Carrie
Skończyło się na tym, że Tom został u mnie na noc i oglądaliśmy razem do późna seriale.
- Zaraz wracam - mówi Tom zaraz po tym jak wchodzimy do jego mieszkania.
- Dzień dobry pani Collins. Cześć Charlotte - mówię wchodząc do kuchni, w której przebywają.
- Lottie - poprawia mnie dziewczyna, jak zawsze zresztą.
- Dzień dobry Carrie - wita się jej mama ze śmiechem - Kochanie - zwraca się do niej - Masz na imię Charlotte.
- Tak, ale wszyscy mówią na mnie Lottie - tłumaczy się zaplatając ręce pod piersiami.
- Nie wszyscy - uśmiecham się do niej.
- Dzięki Carrie - wstaje od stołu i wkłada talerz do zmywarki.
- Chcesz coś zjeść? - pyta starsza pani.
- Nie dziękuję już jedliśmy z Tomem - uśmiecham się lekko.
- A jak tam przeprowadzka?
- Wczoraj wszystko przewiozłam.
- Przewieźliśmy - poprawia mnie Tom.
- Ubrałbyś się brzydalu - mówi jego siostra.
- Jestem u siebie - odpowiada rozkładając ręce.
W odpowiedzi dostaje od siostry środkowego palca.
- Charlotte! - karci ją mama.
- No co? - mówi uśmiechając się słodko.
- Wszystkie wiemy jaki jesteś piękny - mówię z sarkazmem - Ale nie musisz biegać po mieszkaniu w samych bokserkach, nawet jeżeli jest ono twoje - uśmiecham się.
- Ha ha ha - mówi po czym wychodzi.
- Wracając do przeprowadzki - powracam do jego mamy - Muszę jeszcze wszystko rozpakować - najgorsza część.
- Jeżeli chcesz to później mogę wpaść do ciebie i pomóc - mówi - Czuję się już znacznie lepiej.
- Jasne. Jeżeli tylko chcesz i dobrze się czujesz to wpadaj.
- Jestem prawie gotowy - wszystkie odwracamy się w stronę Toma, który stoi przy drzwiach i właśnie zapina koszulę.
- Prawie Tom - mówię.
- Przecież to właśnie powiedziałem.
- Pośpiesz się proszę, bo się spóźnimy - pośpieszam go spoglądając na zegar wiszący na ścianie.
- No już - wkłada koszulę do spodni.
Wyciąga krawat z kieszeni czarnej marynarki.
- Boże Święty Tom - kładę rękę na czole.
- Mamo - podchodzi do niej z uśmiechem i wyciągniętą ręką.
Ta szybko i sprawnie wiąże mu go.
- Co ja bez ciebie zrobię? - mówi z uśmiechem.
- Zginiesz - odpowiadamy w trójkę.
- Dziękuję wam - podnosi ręce - Dziękuję za wiarę we nie. Też was kocham - całuje mamę na pożegnanie.
- Wyślę ci adres koło południa - mówię Lottie - Do widzenia pani - macham im po czym wychodzę z mieszkania razem z tomem.
Oczywiście przez Collinsa spóźniamy się do pracy.
Gdy wchodzimy do środka, tata stoi przy moim biurku, a drzwi do jego biura są uchylone, żeby słyszeć, gdy ktoś zadzwoni.
- Dzień dobry - Tom od razu znika za swoimi drzwiami.
- Cześć - zdejmuję kurtkę i wieszam ją na oparciu mojego fotela - Spóźnił się przeze mnie. Nie mogłam znaleźć spódnicy, a poza tym są korki - kłamię po części.
Mi nic nie zrobi, Tomowi może, tym bardziej, że to nie pierwszy raz.
- Była u ciebie wczoraj mam? - pytam zajmując swoje miejsce.
- Była - odpowiada krótko.
Nie pytam o nic więcej, nadal jestem na niego zła.
- Przepraszam. Powinienem był ci powiedzieć o tym, że chcę przenieść tu Jake'a - mówi to co chciałam usłyszeć - Ale - zawsze musi być jakieś, ale - Ta decyzja i tak należała do mnie. Na pewno jakoś się dogadacie - mówi cicho.
- Dopóki nie będzie wchodził mi w drogę, może tu pracować - mówię po chwili ciszy.
Kiwa głową po czym idzie do siebie.
Kilka minut później przychodzi klient do Jake'a, a kolejne pięć do Toma.
W ciągu dwóch godzin odbieram dziesięć telefonów z czego sześć osób umawia się na spotkanie.
- Dzień dobry - podnoszę wzrok, słysząc, że ktoś wchodzi do budynku - Carrie?
- Duke? - pytam równie zaskoczona co on - Co ty tutaj robisz?
Nie był umówiony.
- A ty? - pyta.
- Pracuję - marszczę brwi.
- Ale za mnie debil - uderza dłonią w czoło.
Śmieję się cicho.
- To co cię tu sprowadza? - zmieniam temat.
Wstaję i podchodzę do niego.
- Jake zapomniał klucze, a gdy będzie wracał do mieszkania, mnie już nie będzie. Mogłabyś mu je przekazać? - pyta, spoglądając na zegarek spoczywający na prawym nadgarstku.
- Jesteś leworęczny? - pytam nagle.
- Tak, a co? - uśmiecha się lekko.
- Ja też - odpowiadam - Jeżeli masz chwilę to możesz poczekać, klient powinien wyjść za pięć minut - szybko zmieniam temat.
- Kurcze, naprawdę bym został, ale śpieszę się - wyciąga klucze z kieszeni bluzy i mi je podaje.
- W takim razie do zobaczenia.
Odwraca się w stronę drzwi, ale zaczyna mówić.
- Mam prośbę - odwraca się z powrotem - Zrozumiem jeżeli się nie zgodzisz.
- Wal - zaplatam ręce pod piersiami.
- W sobotę przyjeżdża do mnie mama, a ja jestem fatalnym kucharzem, pomogłabyś mi z obiadem? - pyta.
- Okej - uśmiecham się do niego.
- Dziękuję. Wziąłbym ją do jakiejś restauracji, ale nie lubi, gdy wydaję przy niej duże kwoty, nawet na jedzenie.
- Rozumiem. Też tak mam. Poza tym wolę domowe jedzenie.
- Jasne. Zapamiętam to sobie - mruga do mnie śmiejąc się - W takim razie do jutra.
- Do jutra.
Pukam do drzwi po czym wchodzę. Klient wyszedł od niego już chwilę temu.
Siedzi za masywnym biurkiem z telefonem przy uchu.
- Tak Liam. Rozumiem - mówi wstając.
Pokazuję klucze.
- Wiem, ale to nie takie proste - marszczy brwi.
Podchodzę do niego i podaję mu je.
- Dzięki - mówi.
Odwracam się i wychodzę. Nie będę mu przecież przeszkadzała.
CZYTASZ
Zakład/✔️
RomanceNAJPIERW PRZECZYTAJ ROZDZIAŁ "UWAGA" i "UWAGA 2" Dużo przekleństw, oraz nadmierna ilość cringe'u🙂 ©️_just_my_story_