2.8

2.1K 50 2
                                    

Carrie

Skończyło się na tym, że Tom został u mnie na noc i oglądaliśmy razem do późna seriale.

- Zaraz wracam - mówi Tom zaraz po tym jak wchodzimy do jego mieszkania.

- Dzień dobry pani Collins. Cześć Charlotte - mówię wchodząc do kuchni, w której przebywają.

- Lottie - poprawia mnie dziewczyna, jak zawsze zresztą.

- Dzień dobry Carrie - wita się jej mama ze śmiechem - Kochanie  - zwraca się do niej - Masz na imię Charlotte.

- Tak, ale wszyscy mówią na mnie Lottie - tłumaczy się zaplatając ręce pod piersiami.

- Nie wszyscy - uśmiecham się do niej.

- Dzięki Carrie - wstaje od stołu i wkłada talerz do zmywarki.

- Chcesz coś zjeść? - pyta starsza pani.

- Nie dziękuję już jedliśmy z Tomem - uśmiecham się lekko.

- A jak tam przeprowadzka?

- Wczoraj wszystko przewiozłam.

- Przewieźliśmy - poprawia mnie Tom.

- Ubrałbyś się brzydalu - mówi jego siostra.

- Jestem u siebie - odpowiada rozkładając ręce.

W odpowiedzi dostaje od siostry środkowego palca.

- Charlotte! - karci ją mama.

- No co? - mówi uśmiechając się słodko.

- Wszystkie wiemy jaki jesteś piękny - mówię z sarkazmem - Ale nie musisz biegać po mieszkaniu w samych bokserkach, nawet jeżeli jest ono twoje - uśmiecham się.

- Ha ha ha - mówi po czym wychodzi.

- Wracając do przeprowadzki - powracam do jego mamy - Muszę jeszcze wszystko rozpakować - najgorsza część.

- Jeżeli chcesz to później mogę wpaść do ciebie i pomóc - mówi - Czuję się już znacznie lepiej.

- Jasne. Jeżeli tylko chcesz i dobrze się czujesz to wpadaj.

- Jestem prawie gotowy - wszystkie odwracamy się w stronę Toma, który stoi przy drzwiach i właśnie zapina koszulę.

- Prawie Tom - mówię.

- Przecież to właśnie powiedziałem.

- Pośpiesz się proszę, bo się spóźnimy - pośpieszam go spoglądając na zegar wiszący na ścianie.

- No już - wkłada koszulę do spodni.

Wyciąga krawat z kieszeni czarnej marynarki.

- Boże Święty Tom - kładę rękę na czole.

- Mamo - podchodzi do niej z uśmiechem i wyciągniętą ręką.

Ta szybko i sprawnie wiąże mu go.

- Co ja bez ciebie zrobię? - mówi z uśmiechem.

- Zginiesz - odpowiadamy w trójkę.

- Dziękuję wam - podnosi ręce - Dziękuję za wiarę we nie. Też was kocham - całuje mamę na pożegnanie.

- Wyślę ci adres koło południa - mówię Lottie - Do widzenia pani - macham im po czym wychodzę z mieszkania razem z tomem.


Oczywiście przez Collinsa spóźniamy się do pracy.

Gdy wchodzimy do środka, tata stoi przy moim biurku, a drzwi do jego biura są uchylone, żeby słyszeć, gdy ktoś zadzwoni.

- Dzień dobry - Tom od razu znika za swoimi drzwiami.

- Cześć - zdejmuję kurtkę i wieszam ją na oparciu mojego fotela - Spóźnił się przeze mnie. Nie mogłam znaleźć spódnicy, a poza tym są korki - kłamię po części.

Mi nic nie zrobi, Tomowi może, tym bardziej, że to nie pierwszy raz.

- Była u ciebie wczoraj mam? - pytam zajmując swoje miejsce.

- Była - odpowiada krótko.

Nie pytam o nic więcej, nadal jestem na niego zła.

- Przepraszam. Powinienem był ci powiedzieć o tym, że chcę przenieść tu Jake'a - mówi to co chciałam usłyszeć - Ale - zawsze musi być jakieś, ale - Ta decyzja i tak należała do mnie. Na pewno jakoś się dogadacie - mówi cicho.

- Dopóki nie będzie wchodził mi w drogę, może tu pracować - mówię po chwili ciszy.

Kiwa głową po czym idzie do siebie.

Kilka minut później przychodzi klient do Jake'a, a kolejne pięć do Toma.

W ciągu dwóch godzin odbieram dziesięć telefonów z czego sześć osób umawia się na spotkanie.

- Dzień dobry - podnoszę wzrok, słysząc, że ktoś wchodzi do budynku - Carrie?

- Duke? - pytam równie zaskoczona co on - Co ty tutaj robisz?

Nie był umówiony.

- A ty? - pyta.

- Pracuję - marszczę brwi.

- Ale za mnie debil - uderza dłonią w czoło.

Śmieję się cicho.

- To co cię tu sprowadza? - zmieniam temat.

Wstaję i podchodzę do niego.

- Jake zapomniał klucze, a gdy będzie wracał do mieszkania, mnie już nie będzie. Mogłabyś mu je przekazać? - pyta, spoglądając na zegarek spoczywający na prawym nadgarstku.

- Jesteś leworęczny? - pytam nagle.

- Tak, a co? - uśmiecha się lekko.

- Ja też - odpowiadam - Jeżeli masz chwilę to możesz poczekać, klient powinien wyjść za pięć minut - szybko zmieniam temat.

- Kurcze, naprawdę bym został, ale śpieszę się - wyciąga klucze z kieszeni bluzy i mi je podaje.

- W takim razie do zobaczenia.

Odwraca się w stronę drzwi, ale zaczyna mówić.

- Mam prośbę - odwraca się z powrotem - Zrozumiem jeżeli się nie zgodzisz.

- Wal - zaplatam ręce pod piersiami.

- W sobotę przyjeżdża do mnie mama, a ja jestem fatalnym kucharzem, pomogłabyś mi z obiadem? - pyta.

- Okej - uśmiecham się do niego.

- Dziękuję. Wziąłbym ją do jakiejś restauracji, ale nie lubi, gdy wydaję przy niej duże kwoty, nawet na jedzenie.

- Rozumiem. Też tak mam. Poza tym wolę domowe jedzenie.

- Jasne. Zapamiętam to sobie - mruga do mnie śmiejąc się - W takim razie do jutra.

- Do jutra.


Pukam do drzwi po czym wchodzę. Klient wyszedł od niego już chwilę temu. 

Siedzi za masywnym biurkiem z telefonem przy uchu.

- Tak Liam. Rozumiem - mówi wstając.

Pokazuję klucze.

- Wiem, ale to nie takie proste - marszczy brwi.

Podchodzę do niego i podaję mu je.

- Dzięki - mówi.

Odwracam się i wychodzę. Nie będę mu przecież przeszkadzała.

Zakład/✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz