60

3.4K 188 29
                                    

Poniedziałek, 17:40

Ja: Wesołych świąt : )

To najbardziej lamerska wiadomość jaką mogłam w ogóle wysłać na świecie.

Cztery tygodnie.

Tyle nie odpowiadałam na wiadomości, które tak właściwie przestały przychodzić po kilku dniach ale co się dziwić. I tak był wytrwały.

A to co mu napisałam wygląda jakbym zaznaczyła grupowo całą listę kontaktów i wysłała o tak.

Nie mam pojęcia co mnie podkusiło aby napisać do Dylana przecież dał mi wczoraj do zrozumienia, że nic z tego nie będzie.

Z nas.

Oczywiście chłopak nie wie, że ja to ja tylko ktoś kto na pewno nie ma na imię Lydia Hemmings.

Jestem okropną osobą.

W końcu powiedział mi, że podobam się jego bratu, Cole'owi.

Ciężko jest mi zrozumieć samą siebie.

Nieznany: Woah, jednak magia świąt istnieje!

Porzuciłam rozmyślania na temat swojej okropności jak tylko do moich uszu dotarł dźwięk nadchodzącej wiadomości.

Na moich ustach od razu zagościł znany uśmieszek zarezerwowany dla tego właśnie chłopaka.  Przygryzłam wargi wystukując odpowiedź.

Ja: Przepraszam, że tyle się nie odzywałam

Nieznany: Najważniejsze, że się odezwałaś

Nieznany: A teraz ja muszę cię przeprosić, zaraz zaczynam kolacje

W tym samym momencie usłyszałam krzyk mojej matki z dołu abym w końcu do nich zeszła.

Rzuciłam telefon na łóżko poprawiłam świąteczny sweter i udałam się na schody.

Zaczęły do mnie dobiegać głosy dlatego stanęłam jak wryta. Bliźniacy Sprouse u mnie na wigilii?

- Kogo podglądamy? - Tuż przy uchu doszedł mnie szept przez co się wzdrygnęłam o mało nie tracąc równowagi.

- Yyy... Nikogo. - Świetna odpowiedź Lydio, nie ma co.

- Który z tych chłopców ma na imię Nikt? Chętnie sobie z nim porozmawiam. Nie chce aby moja wnuczka trafiła na takiego idiotę jak moja córka. Opowiadali ci o poczęciu Seana? - Spytał dziadek Tom z poważną miną na co ja się skrzywiłam.

- Chyba nie chce o tym słyszeć. - Przyznałam skrępowana oraz jednocześnie obrzydzona. Zawsze kiedy myślimy o seksie naszych starych ogarnia nas zażenowanie. Wiem, że moi rodzice stali w kolejce po urodę ale i tak wydają się na to... Nie wiem, za starzy?

- A powinnaś! - Tom pomachał mi palcem przed twarzą. - Ten za przeproszeniem debil, przyznam, że zawsze lubiłem mówić na niego dzieciorób, ale wracając... Ten debil nawet nie potrafił się porządnie zabezpieczyć. Zapłodnił twoją matkę jeszcze jak była nastolatką i pojechał w tą swoją śmieszną trasę koncertową.

- Zawsze myślałam, że lubisz tatę. - Przyznałam nie do końca wiedząc jak opisać swoje obecne uczucia.

Dziadek zaśmiał się głośno poprawiając szelki przy spodniach.

- Lubię. - Potwierdził. - Co nie zmienia postaci rzeczy, że jest debilem.

- Tom, kochanie, daj naszej wnuczce spokój. - Odezwała się babcia Abi dzięki czemu mogłam zniknąć.

Szybko pokonałam stopnie i znalazłam się w salonie gdzie potwierdziło się to co miałam nadzieje, że mi się wydaje.

Przy stole siedzi mój ojciec z moimi braćmi oraz Cole i Dylan Sprouse.

Dlaczego w tej rodzinie nikt mnie nie uprzedza o takich rzeczach?

Przywitałam się ze wszystkimi i zajęłam miejsce.

Miejsce koło Cole'a, który się do mnie odwrócił i uśmiechnął ciepło.

Na jego ładnej twarzy pokazał się dołeczek, w który za każdym razem mam ochotę włożyć palec aby zbadać jego cudowność.

Ścisnął pod stołem moją dłoń na przywitanie.

Poczułam jak moje serce przyspieszyło bicia.

Oczywiście zdaje sobie sprawę, że wszyscy nas obserwują.

Mój tata przygląda nam się o dziwo z zaciekawieniem tak samo jak moi bracia. Dziadek, który właśnie usiadł przy stole z babcią pogroził blondynowi palcem jak mi przed chwilą, przez co chłopak zaśmiał się pod nosem.

Natomiast wyraz twarzy Dylana jest ciężki do odczytania. Właściwie mam wrażenie, że nie wyraża żadnych emocji.

Lekko się spięłam i odwróciłam wzrok.

- Co tak właściwie tutaj robicie? - Spytałam ponieważ powoli zaczęła zżerać mnie ciekawość. - Oczywiście nie żebyście byli nie chciani czy coś. - Szybko dodałam.

- Nasz ojciec spędza święta z rodziną swojej nowej partnerki. - Odpowiedział mi beznamiętnym głosem Dylan. Oczywiście Dylan Sprouse. - A mama umarła jak byliśmy mali.

- Przepraszam, nie wiedziałam.

- Nie szkodzi. - Uśmiechnął się do mnie lekko co mnie zaskoczyło.

- Co za skurwysyństwo! - Krzyknął Tom waląc pięścią w stół.

- Tato. - Rzuciła ostrzegawczo Rosalie, która właśnie przeszła z kuchni do nas. - Słownictwo.

- Nic nie szkodzi pani Hemmings. - Zapewnił ją Cole.

- Oh, mów mi Rosie. - Uśmiechnęła się do niego ciepło. - Pani Hemmings to moja teściowa.

- Okej. Rosie.

Po kolacji dalej siedzimy przy stole rozmawiając czy też może się przekrzykując nawzajem jak to bywa w mojej rodzinie.

Dziadek Tom ciągle ciśnie mojego tatę. Babcia Abi oraz moja mama ich uspokajają. Chłopcy nie mogą się powstrzymać od śmiechu a Cole co chwile niby to przez przypadek mnie dotyka.

Za ramię, odgarnia mi włosy z twarzy, muska delikatnie moje palce pod stołem.

Mam wrażenie, że jestem cała czerwona.

- Uwielbiam waszą rodzinę. - Przyznał blondyn na tyle cicho abym tylko ja go usłyszała.

Odwróciłam twarz w jego kierunku nie wiedząc wcześniej, że jesteśmy aż tak blisko.

- Jest trochę zwariowana. - Chłopak zaśmiał się na moje słowa owiewając moją twarz swoim ciepłym oddechem przepełnionym zapachem whiskey taty.

Przez jeden dziwny moment zapragnęłam go pocałować.

Spojrzałam na jego usta po czym odwróciłam głowę wracając do rzeczywistości.

- Hemmo idziesz zapalić? - Szturchnął Dylan mojego brata pytając go na tyle cicho aby starsza część stołu ich nie usłyszała.

Dylan kiwnął mu głową od razu podnosząc się na nogi.

Wychodząc chłopak jeszcze spojrzał dziwnie na mnie oraz swojego brata po czym zniknął za drzwiami.

Chyba najdłuższy jak do tej pory, mam nadzieje, ze się wam podoba :)

Love you LydiaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang