Piosenka

2K 210 163
                                    

Saurus wrócił zatrważająco szybko. Gellert dopadł do parapetu, gdy tylko usłyszał bicie jego skrzydeł. Ptak wylądował gwałtownie. Grindelwald bezceremonialnie podniósł go i już chciał odwiązać od nóżki wiadomość, gdy zorientował się, że jej nie ma. W panice jęknął cicho i zaczął przeszukiwać zdezorientowanego Saurusa. Sprawdził obie nóżki i dziób. Nigdzie nie było listu od Albusa.

- Zgubiłeś go?- zapytał mieszając na swojej twarzy i w swoim głosie strach ze złością. Włochatka patrzyła na niego z niezrozumieniem. - Nie, to niemożliwe,- Gellert zaczął mówić do siebie- jeszcze nigdy nie zgubiłeś listu, pewnie Albus nie mógł chwilowo odpisać. Zaraz odpowie i prześle tu swoją cholerną sowę.

Mówienie na głos nie należało u niego do codzienności, więc sam się zdziwił własnym zachowaniem. Kręcąc głową rozważał co robić w zaistniałej sytuacji. Brak wiadomości od Albusa oznaczał chwilowy brak zajęcia, a brak zajęcia oznaczał nudę. Gellert nie lubił się nudzić, a wyciąganie wspomnień z umysłu już mu się tamtego wieczoru nie uśmiechało. Wystukał palcami o parapet prostą melodię pochodzącą z jego rodzinnych stron. Westchnął rozglądając się w poszukiwaniu zajęcia, ale nic nie wpadło mu w oko. Wszystko uporządkowane nie miało w sobie już tego ładu, w którym dostrzegał inspirację i motywację do działania.

Jedynym zasługującym na uwagę przedmiotem był kubek parującej herbaty. Gellert poszedł po niego bez zastanowienia i wpił usta w ceramiczny brzeg pozwalając napojowi ostudzić się zanim dotrze do jego ust. Dmuchnął delikatnie, żeby wrzątek nie chlapnął mu w twarz i wziął maleńki łyk. Wciąż gorąca herbata miętowa smakowała bosko, a mimo wszystko jej rześkość dawała lekką ochłodę w ten upalny wieczór.

Rozsiadł się wygodnie na łóżku rozkoszując się kilkoma łykami napoju. Oparł głowę o ścianę za sobą i przymknął oczy. Miał chwilę na rozmyślania. Niemal od razu przyszedł mu do głowy pomysł. Potrzebujemy mapy. Tak, ja i Al musimy gdzieś zaznaczyć jakie miejsca chcemy odwiedzić. Uśmiechnął się na tą myśl. W głowie powstały mu niesamowite obrazy jak wspólnie z Albusem odwiedzają piękne miasta. Moskwa, Wiedeń, Rzym, Paryż. Wzrokiem wyobraźni podróżował po mapie.

Jego wzrok padł na Rosję. Był tam kiedyś, w wysokich górach należących ówcześnie do terenu tego kraju, szukał kogoś z krewnych, ale nie znalazł tej osoby. Mimo wszystko zapamiętał pobyt jako przyjemny, ugoszczono go, nakarmiono i nauczono piosenek. Och tak, Gellert nienawidził swojego głosu, ale spodobał się on kobietom z wioski, w której przebywał. Jednego wieczoru wszyscy mieszkańcy zebrali się w jednej chacie i zaczęli opowiadać historie. Wytłumaczono mu potem, że tak chcą ocalić od zapomnienia dzieje ich dziadów, pradziadów. Po opowiadaniu zaczęli śpiewać. Piękne piosenki ludowe urzekły Grindelwalda do tego stopnia, że nauczył się ich za namową pewnej czarownicy, u której gościł.

- Jak to szło?- mruknął pod nosem i wziął łyk herbaty. Próbował odkopać w pamięci tekst, melodię pamiętał, nie mógłby zapomnieć.- Pod obljaczkom derevo pochyleni... nie, jakoś inaczej- spróbował zaśpiewać, ale słowa nie pasowały do tego, co zapamiętał. - Pod obljaczkom jawir pochyleni, spiwat na nim ptaszok primilenij. Sluchaj miła jak tot ptaszok spiwat, że z lubowi nicz dobra nje bywat.- zaśpiewał mając przed oczami twarz Dumbledora.

Dawniej zgadzał się ze słowami piosenki; z miłości nic dobrego nie przychodzi. Teraz, gdy kochał Albusa wiedział, że miłość daje wolność i szersze spojrzenie na świat. Cieszył się, że doświadczył tego uczucia.

Cieszył się również, że nie został w tamtej wiosce. To było najpiękniejsze miejsce jakie w życiu widział, ale ambicje wzięły górę i odszedł w poszukiwaniu Insygniów Śmierci. Gdyby tam został, nigdy nie spotkałby miłości swojego życia.

《Przysięga》Grindeldore Where stories live. Discover now