Listy

2.2K 217 70
                                    

Albusie

Przyszła pora na obiecane wyjaśnienia. Chciałem spędzić tę noc w domu ciotki z prostej przyczyny. Nawet tak naiwna osoba jak ona, mogłaby zacząć coś podejrzewać, gdybym spędzał u ciebie każdą noc. Co prawda ciocia myśli, że jestem niewiniątkiem, ale wolę nie ryzykować. Przepraszam, że wcześniej tego nie wyjaśniłem, ale jestem pewien, że uległbym twojemu urokowi i za twoją namową spędził z tobą kolejną noc. Będzie mi brakować twojego ciepłego ciała u mego boku. Myślę jednak, że możemy jutro udać się do lasu. Jestem pewien, że znasz tam miejsce, w którym moglibyśmy kochać się i nikt by nam nie przeszkodził. Odpisz jak najszybciej.

Gellert

PS. Nie przysyłaj Eldriga, wiesz, że za sobą nie przepadamy. Odeślij wiadomość przez moją sowę.

List był napisany i przywiązany do nóżki sowy Grindelwalda po niecałych pięciu minutach. Oczywiście przy swoim imieniu blondyn postawił znak Insygniów.

- Leć do Albusa- szepnął do Saurusa, swojej włochatki, która właśnie siedziała na parapecie i po polecenia swojego pana załopotała skrzydłami i zniknęła za oknem.

Gellert wiedział jak bardzo rumiany będzie Albus gdy przeczyta wiadomość, ale ta myśl wywołała u niego jedynie szeroki, usatysfakcjonowany uśmiech. Odszedł od okna pozostawiając je otwartym i z zadowoleniem ułożył się wygodnie na łóżku. Powoli rozpiął koszulę, aby choć trochę się schłodzić.

Och, będzie mu brakowało nagiego ciała Albusa, jego miękkości i irracjonalnie przyjemnego ciepła. Nie przytulał go w nocy, zbyt denerwował go upał lata aby dodatkowo się grzać, ale lubił tę świadomość, że Dumbledore leży obok. Wysunął z kieszeni różdżkę.

ALBUS napisał w powietrzu. Napis jarzył się błękitnym płomieniem. Nie miał pojęcia po co to zrobił, ale posłał imię na sufit, gdzie ogień wyrzeźbił jego idealną kopię. Po chwili zastanowienia odłożył różdżkę na pościel i delikatnie wyciągając rękę w górę mruknął Reparo. Albus był od niego lepszy w magii niewerbalnej, ale bezróżdżkowa była jego domeną.

Napis zniknął, a Gellert przymknął powieki analizując dzień, a wyjątkowo wiele się wydarzyło. Nocne rewolucje związane z prawdopodobnie proroczym snem, atak paniki Albusa, pomysł z braterstwem krwi, kretyńska ucieczka z domu Dumbledora, wypad do Londynu, przyjęte przeprosiny, smok, pomysł ze ślubem i domem, kłótnia, Potterowie. Chyba najbardziej ekscytujące niecałe dwadzieścia cztery godziny od dnia, kiedy wyrzucili go ze szkoły. Poszukiwania matki w szpitalach psychiatrycznych dała mu się we znaki, a ucieczka z groźnych lasów otaczających Durmstrang też nie była niczym przyjemnym. Prawie miesiąc włóczył się po świecie aby znaleźć krewnego, który by go ugościł. Jednak długo to nie trwało zanim jego "kochana" babunia wyrzuciła to na zbity pysk, bo okazało się, że nastoletni chłopak musi jeść, pić i mieć odpowiednie miejsce do spania. Kolejne tygodnie minęły, aż w końcu znalazł adres bardzo dalekiej krewnej- Bathilda Bagshot, jego około dziesięć lat starszej ciotki mieszkającej w Dolinie Godryka. Jako jedyna wyraziła szczerą chęć przyjęcia go pod swój dach, ale wiedział, że to nie może trwać wiecznie.

Sowa z głośnym łopotem skrzydeł wleciała przez otwarte okno. Poderwał się nieco wystraszony hałasem. Uśmiech rozjaśnił zamyśloną twarz, gdy chłopak zobaczył pergamin przywiązany do nóżki Saurusa.

- Chodź no tu- przywołał ptaka, który posłusznie podleciał i wylądował na wyciągniętym ramieniu Gellerta. Chłopak odwiązał wstążeczkę i położył liścik na swoim udzie. Podrapał ptaka pod dziobem, a zwierzę wydało z siebie zadowolony odgłos.- Leć, za chwilę cię zawołam.

《Przysięga》Grindeldore Where stories live. Discover now