Rozdział 30

7.4K 453 63
                                    

Rozdział dla Was 🤗
Miłego dnia i zachęcam do komentowania! Uwielbiam czytać wasze reakcje 😁
(A co do gifa ☝️
Nie mogłam znaleźć innej otwierającej się bramy XD)

Dwa dni po dostaniu listu byłam już w Londynie. Stałam na Park Street i patrzyłam z podziwem na ogromną posiadłość przede mną. Wierzyć mi się nie chciało, że mieszka w niej mój ojciec.

W głowie kotliły mi się myśli, czy słusznie postępuje, będąc tutaj. W jednej chwili zostawiłam wszystko, nie spotykając się nawet z Derekiem, by mu wszystko wytłumaczyć. Chociaż to może akurat nie była najgorsza decyzja. Powiedzenie mu o liście prawdopodobnie skomplikowałoby całą sytuację jeszcze bardziej. Moje wyznanie zostawiło go z natłokiem myśli, a nie jestem sadystką, żeby mu dokładać jeszcze swoich problemów.

Zacisnęłam mocniej dłoń na rączce białej walizki i ruszyłam w stronę bramy wjazdowej. Wysoki na kilka metrów mur odgradzał otoczoną ogromnym ogrodem posesję.

Stanęłam przed domofonem i po wzięciu głębokiego oddechu, zadzwoniłam.

- Posiadłość Pana Ross. Czym mogę służyć? - Odezwał się po chwili damski głos.

- Ehmm... Dzień dobry. Przyszłam do Adriena Rossa.

Naprawdę Margo? Tyle zdołałaś z siebie wydukać? Koń by się uśmiał.

- Tak? - Kobieta wydawała się tracić cierpliwość. - A pani jest?

- Margot Linuk. - Chciałam coś jeszcze dodać, lecz brama momentalnie zaczęła się otwierać.

Zebrałam wszystkie siły w sobie i ruszyłam do drzwi wejściowych. Przed nieruchomością stały trzy auta, w tym jedno Audi R8, na widok którego o mało nie potknęłam się o grządki z kwiatami. W tym domu spokojnie mógłby mieszkać cholerny premier!

Gdy miałam zapukać do drzwi, jak na zawołanie otworzyła je starsza kobieta. Wyglądała na siedemdziesiątkę i od razu skojarzyła mi się z Judi Dench. Miała przyjazne spojrzenie i od razu ją polubiłam. Na mój widok otworzyła szeroko oczy.

- Mój Boże, jakaś ty podobna. - Powiedziała pod nosem wystarczająco głośno, żebym ją usłyszała. - Wejdź skarbie, proszę.

Przepusciła mnie i wprowadziła do ogromnego holu. Wszystko było w marmurze, łącznie z szerokimi schodami na wyższe piętro.

- Nazywam się Laura i jestem gosposią Pana Rossa. Nawet nie wiesz, jak długo na Ciebie czekaliśmy. Ile on na Ciebie czekał.

Obróciłam się w jej stronę na te słowa.

- Adrien? - Spytałam niepewnie.

- Tak. - Podeszła do mnie i dotknęła dłonią mojego policzka. - Wszyscy tutaj wiemy, kim jesteś. Czekaliśmy na Ciebie dwadzieścia sześć lat, moja droga.

Na jej słowa poczułam łzy wzbierające się w oczach.

- Wie, że przyszłam? - Odezwałam się łamiącym głosem.

- Nie, nie zdążyłam go powiadomić. Masz w rękach przewagę zaskoczenia, skarbie. - Rzuciła mi rozbawione spojrzenie. - Chcesz do niego teraz iść?

- Mogę najpierw skorzystać z toalety? - Chciałbym się najpierw jakoś ogarnąć, żeby nie poznał mnie jako zapłakanej kluchy.

- Oczywiście! - Złapała mnie za rękę i zaprowadziła przez korytarz do łazienki. - Twoja walizka zostanie zabrana do pokoju gościnnego.

The FeelingWhere stories live. Discover now