłopak potrząsnął głową, znowu ta wizja. Tym razem jakiś mężczyzna miał zginąć przypadkowo. Widział jak szyba spada na człowieka i przygniata go do ziemi, straszny widok.

- Cały czas wyglądasz na zamyślonego, chyba nie ma już dnia, w którym przynajmniej starasz się funkcjonować jak normalna osoba - Malfoy pojawił się przed nim, jego mina wyraźnie wskazywała, że był ciekawy odpowiedzi.

- Widzę, że ci to nie przeszkadza - Odparł chłopak, podnosząc głowę i zwracając swoją uwagę na ślizgona - Powiedz mi czy coś się stanie?

- Stanie? W jakim sensie?

- Czy Czarny Pan coś planuje? - Wyjaśnił powoli i popatrzył podejrzliwie na blondyna, który zaczął rozglądać się niepewnie.

- Co...? Nie wiem, o czym mówisz, Potter.

- Naprawdę?...

Harry'emu przerwał głośny krzyk dochodzący z Wielkiej Sali, nie oglądając się za siebie wkroczył do środka. Uczniowie byli w grupkach czytając coś zawzięcie. Niektórzy wyglądali na przerażonych, a inni na zdziwionych. Harry szybko podszedł do jednego ze stołu, aby zobaczyć co się dzieje. Ktoś podał mu Proroka Codziennego, z każdą chwilą, gdy czytał coraz bardziej blednął.

Masowe wyginięcie Mugoli i Czarodziejów na całym świecie!

Już od kilku tygodni aurorzy z całego świata próbują dowiedzieć się co przyczynia się do tak dużych liczb śmierci na całym świecie. Giną całe wioski i nikt nie potrafi stwierdzić co dokładnie się stało! Przez jakiś czas Ministerstwo podejrzewało Czarnego Pana, ale teraz wszyscy porzucili tę oskarżenia. Ten-Którego-Imienia-Nie-Można-Wymawiać pokazał się dziś w Ministerstwie i ogłosił, iż nie ma nic wspólnego z ostatnimi atakami, a wręcz przyznał, że takie sytuacje bardzo go niepokoją i chciałby jak najszybciej pomóc je rozwiązać, ponieważ jest to zagrożenie dla całego czarodziejskiego świata.

Gryfon przejechał dłonią we włosach. Aż tak dużo ludzi ginęło? I nawet Czarny Pan jest tym zaniepokojony. Teraz już rozumiał, dlaczego wszyscy wyglądają na takich przerażonych.

- Co się do Merlina dzieje?! - Odezwał się zaniepokojony Draco patrząc na chłopaka obok - Wiesz coś o tym, prawda?

- Wojna, ale ta prawdziwa, która wisiała na nas i nikt o tym nie wiedział.

******

W szkole panował zamęt, lekcje zostały odwołane. Uczniowie zaczęli się kontaktować z rodzinami, aby zobaczyć czy wszystko u nich w porządku. Harry nie wiedział co ma robić, a on mu wcale nie pomagał. Nadal czuł jego rozbawienie z tyłu głowy i zdanie powtarzane jak mantrę „A nie mówiłem"

Harry obawiał się najgorszego, jednak zanim zdążył powiadomić kogokolwiek cały zamek zatrząsł się. Był wieczór i nie było widać kto ich atakuje i czy jest to ktoś, kto ma zamiar zgładzić ich z ziemią.

Chłopak nie zamierzał pozostać w niewiedzy więc popędził do głównego wejścia. Napotkał tam Dyrektora i Snape'a, obydwaj spojrzeli na niego zaskoczenia.

- Harry, mój drogi chłopcze nie powinieneś tu być - Powiedział zmartwiony starzec.

Zanim Harry mógł odpowiedzieć drzwi rozwarły się i jacyś ludzie w czarnych pelerynach szybko wkroczyli nie przestając z czymś walczyć. Nauczyciele szybko wyciągnęli różdżki, aby bronić się przed nowo przybyłymi, szczególnie gdy rozpoznali smierciożerców.

Chłopak wiedział, że musi coś zrobić, gdy rozpoznał Czarnego Pana. Wyglądał on inaczej, jak człowiek, jedyne co się wyróżniało to jego czerwone oczy, w których odbijały się zaklęcia.

Harry szybko podbiegł do mężczyzny i wciągnął go do zamku, szybko zamykając drzwi.

- Co robisz... - Zaczął zirytowanym głosem Voldemort.

- Nie masz z nimi szans, żaden z nas nie ma - Wyjaśnił szybko chłopak.

Gdy drzwi były już zablokowane wszyscy odetchnęli.

- Tom co cię tutaj sprowadza? - Odezwał się dyrektor podchodząc szybko do Harry'ego i stając przed nim.

- Ministerstwo powiedziało, że atakują tutaj. Stwierdziłem, że przyda wam się pomoc - Powiedział Czarny Pan i szybko kiwnął wszystkim głową - Ale sytuacja wypadła z mojej kontroli.

PrzeznaczonyWhere stories live. Discover now