⭐1.10

4.4K 109 16
                                    

Wczorajszy dzień skończył się tak dobrze. No dobra na to się zanosiło. Już wyjaśniam o co chodzi.

To był bardzo męczący dzień. Najpierw ból głowy, przygotowania do imprezy, a później sam jej przebieg. Normalnie padam.

Goście wyszli koło 20:30, no czyli koło półgodziny temu.

Wstaję z kanapy, z ziewnięciem.

- Idę spać - informuję rodziców i wychodzę z pokoju.

Umyta kładę się na łóżku. Gaszę lampkę i sięgam po telefon aby sprawdzić godzinę. 21:16

Już mam odkładać telefon kiedy dostaje wiadomość z nieznanego numeru.

Od NIEZNAJOMY:
Dobranoc. Miłych snów.
Harry

Ja już śnie czy co?

Zmieniam szybko nazwę i odpisuję.

Do HARRY: Dobranoc Harry

Ludzie aż mi się gorąco zrobiło. Aż sobie chyba okno otworzę.

Wstaję powoli, podchodzę do okna i odsuwam zasłony. Więc tak, na wstępie powiem. To nie tak, że ja się będę gapić, bo to nie jest daleko. Góra 20 metrów a ja tak słabego wzroku nie mam, plus nikt nie zabroni mi stać w moim oknie i przez nie patrzeć, a że sobie nawet rolet nie kupi to już nie mój problem, ale serio? Musi chodzić po pokoju w samych gaciach?

- O Boże - zaczynam się śmiać.

Zaczął tańczyć przed lustrem.
Odwraca się i ..... Zauważa mnie. Sięga po telefon.

On do mnie dzwoni? I to na messengerze?

- Nie ładnie tak ludzi podglądać - mówi.

- Mam cię na Fejsie? A no tak zapomniałam cię usunąć. A tak poza tym to kup sobie rolety. A tak w ogóle to fajnie tańczysz - zaczynam się śmiać.

- Przecież wiem. Jak chcesz to mogę tak dla ciebie zatańczyć.

- Chyba w twoich snach, a i weź się ubierz bo zaraz rzygnę.

- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało - mówi patrząc na mnie przez okno.

- Dobra idę spać.

- I co zgasiło? Zagięło? Zatkało?

- Jeszcze jedno takie coś i cię zablokuje.

- Wiesz co? Nigdy odkąd się malujesz nie widziałem cię bez makijażu - mówi, patrząc na mnie przez telefon.

- Ło. No widzisz kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Idę spać - rozłączam się

Carrie: Ps mnie nigdy nie zagina

************************************
Budzi mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Zabije tego kto pisze do mnie tak wcześnie.

Krasnal: zbieraj dupsko za dziesięć minut jesteśmy u cb

Pasztecioch: a weź i daj mi spać

Pasztecioch: branoc

Hemm: będziesz narzekała że nie możesz się wyrobić

Pasztecioch: spokojna twoja rozczochrana

Krasnal: on i rozczochrana? Pff dzisiaj stał przed lustrem prawie półgodziny

Krasnal: ała powiedz mu coś bije mnie! Przemoc w rodzinie!

Dostaje po kilku sekundach.

Pasztecioch: obaj się ogarnijcie



- Jesteśmy - mówi, a raczej krzyczy Louis.

- Zajebiście, a teraz dajcie mi spać - przykrywam się szczelniej.

- Wstawaj bo się spóźnisz - mówi Luke.

Po chwili czuję jak ktoś zdziera ze mnie moją kołdrę.

- Luke! Louis! Zabije was wy małpy powalone! - odwracam się w ich stronę.

W moim pokoju nie tylko stoją te małpiszony ale i Harry razem z Jane. Zabije normalnie.

- Jane, Harry możecie im przywalić ode mnie?

Moi przyjaciele zaczynają się śmiać.

- I z czego tak rżycie? - pytam zirytowana.

- Z ciebie - mówi Lou.

Oj grabisz sobie Tomlinson, grabisz sobie.

- O mój podkoszulek - tak to twoja podkoszulka, ale dlaczego mi to robisz? - No co? - pyta gdy każdy zaczyna się na niego patrzeć.

- Nic Tomo, nic - przykładam rękę do czoła - Więc no jeżeli już wstałam to może byście chłopaki wyszli bo bym się chciała ubrać.

- Ale wiesz my możemy sobie tu posie...

- Nie kończ tego bo dostaniesz poduszką - ostrzegam go.

- Okej. Louisie, Haroldzie wychodzimy - mówi poważnie i wychodzi a za nim pozostała dwójka.

- Jak tam? - pytam wstając z łóżka.

- Dobrze, a u ciebie?

- Poza tym, że zostałam wyciągnięta z łóżka ooo - biorę telefon i sprawdzam godzinę - Czemu obudziliście mnie tak późno?

- Była 7:20. To ty się gramoliłaś i nie wstawałaś przez ten czas kiedy tu szliśmy.

- Dobra mniejsza o to - wychodzę z pokoju i krzyczę na dół - Lou! Luke! Zróbcie mi płatki!

- Już się robi - odkrzykuje Tomo.

Wracam do pokoju i wyciągam jeansy i bordową bluzę. Z komody biorę bieliznę i idę szybko do łazienki. Na twarz nakładam tylko korektor. Ubieram się z prędkością światła i wychodzę. Pakuję potrzebne rzeczy do plecaka i razem z Jane schodzimy na dół.

Wchodzę do kuchni gdzie Lou wsypuje płatki do miski. Z salonu słychać śmiechy i rozmowy.

- .... a tu miała trzynaście lat i pierwszy raz się pomalowała - kolejny śmiech - a tu...... - wbiegam szybko do salonu i wydzieram mu telefon z ręki.

- Ty śmierdząca gnido! - zaczynam przeglądając zdjęcia. Każde w jakiś sposób mnie ośmieszające - Miałeś to usunąć! - podchodzę do niego bliżej i uderzam w ramie.

- Ała!

- Dobrze ci tak!. Nie będziesz mnie przy Harrym ośmieszał! Jeżeli zjem i choć jedno z tych zdjęć nadal będzie na twoim telefonie to pokaże Jane i Harry'emu coś o wiele gorszego - uśmiecham się do niego wymownie.

- O nie! Miałaś te zdjęcia usunąć!

- A ty te i co zrobiłeś to? Więc usuwaj te zdjęcia, albo świat ujrzy Luke'a Hemmings'a w... - szybko wstaje i zatyka mi buzię ręką.

Robię szybko krok w tył i mówię głośno.

- Albo świat ujrzy Luke'a Hemmings'a w ślubnej sukni mojej matki.

- Zabiję cię! - słyszę cicho zagłuszone przez śmiechy innych.



Dobrej nocy xx

Zakład/✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz