Dom

2.6K 266 118
                                    

Albusowi opadły ręce. Dosłownie, nagle zwiotczały i osunęły się wzdłuż ciała. Rozległ się przenikliwy, żałosny pisk smoka, który przerażony zaczął spadać i na szczęście w porę przypomniał sobie, że posiada skrzydła. Kilka intensywnych machnięć zamortyzowało upadek. Dumbledore z niedowierzaniem wpatrywał się w Gellerta, jakby nic poza blondynem nie istniało. Nawet odgłosy wydane przez alchemicznie stworzone zwierzę nie zwróciły jego uwagi.

- Co?- zapytał ogłupiały. Zamrugał kilka razy próbując zrozumieć czy Gellert na pewno powiedział to co usłyszał.

- Co nam szkodzi? Już i tak chcemy związać się jednym węzłem na całe życie, dlaczego w takim razie nie związać się drugim- Grindelwald wzruszył delikatnie ramionami i zgarnął z twarzy włosy, które rozwiewał ciepły podmuch letniego wiatru.

Albus wyraźnie nie wiedział co powiedzieć. Zmrużył oczy i dziwacznie wykręcił rękę sięgając nią za plecy aby pociągnąć się za długie włosy. Blondyn zacisnął zęby jeszcze bardziej uwydatniając już i tak wyraźną linię szczęki. Miał nadzieję, że Dumbledore zareaguje bardziej entuzjastycznie na jego propozycję, a tym czasem chłopak zaciskał dwa palce na nasadzie nosa intensywnie myśląc.

- Po pierwsze, nawet gdybym się zgodził, to kto niby miałby nam tego ślubu udzielić? - zapytał Albus i szybko uniósł palec widząc, że Gellert szykuje się do udzielenia odpowiedzi. Dumbledore miał zamiar kontynuować- Po drugie, nie uważasz, że na to za wcześnie?

- Młodsi od nas się pobierają- Grindelwald bardzo chciał postawić na swoim, ale z każdą chwilą widział w ukochanym większe przekonanie, że to zły pomysł.

Albus pochylił się i podniósł ostro protestującego smoka, który dopiero zdążył się otrzepać z trawy i leżących w niej płatkach kwiatów opadłych z drzew już dawno. Rudowłosy podrapał stworzenie pod brodą, czym skutecznie je uspokoił. Pokręcił głową, podkreślając tym gestem swoje następne słowa.

- Nie o to mi chodzi Gell. Znamy się półtora miesiąca. Kocham cię, to fakt, ale to poważna decyzja, którą trzeba przemyśleć. Przede wszystkim muszę ci przypomnieć, że muszę utrzymywać moją rodzinę. Nasza podróż odbędzie się dopiero gdy zarobię wystarczająco, aby mogli żyć dostatnie pod moją nieobecność. Poza tym małżeństwa mieszkają razem. Na dwóch mężczyzn w jednym domu ludzie szybko zwrócą uwagę. Pomijając fakt, że ty z Aberforthem pod jednym dachem to najgorszy możliwy pomysł.

Gellert słuchając go zaczynał rozumieć błędy swojego pomysłu. Jednak w głowie zaczęła kiełkować kolejna idea. Albus w kilku prostych zdaniach przekonał go do swojego punktu widzenia. Tego im było potrzeba. Głosu, który porwie ludzi, kogoś, kto przekona innych do ich wizji, do walki w imię Większego Dobra. Puki co ich pomysł opierał się na zdobyciu insygniów śmierci, których potęga skłoniłaby czarodziejów do podjęcia słusznej decyzji i dołączenia do Albusa i Gellerta. Nie chodziło o zastraszenie, a raczej prezentację siły i możliwości.

- Nawet gdybyśmy mieli się stąd wynieść i zamieszkać gdzie indziej,- kontynuował Al- to gdzie znajdziemy takie miejsce, w którym ludzie zaakceptują nasz związek? Z resztą mój brat za żadne skarby świata nie zgodziłby się na przeprowadzkę.

- Nawet dla dobra Ariany?- zasugerował Gellert zakładając ręce na piersi.

- Jak to?- Dumbledore nie zrozumiał przyjaciela.

- Pomyśl, dom z dala od wszelkich miast, z wielkim ogrodem, większym niż ten- powiedział i uśmiechnął się z wyższością. - Ari nie musiałaby spędzać większości dnia w domu, mogłaby swobodnie przebywać na dworze. Mieszkaliśmy na tyle daleko od miast, aby unikać ludzi i na tyle blisko żebyśmy mogli chodzić do pracy.

《Przysięga》Grindeldore Where stories live. Discover now