Rozdział XIV

496 45 3
                                    


Witam tu znowu ja. Jako iż nie każdy jest na tyle otwarty żeby znieść wszystko, postanowiłam wrzucić ostrzeżenie, że pod koniec rozdziału może zrobić się dość tęczowo i nago. Żeby nikt nie poczuł się zniesmaczony sugeruje dla tych, którzy nie są wytrwali odpuścić sobie koniec~Beta

Pegi 18


Już dawno uznał, że profesor Granger pominęła jeden najważniejszy aspekt ich walki z Krumem. Dlatego też poprosił, by oddała mu pelerynę w zamian za pierścień i oczywiście nie było co do tego żadnych obiekcji. Teraz siedział wraz z Watsonem w jednej z pustych sal, do których prawa nie miał wejść niechciany intruz. Poinformował Snape, Granger i Wooda, że będą przez jakiś czas zajmować tą salę po zajęciach i uprzedził, że nie może określić czasu jaki będą tam dziennie spędzać. Na spokojnie więc mógł prowadzić swoje badania nawet do białego rana.

John natomiast wykonywał jego polecenia bez najmniejszego zająknięcia, co było dla Sherlocka niespotykane. Zazwyczaj starszy kolega miał wobec działań krukona jakieś zastrzeżenia. Jednak odkąd Holmes opuścił Skrzydło Szpitalne po niefortunnej walce o życie ani razu jego pomysły nie zostały poddane wątpliwością. Ogólnie młodszy zauważył, że przyjaciel jest dziwnie niespokojny i małomówny.

- John, podaj mi proszę księgę "Czarodziejski świat mroku". - Odezwał się po dłuższym przyglądaniu się przez magiczną lupę pelerynie.

Gryfon podał mu tom, a kiedy Sherlock go odbierał niechcący przejechał dłonią po palcach przyjaciela. Ten się wzdrygnął i natychmiast zabrał rękę odwracając się ku innym książkom. Zaczął je wertować, ale sokolemu oku Sherlocka nie uniknął fakt, że miał przyspieszoną prozaiczną czynność wdechu i wydechu.

Dziwne – pomyślał Sherlock, ale postanowił nie poświęcać temu dłużej uwagi.

Otworzył księgę na zaznaczonej wcześniej stronie skupiając całą swoją uwagę na tekście.

"Czarnomagiczne zaklęcia pozostawiają swój ślad w miejscu, w którym zostały one użyte. Zatem, jeśli przedmiot został zaczarowany próba ujawnienia nawet po zdjęciu zaklęcia nie jest problemem. Dla użytkownika czystej magii będzie to o tyle prostsze, że różdżka po dotknięciu przedmiotu przeniesie na właściciela nieprzyjemnie uczucie, które w rzeczywistości w nim nie istnieje. Natomiast dla panującego nad czarną magią sprawa delikatnie się komplikuje. W organizmie takiego czarodzieja zakorzeniona zastała już czarna magia, dlatego rozpoznawanie zaklęcia nie będzie na niego oddziaływać w ten sam sposób. Zamiast nieprzyjemnych myśli i uczuć czarnoksiężnik będzie czuł przyjemnie łaskotanie, dlatego ważnym jest, by nauczanie czarnej magii odbywało się skrupulatnie i z licznymi praktykami. Kiedy uczący się pozna dokładnie każdy urok jest on w stanie mniej więcej stwierdzić, czy rzucone na przedmiot, czy w danym miejscu zaklęcie jest silne czy słabe, czy odpowiada za ciało czy umysł a nawet, jeśli jest szczegółowym czarodziejem będzie mógł próbować je skopiować bez wymawiania nazwy. Jednak można to zrobić tylko raz i jeśli nie rozpozna się zaklęcia możliwości do odgadnięcia go są nijakie...."

Sherlock postanowił spróbować. Wyciągnął różdżkę i przyłożył ją do peleryny. Jednak poczuł całkowicie nic. Ani przyjemnego łoskotu, ani nieprzyjemnych uczuć. Lekko podirytowany odrzucił księgę na bok. Postanowił trochę się rozluźnić. Przetarł skronie i mrucząc ciche "zaraz wrócę" opuścił salę. Szybkim krokiem przemierzał korytarze by znaleźć się na wieży astronomicznej. Wiedział, że ryzykuje ponownym atakiem Kruma. Nie miał dodatkowo przy sobie pierścienia. Ale nie przejmował się tym. Włożył dłoń do wewnętrznej kieszeni szaty wyciągnął z niej małą paczkę wielkości dłoni. Otworzył ją i ustami wyciągnął biały rulonik zakończony pomarańczowym ustnikiem. Na końcu różdżki wyczarował mały płomień, który przyłożył do papierosa i zaciągnął się nim.

5 Metrów ✓Where stories live. Discover now