2|dodatek|2

140 28 0
                                    

DODATEK | broken-memories

Cykl o zmarłych muzykach

Pierwszy artykuł "Po drugiej stronie księżyca" chciałabym poświęcić wspaniałej kobiecie, która odeszła wraz z księżycem. To stwierdzenie nie nawiązuje do nazwy tego felietonu, a do prawdziwego wydarzenia, które miało miejsce w nocy z dwudziestego siódmego na dwudziestego ósmego lipca tego roku. Pewnie większość z Was wie, że tamtej nocy Księżyc został przyćmiony cieniem Ziemi. Wtedy też, został rzucony cień na życie Olgi Sipowicz - znanej jako Kora - autorki tekstów, piosenkarki rockowej, wokalistki zespołu Maanam, matki i żony.

Kora urodziła się 8 czerwca 1951 roku w Krakowie, jako Olga Aleksandra Ostrowska. Była piątym i najmłodszym dzieckiem państwa Ostrowskich. Jej dzieciństwo nie było kolorowe, dlatego go nienawidziła. Wszystkie swoje złości, żale i strach umieściła w piosence "Zabawa w chowanego", która opowiada o biedzie, chorobie mamy, samotności, molestowaniu oraz o sierocińcu, do którego trafiła na pięć lat. Dom dziecka w Jordanowie był (i nadal jest) prowadzony przez Siostry Prezenterki, co bardzo odbiło się na życiu religijnym małej Olgi. To tam znienawidziła wszystko to, co wiąże się z Kościołem - kler, obłudę, hipokryzję, klet czy religijną obyczajowość. Jej negatywnego nastawienia nie zmieniło nic, nawet oblicze śmierci, które krok po kroku zbliżało się do niej przez pięć lat. Mimo to, była osobą bardzo duchową. Mawiała: "Jeżeli istnieje Bóg, to tylko w człowieku i w przyrodzie. Jeżeli jest w ogóle we mnie jakaś wiara, to jest to wiara w człowieka i w przyrodę". Warto dodać, że jej mieszkanie wypełniało mnóstwo pięknych rzeźb madonn, które sama tworzyła, malowała. Dla niej Matka Boska była Kobietą, Pramatką, Boginią niezwiązaną z żadną religią ani, tym bardziej, z organizacją kościelną.

Do rodzinnego domu wróciła tuż przed śmiercią ojca. Później, aż do ukończenia piątej klasy podstawówki, mieszkała u wujostwa, by wrócić do Krakowa, aby ukończyć podstawówkę i liceum. Jako nastolatka była silnie związana z krakowskim środowiskiem artystycznym i hippisowskim. To w tym okresie przyjęła swój pseudonim.

Tuż po maturze poznała Marka Jackowskiego, swojego przyszłego męża, którego poślubiła w grudniu 1971 roku. Przez blisko dwa lata pracowała jako psychoterapeutka w Klinice Psychiatrii Dziecięcej w Krakowie. Sporadycznie występowała wówczas na koncertach nowego zespołu męża, Osjan, któremu akompaniowała na fujarce i z którym koncertowała po Polsce. W 1972 roku urodził się ich jedyny syn Mateusz.

Wokalistką stała się dopiero w kolejnym zespole swojego męża, który utworzył go w 1975 roku wraz z Milo Kurtisem. Grupa ta nosiła nazwę M-a-M, by później rozszerzyć skład i nazwę do Maanam. Wcześniej grali muzykę inspirowanym Bliskim Wschodem, a dopiero pod koniec lat 70. zaczęli grać rocka. Występ na festiwalu w Opolu w lipcu 1980 roku w ciągu kilku minut uczynił z Kory megagwiazdę. Jeszcze wiele lat później, wspominała ten dzień z nieukrywanym zdumieniem: "Byłam przeszczęśliwa, że się nie potknęłam, wychodząc na scenę, że nie pomylił mi się tekst, że zaśpiewałam wprawdzie beznadziejnie, ale nie ewidentnie kompromitująco. A tutaj nagle - jeden bis, drugi bis, trzeci bis. Szok! No i była tam taka nieszczęścia sytuacja, że po mnie wyszła Maryla Rodowicz. A po naszym występie ludzie nie chcieli już słuchać o jakieś Małgośce, która przymierza suknię ślubną. Maryla to dobry estradowy towar, niezatapialny jak PiS czy PO. Ale wtedy ludzie w dupie mieli, że Małgośkę olał absztyfikant. Bo w tym, co my zrobiliśmy, był ogień, głos pokolenia". Od tamtego momentu Kora i zespół Maanam stali się twarzą polskiego rocka.

Po trzech latach małżeństwa z Markiem Jackowiczem wyprowadziła się z rodzinnego Krakowa do Warszawy, gdzie poznała Kamila Sipowicza. Jej drugiego męża oraz ojca drugiego syna Szymona, który urodził się 1976. Dopiero w 1984 roku rozwiodła się z Jackowiczem, zabierając ze sobą dwójkę dzieci. Oboje postanowili, że wciąż będą dzielić życie zawodowe.

Życie nie było łaskawe dla Kory. Na drodze do szczęścia z nowym partnerem stała jego matka, która nie akceptowała związku syna. Po jej śmierci mogli razem zamieszkać i stworzyć kochającą się rodzinę. Związek sformalizowali dopiero po 40 latach - 13 grudnia 2013 roku. Tego samego roku zdiagnozowano u Kory nowotwór jajnika z przerzutami do otrzewnej. Piosenkarka walczyła z chorobą, aż do 2016 roku, kiedy to rak ustąpił. Na chwilę. Po podjętej terapii rozpoczęła kampanię na rzecz refundacji leku zawierającego substancję czynną olaparyb. W związku z wysoką ceną leczenia Kora zwróciła się o pomoc finansową do fanów, a później sprzedała dom. 12 sierpnia 2016 minister zdrowia podpisał decyzję o objęciu leku refundacją.

Kora albo kochała, albo nienawidziła. Była płynna, niejednoznaczna, ale stabilna przede wszystkim w przekonaniach politycznych, które ją ukształtowały. Dlatego jej występ w Opolu, był występem w służbie wolności, szaleństwa, nieokiełznanej kobiecości, normalnego, kolorowego świata, który wtedy budził się do życia. Silnie reagowała na każdy poważny kryzys w polityce. Najnudniej czuła się w latach 90., kiedy nie wiedziała co pisać. Jednak ten czas demokracji, okazał się bardzo płodny w piosenki, albumy, sukcesy. Lecz nie tylko one trzymały ją w Polsce, w której oddychała pełną piersią i dobrze się czuła. Dlatego nasza Ojczyzna była przedmiotem jej troski. I nadal jest. W czasie choroby wielokrotnie prosiła, aby o niej nie zapominać i podpisywać ją pod każdym protestacyjnym listem przeciwko upadkowi Polski. Dzień przed jej śmiercią Senat podpisał ustawę likwidującą niezależne sądy. "Demokracja umiera. Kora wraz z nią" - powiedział Kamil Sipowicz. Można byłoby powiedzieć, że jest to wykorzystywanie śmierci Olgi w walce z rządzącą partią. Ale tak nie jest, bo ona całą sobą nienawidziła tego, jak PiS niszczy demokrację, jak pozwala, aby Państwo Polskie stawało się państwem kościelnym, jak propaguje nienawiść do innych osób.

Olga Sipowicz zmarła 28 lipca 2018 roku o piątej nad ranem. Byli przy niej przyjaciele i rodzina. Swoje ostatnie chwile spędziła w domu z Bliżowie. Jak dowiadujemy się z wypowiedzi jej przyjaciółki, prof. Magdaleny Środy, Kora ostatnie tygodnie życia bardzo ciężko znosiła - jej stan bardzo się pogorszył i pojawiło się zagrożenie życia. Pogrzeb artystki odbył się 8 sierpnia o godzinie jedenastej na Cmentarzu Wojskowym w Warszawie. Cała uroczystość miała charakter świecki, a ciało kobiety zostało skremowane i umieszczone w przepięknej urnie - białym kamieniu ozdobionym malunkami złotych gałęzi, na których siedzą czerwone ptaki. Ossuarium jest tak barwne i kreatywne, jak jego właścicielka. To nie przypadek, że akurat tak ono wyglądało. Warto wspomnieć, że na pogrzebie wnuczek Kory w pewnym momencie zbliżył się do urny i usiadł. Chłopiec był oczkiem w głowie piosenkarki. Na ostatnie pożegnanie przyszedł tłum fanów oraz osoby ze świata muzyki, polityki i show-biznesu, np. Kuba Wojewódzki, Izabela Trojanowska, Adam Sztaba, Janusz Panasewicz, Ryszard Kalisz czy prezydent Warszawy - Hanna Gronkiewicz-Waltz.

broken-memories

outside the wall | magazyn muzycznyWhere stories live. Discover now