Przeznaczenie

2K 222 68
                                    

Pierwszym co poczuł był delikatny pocałunek, z każdą chwilą przeradzający się w coraz bardziej pełną pasji pieszczotę. Dłonie Albusa spoczęły na jego talii. Wilgotne usta Dumbledora coraz mocniej i agresywniej przywierały do warg Gellerta, który w drodze wyjątku całkowicie uległ rudowłosemu. Długo to trwało zanim się od siebie oderwali, a gdy już tak się stało Albus nie odsunął się od Grindelwalda, tylko wtulił twarz w jego szyję.

- To było dobre- wymamrotał pozostawiając na bladej skórze mokre ścieżki naznaczone jeszcze drżącymi po pocałunku ustami.

Gellert nie odezwał się, jedynie mruknął z zadowoleniem. Po chwili jego ukochany odsunął się i chwycił jego obie dłonie. Bez słowa ruszyli z miejsca, Grindelwald ostrożnie prowadzony przez Albusa czuł się całkowicie bezpiecznie. Dobry zmysł orientacji podpowiadał mu, że idą w dół. Blondyn ani razu się nie potknął, nie zahaczył o nic nogą, jakby droga była zupełnie gładka i prosta.

Szli w całkowitej ciszy, a jednak było przyjemnie. Bardzo przyjemnie. Albus czasami kładł przelotnie dłoń na biodrze Gellerta lub znienacka całował blondyna w kark. Grindelwald po pewnym czasie poczuł, że idą po płaskiej powierzchni. Dumbledore puścił jego dłonie.

- Feniks- Gellert usłyszał jak Albus wypowiedział to słowo, a zaraz po tym do jego uszu dotarły dziwne odgłosy jakby szurania, których nie umiał do niczego dopasować.

Rudowłosy nagle objął go od tyłu i choć Grindelwald nie słyszał jego kroków, nie zareagował w żaden zauważalny sposób na niespodziewany dotyk. Albus trzymając dłonie na talii ukochanego naparł na niego, aby nakłonić go do pójścia w przód.

Po kilku krokach chłód przeszył ciało Grindelwalda wywołując dreszcz na karku. Gdzieś za sobą Gellert usłyszał ten sam nierozpoznany odgłos co poprzednio. Albus zatrzymał się, a blondyn natychmiast zrobił to samo.

- Mam nadzieję, że ci się spodoba Gellercie- powiedział Dumbledore przechodząc obok przyjaciela i stając naprzeciwko niego. Kroki pozostawiały po sobie wyraźne echo.- Witaj w mojej kryjówce.

Czarny materiał zniknął z oczu Gellerta ukazując mu niesamowity widok. Znajdowali się w przestronnej jaskini, do której światło wpadało przez rzadko rozmieszczone otwory w sklepieniu. Podłoga była idealnie płaska, co na pewno było efektem działań Albusa. Na kamiennych ścianach gdzieniegdzie rosły piękne rośliny, których barwne kwiaty roztaczały wokół słodki zapach. Nigdzie nie było widać wejścia, więc Gellert uznał, że było ukryte, a dziwny odgłos towarzyszył otwieraniu i zamykaniu się jaskini. Grindelwald rozglądał się wokół zauroczony.

- Ty to wszystko zrobiłeś?- zapytał patrząc na Albusa. Rudowłosy był wyraźnie zadowolony widząc, że jego ukochanemu podoba się to miejsce.

- Nie do końca wszystko, ale w większości.- zaczął Dumbledore, a Gellert już czuł, że to będzie długa historia. - Zeszłego lata dość mocno pokłóciłem się najpierw z moim przyjacielem Elfiasem, a potem z mamą i musiałem się trochę wyżyć.

- I zapewne przyszedłeś tu, nieprawdaż? - zapytał sztywno Grindelwald.

- Dokładnie- zgodził się Albus. - Rzuciłem dość mocny czar, przez co później musiałem użerać się z Ministrem. Ale opłacało się, bo odkryłem to miejsce.

- Musiałeś włożyć w to mnóstwo pracy- powiedział blondyn podchodząc krok bliżej do Albusa. - Pięknie tu.

Po tych słowach Gellert nachylił się i pocałował Dumbledora, który oplótł jego szyję ramionami. Stali po środku chłodnej jaskini całując się, jakby cały świat poza tym miejscem przestał istnieć. Obaj chcieliby, aby naprawdę tak się stało, gdyby wszystko zniknęło, mogliby stworzyć swój świat od nowa tak, aby mogli w nim razem żyć.

《Przysięga》Grindeldore Where stories live. Discover now