Carrie
Wkładam nóż do zmywarki.
- Musisz wyciągnąć zapiekankę za godzinę. Pamiętaj o tym inaczej się przypali - odwracam się w jego stronę.
Trzyma się za klatkę piersiową z wyraźnym grymasem bólu na twarzy.
- Wszystko w porządku? - pytam zaniepokojona.
- Tak, to - bierze głęboki wdech - Po prostu stres - wypuszcza powietrze z płuc.
Wychodzę do przedpokoju.
- Jake! - wołam.
Wychodzi po chwili z pokoju.
- Duke. Coś jest nie tak - mówię wracając.
Siedzi na krześle i oddycha głośno.
Przechodzi obok mnie i podchodzi szybkim krokiem do komody. Bierze z niej małe coś i podchodzi do chłopaka.
Ten wkłada to do buzi i wpuszcza lek.
Czy to jest inhalator? On ma astmę?
Zaczyna oddychać normalnie dopiero po kilku minutach. My w tym czasie stoimy cicho obok.
W tym czasie przesiada się na ladę, gdzie wypija szklankę wody.
- Co się w ogóle między wami stało? - pyta, wpatrując się w nas - No wiecie, że się rozstaliście.
- Ja... em - próbuje Colton.
Nie ma opcji, żeby Duke dowiedział się o tym, a tym bardziej w taki sposób
- Nie układało się nam - mówię, a Colton otwiera szerzej oczy.
- Podziwiam, że dalej się przyjaźnicie.
- Nie przyjaźnimy się i raczej nie będziemy - robię krok w bok, odsuwając się od niego.
- Jasne.
- Muszę już iść - cofam się - Pamiętaj o zapiekance.
- Jasne - uśmiecha się lekko.
Odwracam się i zaczynam iść w stronę wyjścia.
- Carrie - zatrzymuje mnie - Dziękuję.
- Nie ma za co - uśmiecham się i wychodzę.
Wracam do swojego mieszkania i siadam na kanapie. Oczy dosłownie same mi się zamykają, dlatego śpię już po kilku minutach.
Budzi mnie dzwonek do drzwi. Instynktownie sięgam po telefon, ale nie zastaję go w kieszeni dresów, gdzie zwykle spoczywa.
Gdzie on jest?
Cholera.
- Proszę! - mówię głośno przeciągając się.
Zaraz później idę w stronę otwierających się drzwi.
- Co ty tu robisz? - zatrzymuję się w pół kroku.
- Zostawiłaś u nas telefon - podnosi urządzenie do góry.
Wyciąga rękę w moją stronę. Odbieram swoją własność
- Dzięki - mówię cicho.
Godzina. Zasnęłam na godzinę.
- Czemu powiedziałaś mu, że się nam nie układało? - marszczy brwi.
- A co miałam powiedzieć mu prawdę? Miałam powiedzieć, że się o mnie założyłeś? - gdy wypowiadam te słowa, cofa się o krok.
Taka jest prawda. Ja nauczyłam się z nią żyć.
-Już pójdę - cofa się o kolejny krok, wychodząc tym samym z mieszkania.
W momencie, kiedy przecieram ladę po raz ostatni, rozlega się już kolejny raz dzwonek do drzwi.
Ściągam rękawiczki i idę otworzyć.
- Cześć - mówię z uśmiechem widząc, kto się pojawił.
- Cześć - odpowiada - Masz czas?
- Tak - raczej tak.
- Moja mama poprosiła, abym zaprosił dziewczynę, która uratowała mi dupę - odwzajemnia uśmiech -Przyjdziesz?
- Jasne - śmieję się cicho - Ale muszę się najpierw przebrać - pokazuję na swoje ubrania.
- Co? Nie. Po co? - wyciąga rękę w moją stronę - Chodź.
Po chwili wahania łapię ją i przechodzimy razem do jego mieszkania.
W salonie siedzi starsza kobieta - mama Duke'a i Jake, który otwiera szerzej oczy, gdy widzi, że nadal trzymamy się za ręce.
Wyrywam ją lekko. Momentalnie zaczęłam czuć się niekomfortowo.
- Więc to tobie Duke, pomógł zrobić zapiekankę - pyta wstając.
Uśmiecha się lekko i podchodzi do nas.
- Tak - odpowiadam z cichym śmiechem.
Ta mówi coś do niego w innym języku, a ten odpowiada jej jednym, krótkim słowem.
- Przepraszam was, ale muszę wracać już do pracy - wtrąca się Colton.
- W weekend?
- Wie pani, za niedługo mam rozprawę i muszę się do niej przygotować.
Kiwa mu głową w odpowiedzi.
- No cóż, szkoda, ale miło było cię poznać - uśmiecha się do niego ciepło.
- Mamo przecież jeszcze go zobaczysz. Zostajesz do jutra.
Gdy wychodzi, kobieta, wraca wzrokiem do nas.
- Ładna z was para - mówi, jakby nie usłyszała, zdania wypowiedzianego przed sekundą, przez jej syna.
Muszę powiedzieć, że zaszokowała mnie. Gdybym miała coś w buzi to prawdopodobnie, już by tam tego nie było, a gdybym miała coś w rękach to wylądowałoby to na jasnych panelach.
- Mamo! - zaczyna syn - Nie jesteśmy parą!
- Oj... przepraszam - śmieje się nerwowo - Odniosłam inne wrażenie, gdy weszliście razem do pokoju.
- Jak widać - mówi, ale nie rozumiem go.
- Czy wy mówicie po polsku? - pytam przysłuchując się ich rozmowie.
- Tak - odpowiada mi mama Duke'a - skąd wiedziałaś?
- Wie pani youtube i te sprawy - mówię cicho, ale stanowczo.
- Jestem Polką. Mój mąż, a ojciec Duke'a był Anglikiem.
- Był? - pytam zanim zdążę, w ogóle pomyśleć.
- Zmarł dwa lata temu na raka - tłumaczy, a jej oczy zachodzą się łzami.
- Bardzo mi przykro - mówię stuprocentowo szczerze.
Nawet nie chcę wiedzieć, jak to jest i jaki to musi być ból, gdy traci się ukochaną osobę na zawsze.
Co sądzicie o tym całym Koronawirusie? I siedzeniu w domu
CZYTASZ
Zakład/✔️
RomanceNAJPIERW PRZECZYTAJ ROZDZIAŁ "UWAGA" i "UWAGA 2" Dużo przekleństw, oraz nadmierna ilość cringe'u🙂 ©️_just_my_story_