80

2.1K 142 28
                                    

Przełykam głośno ślinę przechodząc przez drzwi stołówki. Nie wiem co mnie napadło aby przyjść tutaj na lunch. Może zostałam tu przywiedziona zwykłą ciekawością tego jak zachowywać się będzie Dylan mając lekką nadzieję, że jakoś to wszystko wróci do normy. Albo może po prostu jestem jakąś masochistką.

Idę dwa kroki za Val, od rana otacza nas dziwna cisza. Niby coś tam rozmawiamy ale to brunetka głównie mówi czy też raczej stara się mówić  a ja mruczę coś pod nosem niezrozumiałego w odpowiedzi.

Zabieramy tace i nakładamy na nie to na co mamy ochotę a następnie idziemy do stolika.

Na miejscu zauważam, że przy naszym stałym stoliku siedzi tylko Cole oraz Will. Czuję jednocześnie ulgę oraz rozczarowanie. Sama nie wiem co mam o tym myśleć.

Zajmuje krzesło obok Harisa na co ten uśmiecha się do mnie promiennie.

- Dobry wybór Hemmings! - Zaśmiał się na co uśmiechnęłam się nieco blado. - Co ty taka niemrawa, huh?

Rozejrzałam się łapiąc na chwile spojrzenie Cole'a Sprouse'a, wyraz twarzy ma podobny do mojego. Poczułam jakby ktoś ściskał mi wnętrzności.

Wróciłam do twarzy Willa i rzuciłam pierwsze lepsze wyjaśnienie.

- Jest poniedziałek, prawda? - Pokiwał ze zrozumieniem głową.

- Racja. - Parsknął a ja tymczasem zabrałam się do jedzenia swojej sałatki owocowej. - Właściwie Sprouse, ty dzisiaj chyba wygrywasz konkurs pod tytułem ‚koszmarność dnia' ale jak już Lyd to powiedziała, jest poniedziałek wiec ci wybaczymy. - Brunet puścił w jego kierunku buziaka.

Cole wywrócił oczami rzucając krótkie ‚spierdalaj Haris'.

Nabiłam truskawkę na widelec, który skierowałam do ust. Już chciałam zacząć przeżuwać kiedy do naszego stolika podeszły osoby, których kompletnie się nie spodziewałam. O mało się nie udławiłam. Cztery krzesła się odsunęły i zaraz następująco usiedli Dylan z Sofią oraz Nicole i Josh.

Spojrzałam na Valerię, która mimowolnie pobladła wpatrując się na zmianę to na Josha to na Nicole. 

Odnoszę wrażenie, że Dylan Sprouse również nie wygląda dziś najlepiej, włosy ma przygniecione z jednej strony jakby za długo leżał na tej stronie. Ma lekki zarost co raczej mu się nie zdarza a bluzę ma chyba założoną na odwrotną stronę.

Poczułam pod stołem kopnięcie, podniosłam głowę i zauważyłam, że Val wbija we mnie ostre spojrzenie. Za długo się na niego gapiłam?

Dylan wymienił kilka słów z bratem oraz przyjacielem ale nie bardzo zrozumiałam o czym tak właściwie chłopcy mówili. Następnie blondyn pocałował Sofię w czoło i zabrał się do jedzenia. Dziewczyna zachichotała nakręcając kosmyk włosów na palec.

Ughhhhj! To jakiś koszmar. Zaczęłam się szczypać w rękę mając nadzieje, że zaraz się obudzę.

Nic z tego, ręka zrobiła się czerwona i przy okazji zwróciłam na siebie uwagę Nicole.

Spojrzała na moją dłoń a następnie przeniosła spojrzenie na moją twarz. Oczy jej błyszczą złośliwie. Znam to spojrzenie doskonale. Po czymś takim zawsze ktoś obrywał od niej cios w śledzionę. No okej, może nie dosłownie ale wiecie co mam na myśli.

- Kopę lat. - Zaśmiała się blondynka. - Zdążyłaś już się doprowadzić do porządku? - Poczułam jak krew wypełnia mi policzki przez co pewnie przypominam pomidora albo nawet i gorzej, buraka. Doskonale wiem do czego pije, jej plotka już dawno przestała żyć ale sama myśl o tym przypomina mi jak się wtedy czułam okropnie.

Moje długie milczenie tylko ją rozbawiło. Zauważyłam, ze chłopcy zaczęli nam się przyglądać z zaciekawieniem co jeszcze bardziej mnie zawstydziło.

Blondynka wygięła usta w podkówkę.

- Czyli jednak nie? Ojej, biedactwo.

Zauważyłam, że Dylan marszczy mocno brwi a Sofia przybrała rozbawiony wyraz twarzy. Cole patrzy to na mnie to na Nicole a Josh jakby nieobecny wpatruje się w Valerię nie zważając na to co dzieje się dookoła. 

- Zamknij tą pierdoloną jadaczkę Nicole. - Warknęła Val wprawiając wszystkich w osłupienie.

Przyjaciółka złapała mnie za rękę i pociągnęła do pozycji stojącej.

- Nie będę siedzieć z tymi pieprzonymi pustakami. - Warknęła i właściwie wywlokła mnie ze stołówki zostawiając za nami towarzystwo z rozdziawionymi ustami.

Love you LydiaWhere stories live. Discover now