9:S - Niejasne koneksje

81 10 10
                                    

Kolejna noc upływała spokojnie. Trzecia z kolei nieznośnie spokojna i niepokojąco jedonstajna. Nawet powietrze się nie poruszało, choć to pozwoliłoby mu przestać być niewidzialną masą o dręczącej przeciętnego człowieka temperaturze. Kropelki potu spływały mi z szyi na odsłonięty tors. Upał doskwierał mi tego dnia tak mocno, że zrezygnowałem z noszenia koszulki. I tak nie zamierzałem nigdzie wychodzić, więc mogłem sobie na to pozwolić we własnej norze. Dzieliłem ją z kimś, ale to nie miało większego znaczenia w tamtej chwili. Zwyczajnie przez panujący ukrop miałem wrażenie, że roztopię się i zmienię w czarno-białą kałużę degrengolady.

Starałem się nie patrzeć na swoją odsłoniętą skórę. Niestety nie była gładka i pozbawiona blizn, a patrzenie na wszystkie pokrywające ją wypukłości i zmiany kolorytu przywodziło na myśl nieprzyjemne spojrzenia. Większości z nich nie nabawiłem się, wdając w uliczne bójki. Po dziś dzień ciężko mnie było dosięgnąć pięścią, nożem czy bejsbolowym kijem, pomimo tego że się starzałem w swoim mniemaniu. Te znamiona upamiętniały jedynie upokorzenie. Żałowałem, że nie zniknęły zupełnie, chociaż i tak zbladły z biegiem lat. Część z nich przykryły kontury wytatuowanych w tych miejscach skrzeli, a jednak nadal dało się rozpoznać charakterystyczny kształt po przypaleniach papierosami. To głównie one nie chciały dać odejść wydarzeniom tamtej jednej nocy w zapomnienie. Rany cięte się zrosły, po kłutych nie było śladu, krwiaki się wchłonęły, a włosy odrosły. Być może po jakimś czasie kompletnie bym zapomniał, a jednak moje własne ciało mi na to nie pozwalało. Ze strony psychiki nie spodziewałem się w tym momencie większego oporu. W końcu ile razy przyszło mi sprawdzać jej granice, tylko dlatego, że chciałem przetrwać?

Uczestniczyłem we włamaniach, kradzieżach, morderstwach, a na co dzień zajmowałem się chowaniem przed oczami policji i prasy trupów ludzi tak zwanego "wielkiego świata". Czy naprawdę nie potrafiłem zapomnieć o tym jednym wydarzeniu, które było mi kulą u nogi? Nie mogłem zwyczajnie przejść nad gwałtem, który spotkał mnie lata temu?

Ścisnąłem w dłoni słoiczek z gumami do żucia. Plastik rozleciał się pod naciskiem moich palców. Rozsypał się częściowo po podłodze. W pięści zostały mi jeszcze dwie pastylki, które chwilę potem włożyłem do ust i zmiażdżyłem trzonowcami. Przyjemne chrupnięcie niemal sprawiło mi satysfakcję.

Najwyraźniej nie mogłem.

Naciągnąłem z powrotem t-shirt na grzbiet, próbując sobie wmówić, że przestało mi być tak przeraźliwie gorąco, a nie że zwyczajnie chciałem pod ubraniem przykryć niewygodną przeszłość.

Że też jemu nie jest za ciepło, pomyślałem, zerkając na śpiącego chłopaka.

Odkąd się u mnie znalazł praktycznie jedynie spał. Z początku zrzucałem to na leki nasenne, ale kiedy jego twardy sen nie ustawał, zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem go nie popsułem. W końcu obudziło go pragnienie, ale po wypiciu butelki wody znów zapadł w sen. Powtórzyło się to parę razy. Pilnowałem go przez ten czas, a jednak byłem przekonany, że nawet nie było to potrzebne. Nie miałby siły nawiać, gdyby rozbudził się na tyle, by o tym pomyśleć. Nawet kiedy zostawiłem go na chwilę, żeby iść po zakupy, nie przywiązałem go chociażby do rury biegnącej zaraz nad łóżkiem. Szkoda było zachodu.

Musiał być wycieńczony. Być może nie mógł pozwolić sobie na sen przez całe cztery doby, odkąd spłonął jego dom. Tak przypuszczałem. Jego rany powinny się goić w szybkiem tempie, biorąc pod uwagę, że organizm podczas jego długiego wypoczynku, poświęcał czas jedynie na regenerację. Gdyby jeszcze coś jadł, prawdopodobnie ten proces jeszcze by przyśpieszył.

Nadal zastanawiało mnie, jakim sposobem potwierdzić jego tożsamość. Wyglądał jak Phantomhive, to nie ulegało wątpliwości, ale czy był osobą, której szukałem? A nuż to jakiś niedaleki kuzyn, który przyjechał w odwiedziny do swoich nadzianych krewnych, a w ramach wycieczkowych atrakcji oglądał pożar z pierwszego rzędu. Tylko wtedy raczej nie pałętałby się po ulicach, tylko od razu zgłosił na policję. Okazać się też mogło, że to zwyczajnie bardzo podobny dzieciak świeżo wyrzucony z domu. Nie brałem tego pod uwagę, nie chcąc myśleć o tym, że marnuję swój czas na zajmowanie się nieopłacalną przybłędą.

Spektrum czerni | KuroshitsujiWhere stories live. Discover now