Rozdział XIII

498 43 1
                                    


Piątkowy wieczór nie należał do przyjemnych. A przynajmniej nie dla Hermiony i Severusa. Z początku obojgu dopisywał humor. Śmiali się, przekomarzali – wszystko było normalne, jakby nigdy nic złego się nie stało. Niestety, była to tylko cisza przed burzą. Serię niefortunnych zdarzeń rozpoczęło rozlanie przez Hermionę herbaty na ulubioną książkę. Następnym było obicie małego palca o biurko, a później bolesne szarpnięcie przez nią Snape do łazienki. W wannie poczuli się odrobinę lepiej kiedy znów dziewczyna próbowała uwieść ducha, jednak szybko znów się okazało, że chyba mają pechowy dzień. Chcąc wstać z wanny poślizgnęła się nawet dobrze nie stojąc i usiadła na nowo w wannie wylewając wodę i czując, jak piecze ją łokieć od uderzenia w ściankę wanny. Odrobinę podirytowana – tym bardziej iż Snape znów się z niej śmiał – już ostrożniej wstała i wyszła z kąpieli. Zaczęła wycierać się ręcznikiem, po czym ubrała koszulkę, krótkie spodenki i zaczęła myć zęby. Poczuła jak przejechała za mocno po dziąśle i wypluła trochę krwi wraz z pianą. Zaczęła kląć pod nosem cały czas obserwowana w rozbawieniu przez Severusa. Czarę goryczy przelało przypadkowe zetknięcie się z lodowatym duchem, który natychmiast zareagował wrzaskiem i upadkiem na podłogę. Hermiona zrobiła się blada na twarzy i upadła na kolana opierając je delikatnie tuż koło rzucającego się z bólu ducha. Już w myślach zaczęła błagać by się uspokoił. Były to szczere błagania, dlatego męczarnie mężczyzny nie potrwały długo i w końcu oparł się o sedes i wstał. Jednak tak jak zawsze dystans między nimi znów się zmniejszył. O kolejny metr. Oboje wycieńczeni nie odezwali się ani słowem. Ich wzrok był jednoznaczny – zostały tylko dwa potknięcia, po których prawdopodobnie zakończy się ich wspólna przygoda. Natychmiast skierowali się do sypialni niemo prosząc jedno drugiego by zakończyć ten felerny wieczór. Jako, że natrafiła im się pomyłka oboje musieli położyć się spać. Jak zawsze koło siebie i oboje zasnęli w niedługim odstępie czasu.

Nadeszła sobota, teoretycznie upragniony dzień dla każdego bez wyjątku. Tak samo miało być z całym Zakonem, którego członkowie dowiedzieli się już o przejęciu peleryny. Jednakże w sam sobotni poranek Hermionę obudziły wściekłe a zarazem przerażone przekleństwa Snape. Otworzyła oczy, przetarła je i usiadła. Sięgnęła do lampki przy łóżku by ją zaświecić. Kiedy już pokój wypełnił się światłem spojrzała na półprzeźroczystą postać byłego nauczyciela usytuowanego tuż obok niej na łóżku w półsiedzącej pozie. Patrzył na fotel z zaciśniętymi pięściami i wyklinał wszystko, nawet samego Merlina. Spojrzała w tamtym kierunku i z początku nie rozumiała jego zachowania. Fotel. Najzwyczajniejsze miejsce do siedzenia. Dopiero po chwili zrozumiała co się stało. Poprzedniego wieczoru leżała tam granatowa płachta w małe gwiazdki. Dziś już jej tam nie było.

Peleryna zniknęła.

****

Szczerze powiedziawszy nie miał ochoty tego robić. Nie miał ochoty iść na spotkanie czując, że nie będzie to dobry pomysł. Jednak ciekawość była od niego silniejsza. Ciekawe jak chciał rozegrać całą akcje sam organizator spotkania. Czy zamierzał się w ogóle pojawiać? Czy może wyśle pośrednika? Tak czy inaczej Sherlock domyślał się czego od niego chce Wiktor Krum. Dlatego też przygotował idealną imitację Płaszcza Furieli, która z pozoru miała działać tak, jak oryginał. Rzucił na nią zaklęcia chroniące przed każdym z możliwych rodzajów magii. Co do tej... Magii Sacrum. Nie umiał jej i miał małe wątpliwości co do niektórych scenariuszy układających się w jego głowie. W każdym momencie jego plan mógł zawieść. Fałszywy duplikat nie chronił od tej magii. Jeśli Krum zechce sprawdzić, czy rzeczywiście Holmes przekazuje mu oryginał... Spotkanie może się źle skończyć. Mimo to postanowił zaryzykować.

Watson był bardzo zdziwiony kiedy usłyszał, że Sherlock chce wybrać się do Hogsmead. Nigdy krukon nie wykazywał takiej chęci, a kiedy czegoś stamtąd potrzebował to zawsze kazał Johnowi zrobić zakupy. Tym razem jednak sam z siebie postanowił się tam wybrać. Pokrótce wytłumaczył Johnowi całą sytuacje kiedy już zmierzali do miasteczka, ale zakazał iść z nim. John ostro protestował więc suma summarum młodszy detektyw zgodził się, by ten krążył blisko baru i pilnował otoczenia.

5 Metrów ✓Where stories live. Discover now