15:S - Stare blizny

60 11 0
                                    


Niedawno wybudowany Charing Cross Hospital w Los Angeles był wielokondygnacyjnym budynkiem, w którego szklanych ścianach odbijało się niebo w najróżniejszych barwach. Przypominał on kostkę z weneckich luster. Nawet jeżeli można było normalnie wyjrzeć przez jego okna, z zewnątrz właściwie nie dało się ocenić, co takiego działo się w środku. W zależności od tego, po której stronie jego ścian się znajdowało, można było odnieść wrażenie, że było się osobą podejrzaną lub świadkiem. Doskonale jednak wiedziałem, że ludzi nie można tak łatwo podzielić na dwie kategorie przy pomocy żadnego zwierciadła. Sam nie wiedziałem, czy powinienem oglądać w nich swoje odbicie czy też nie, jednak nie przyszedłem pod szpital, żeby przeglądać się w nierealistycznie gładkiej powierzchni jego ścian.

Jednak odruchowo poprawiłem włosy, kiedy przechodziłem przez jedne z wielu, jak się spodziewałem, automatycznych drzwi, gdy moje odbicie mrugnęło mi w nich przez chwilę. Wyglądałem dzisiaj inaczej niż zazwyczaj, ale ponieważ godzina była jeszcze wczesna nie zdążyłem tego pożałować.

Poprawiłem rękawy białej koszuli, które wystawały odrobinę, tak jak powinny, spod czarnej marynarki. Zaraz potem odruchowo sięgnąłem do krawatu. Rzadko ubierałem się tak elegancko, dlatego teraz czułem się, jakbym był w przebraniu. Po części było to prawdą. Minąłem recepcję jak gdyby nigdy nic i skierowałem się w stronę oddziału paliatywnego. Blisko przy sobie trzymałem aktówkę. Praktycznie nic w niej nie niosłem, była atrapą tak jak mój dzisiejszy ubiór. Nie czułbym się o wiele inaczej, gdybym próbował wkraść się tutaj w lekarskim kitlu. Odetchnąłem. Właściwie nie przejmowałbym się tym za bardzo. Nikt nie mógł mnie o nic oskarżyć, dopóki nie zacznę wzbudzać większych podejrzeń, a nie zamierzałem tego robić. Jednak to miejsce nie wydawało mi się akurat najbezpieczniejszym, w którym mógłbym przebywać. Ciężko było zapomnieć, że dyrektorem tego przybytku pozostawała Angelina Durless, która z pewnością kazałaby się mnie pozbyć ze skutkiem natychmiastowym, jeżeli dowiedziałaby się, że chciałem położyć łapę na majątku jej szwagra. Nie zamierzałem jednak z tego rezygnować, nawet jeżeli osobiście by mi groziła. Nawet gdybym faktycznie miał umrzeć z jej ręki, to przynajmniej byłaby to śmierć z ręki kogoś ważnego. To, że miałbym przez to nigdy nie osiągnąć celu, który postawiłem sobie w młodości, jakoś mnie nie ruszało.

Nie umiałem wytłumaczyć do końca, skąd to się brało. W końcu byłem przekonany, że właśnie tego chcę i nie rozmyśliłem się po drodze do szpitala. Być może stąd, że gdy patrzyłem na siebie ubranego w całkiem elegancki garnitur i tak wydziałem bezdomnego wymoczka, który potrafił zrobić wszystko, żeby przeżyć kolejny dzień. Zmieniłem się od tamtego czasu, ale i tak nie czułem, bym mógł być kimś ponad to. Nie byłem predestynowany do niczego innego i w sumie innego życia nie zaznałem. To, że nie zostałem pobity na śmierć w dokach lub nie utopiłem się tego feralnego dnia parę lat temu, traktowałem jako czysty przypadek.

Przeanalizowałem w ostatnią bezsenną noc swój, dość zabryzgany różnymi płynami, życiorys i widziałem, że szczęśliwe zakończenie pasowałoby do niego nie bardziej niż pięść do nosa. Nawet jeśli mogłem wykorzystać okazję, którą dało mi pojawienie się Ciela, czułem, że po drodze coś się zwyczajnie spierdoli. Nie sądziłem, aby Los Angeles zamierzało mnie kiedykolwiek wypuścić ze swoich wici. Miałem w nim szczeznąć. Prędzej bym uwierzył, że mój mózg ozdobi jakiś nierówny chodnik albo starą ścianę niż że miałem spokojnie umrzeć ze starości gdzieś daleko od tego nieustającego zgiełku.

Nie było sensu teraz się wycofać, skoro już siedziałem w tym gównie po uszy i tutaj przyszedłem.

Podrapałem się po szyi, czym niepotrzebnie ściągnąłem na siebie uwagę paru osób, które minąłem. Znad kołnierza wystawała mi ponad połowa tatuażu, a żaden porządny urzędnik nie miałby takiej ozdoby, przynajmniej nie w tak widocznym miejscu. Nie straciłem jednak na pewności siebie i szedłem dalej, rozglądając się ze znudzeniem po korytarzu. Othello powiedział mi, jak mam się kierować, dlatego mogłem udawać, że byłem tutaj nie pierwszy raz.

Spektrum czerni | KuroshitsujiOn viuen les histories. Descobreix ara