Alchemik

3.2K 294 167
                                    

Dziękuję wam bardzo za ponad 300 wyświetleń i 50 gwiazdek! Nie spodziewałam się tak dobrego przyjęcia tego opowiadania. Dzisiaj taki bonusik w ramach podziękowania.
**********************

Po tym, jak Ariana wyszła z pokoju Albusa po krótkiej rozmowie z chłopcami, nie powrócili oni do przerwanej czynności. Dumledore nie odmówił sobie zjedzenia kilku cytrynowych dropsów, którymi poczęstował przyjaciela i siostrę. Oboje zjedli cukierki ze smakiem. Albus zaproponował wyjście na dwór, tam lepiej mu się myślało.

- W szkole, gdy tylko miałem okazję, chodziłem na wieżę astronomiczną. Tam odrabiałem lekcje i spędzałem wolne chwile czytając książki- rozprawiał Dumbledore, gdy schodzili po schodach. Gellert przez chwilę wyłączył się i zamiast słuchać przyjaciela wypatrywał jego brata gdy zeszli na parter. Na szczęście uniknęli zgubnej konfrontacji z rudzielcem.- Reszta uczniów wolała kisić się w pokoju wspólnym. No pomijając pierwszo i drugoroczniaki, które hasały po błoniach- Albus uśmiechnął się do wspomnień.

Grindelwald w głębi duszy zazdrościł przyjacielowi dobrych wspomnień ze szkoły. Sam nie mógł się takowymi poszczycić. Byłby delikatny nazywając lata nauki udręką. Większość dni spędzonych w zamku Durmstrangu sprowadzała się do szukania kryjówki przed nawałem idiotów, prowadzenia eksperymentów na wszystkim co nawinęło się pod rękę - włącznie z uczniami - oraz odpędzania uporczywej myśli, że spędzi całe życie samotnie wykluczony ze społeczeństwa. Jednak musiał przyznać, że był wdzięczny ciotce za przedstawienie go Albusowi. Ten niesamowity chłopak natchnął go do wykreowania w głowie cudownej idei stworzenia nowego, lepszego świata.

- Co mamy zamiar robić?- zapytał blondyn, gdy wychodzili do ogrodu przez tylne drzwi kuchenne. Nie otrzymując odpowiedzi od przyjaciela zatrzymał się i położył dłoń na drewnianej framudze.

Albus odwrócił jedynie głowę i uśmiechnął się tajemniczo. Gellerta intrygowały takie zachowania, co Dumbledore skrzętnie wykorzystywał przy wielu okazjach.

- Najdroższy, czy musimy cokolwiek robić? - zapytał nie zwalniając kroku.

Grindelwald podrapał się po nosie. Albus i nic nie robienie nie miały ze sobą ni krztyny wspólnego. Jednak w tonie głosu jego ukochanego zabrzmiała pewna nuta, którą Gellert postanowił zinterpretować jako uwodzicielską.

Al nie miał w zwyczaju inicjować sytuacji, w których to on był górą, a Gellert poddawał się dowolnym jego działaniom. Tym dziwniejsze wydały się Grindelwaldowi okoliczności, gdy jego przyjaciel pstryknął palcami ręki trzymanej za plecami i stworzył zaklęciem drobny sztylet, który zmaterializował się w dłoni Albusa. Ostrze połyskiwało w blasku promieni południowego słońca, a drewniana rękojeść prześlizgiwała się między palcami długowłosego, bawiącego się punigałem przerzucając go z ręki do ręki. Posłał blondynowi kolejne nietypowe spojrzenie i już więcej się nie oglądał.

Gellert odepchnął się od framugi i postawił kilka większych kroków w stronę przyjaciela. Postanowił wedrzeć się Albusowi do głowy, ale wiedział, że nie zrobi tego bez jego przyzwolenia, więc liczył na konwersację w myślach, przy okazji której miałby okazję do zbadania innych rejonów świadomości Dumbledora. Nacisnął na niego i tak jak się spodziewał, wyczuł barierę, która po chwili jednak ustąpiła.

- Co ty knujesz Al?- zapytał delikatnie, jeszcze nie zabierając się do buszowania w jego głowie.

- Ja, nic- usłyszał i poczuł odpowiedź.

- Uważaj, bo ci uwierzę- sarknął i usłyszał śmiech pobrzmiewający echem w swoim umyśle. - Po co ci ten nóż?

- Dowiesz się w swoim czasie- klasyczna wymówka dobitnie uświadomiła Gellertowi, że Albus nie zamierzał mu wytłumaczyć swojego osobliwego zachowania, więc Grindelwald postanowił pociągnąć rozmowę, aby mieć okazję zajrzeć do umysłu chłopaka. Szedł coraz wolniej.

《Przysięga》Grindeldore Where stories live. Discover now