Rozdział 41

6K 377 26
                                    

Z góry przepraszam, że długo nie było rozdziału...
Obiecuję poprawę 🤞
Miłego czytania!
Dajcie znać, jak wam się podoba 😊

Siedziałam na tarasie i przyglądałam się falom uderzającym o piasek. Miałam wrażenie, że jestem jednym z tych ziaren, stale atakowanym z większą siłą, niż jestem w stanie przyjąć. Analizując ostanie dwa miesiące, trudno było mi pojąć ogrom wydarzeń, które miały miejsce.

Przeprowadzając się do Stanów wydawało mi się, że będzie to największa zmiana w moim życiu. Nie miałam jednak pojęcia, do czego zdolny jest jeden arogancki i uparty mężczyzna.

Mężczyzna, którego kocham. Mimo iż każda część mojego rozumu mówi, że powinnam ratować sie, póki jeszcze mogę.

Najbardziej bolała mnie jednak świadomość, że dni spędzone razem w Gillingham mogły być jedynie złudnym marzeniem. Wierzyłam w Dereka i jego zmianę. Zaufałam własnemu sercu, które mówiło mi, że mężczyzna, któremu oddałam swoje serce się zmienił.

Siedząc teraz sama w długiej sukni o drugiej w nocy, nie wiedziałam nic.

Poczułam łzy spływające mi po policzkach. Odruchowo podniosłam dłoń i otarłam je z twarzy. Wzięłam głęboki wdech, próbując opanować przyśpieszony oddech. Nieświadomie zaczęłam od nowa analizować całą sytuację na balu.

Rozmowę Manuela z Derekiem. Wypowiedziane przez nich słowa. Przerażony wzrok Landona, kiedy wychodziłam z sali.

Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej byłam zła na siebie. Czułam się okropnie i marzyłam, żeby cofnąć czas. Bez względu na ostrzeżenia Salerno, powinnam była zaufać brązowookiemu mężczyźnie.

W tym momencie uświadomiłam sobie, że oczekiwałam od Dereka poświęcenia, którego sama mu nie okazałam.

Najzwyklejszego w świecie zaufania.

Wraz z tą myślą, ruszyłam szybko do salonu. Bruce wstał z krzesła na mój widok.

- Margo? - Zapytał, patrząc na mnie niepewnie.

- Mamy jakiś telefon? - Rzuciłam szybko, rozglądając się dookoła pokoju.

- Wyrzuciłaś mój za okno. - Wymamrotał, posyłając mi krzywy uśmieszek.

- Tak, wiem. Przepraszam. - Odrzekłam ze skruchą w głosie i stanęłam przed nim. - Ale naprawdę nie mamy żadnego innego?

Mężczyzna nie spuszczał że mnie przez dłuższą chwilę wzroku, po czym odezwał się spokojnym głosem.

- Jest stacjonarny w gabinecie. - Wskazał mi głową drzwi.

Uśmiechnęłam się szeroko i instynktownie objęłam go szybko ramionami, zaskakując go tym.

- Dziękuję, Bruce. - Po czym od razu ruszyłam do pokoju.

Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam za biurkiem, wpatrując się w telefon leżący przede mną. Zastanowiłam się, co chcę dokładnie zrobić, by po chwili wybrać znany na pamięć numer i przyłożyć słuchawkę do ucha.

- Halo? - Usłyszałam głos po pierwszym sygnale.

- Derek? - Gardło samo mi się ścisnęło na myśl o mężczyźnie po drugiej stronie linii.

- Margo?! - Krzyknął głośno. - Boże, maleńka.

Zacisnęłam dłoń mocniej na telefonie.

- Przepraszam. - Wykrztusiłam cicho.

The FeelingWhere stories live. Discover now