81

2K 131 28
                                    

Leżę zasypana kartkami na łóżku w swoim pokoju. Przygryzłam ołówek przypatrując się zadaniu z matematyki w podręczniku.

Wpatruje się w to już od dłuższego czasu. Nie potrafię się kompletnie skupić na tym na czym powinnam.

Moje myśli cały czas krążą po obszarze, po którym nie powinny a na dodatek z pokoju Dylana dobiegają mnie ciągle jakieś hałasy. Muzyka pomieszana ze śmiechami.

Nie mogąc już dłużej wytrzymać cisnęłam ze złością zeszyt przez długość pokoju aż ten zatrzymał się uderzając z hukiem w drzwi. Nakręcana wściekłością zaczęłam zrzucać wszystko co znajduje się na materacu aż usiadłam zdyszana na środku rozglądając się dookoła nowego bałaganu.

Do moich uszu dobiegł głośny pisk na co zerwałam się w ciągu sekundy i wyparowałam na korytarz. Otworzyłam drzwi do pokoju brata z taką mocą, że te uderzyły w ścianę robiąc przy tym niewyobrażalny hałas, który poniósł się po domu.

Dobrze, że rodziców jeszcze nie ma, pomyślałam szybko a następnie skupiłam swoją uwagę na czterech parach oczu, które się teraz we mnie wpatrują.

- Lydia, wszystko w porządku? - Spytał Dylan powoli do mnie podchodząc.

Przeniosłam na niego spojrzenie z Dylana Sprouse siedzącego na kanapie z Sofią dopiero jak ułożył swoje dłonie na moich ramionach.

Mój starszy brat spojrzał na mnie spod ściągniętych ku dołowi brwi.

- Bądźcie ciszej, uczę się. - Wysyczałam wyrywając się blondynowi.

Jak tylko z powrotem znalazłam się w pokoju osunęłam się plecami po drzwiach na podłogę.

Mam ochotę krzyczeć i płakać jednocześnie.

Nie mogę uwierzyć, że tu ją przyprowadził.

Złapałam za zeszyt, który tu wcześniej rzuciłam i powtórzyłam czynność tyle, że teraz skierowałam go w kierunku okna i wykonałam z dużo większą złością.

Podparłam się dłońmi i ruszyłam w owym kierunku. Szklana powłoka była uchylona a zeszyt przeleciał wprost na podwórko. Wyjrzałam na dół. Kartki unoszą się na powierzchni basenu.

Westchnęłam głośno wiedząc co teraz muszę zrobić. Wyszłam na schody i już po drodze wpadłam na pewien pomysł.

Wychodząc na patio puściłam głośno muzykę a zanim dotarłam do lini brzegu zostałam w samej bieliźnie.

Wyłowiłam wszystkie skrawki papieru i położyłam na brzegu a następnie zaczęłam się rozkoszować przyjemnie ciepłą wodą.

Staram się nie myśleć, że Sofia Vega jest w moim domu razem z Dylanem Sprousem.

- Wszystko w porządku? - Dobiegło do moich uszu po raz kolejny raz tego wieczoru to samo pytanie.

Ustawiłam się w pozycji pionowej w wodzie aby spojrzeć na osobę, która za mną przyszła.

Na brzegu basenu kuca Will Haris przyglądając mi się z troską w oczach.

Podpłynęłam do niego i złapałam się dłońmi za drabinki.

Przeczesałam mokre włosy palcami i spojrzałam do góry na bruneta wzruszając ramionami.

Uśmiechnął się delikatnie po czym spojrzał na moje dłonie.

- Pomóc ci wyjść? - Spytał mimo, że znajduje się przy drabince, która po coś się tutaj znajduje.

Mimo wszystko uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił, jego malutki uśmiech powiększył się docierając do oczu i rozświetlając jego przystojną twarz.

Podałam mu dłoń, za którą od razu chwycił.

Podkuszona przez samego diabła pociągnęłam go na tyle mocno, że stracił równowagę i wylądował w wodzie obok mnie.

Stanął na proste nogi i potrząsnął głową aby otrzepać wodę z włosów jak pies. Zaśmiałam się cicho.

- Nie wierze, że to zrobiłaś. - Wychrypiał przecierając twarz dłonią.

Po raz kolejny wzruszyłam ramionami z miną niewiniątka.

To dosyć niesamowite jak szybko mój nastrój się zmienił.

Chłopak zaczął mnie chlapać na co pisnęłam głośno oraz oddałam z nawiązką.

Zaczęliśmy się wygłupiać z głośnym śmiechem aż w pewnym momencie po prostu stanęliśmy przypatrując się sobie.

Woda mu kapie z grzywki na czoło, jedna kropelka zabłądziła mu na ustach. Oczy błyszczą wesoło.

Przełknęłam głośno ślinę.

- Widzę twoje sutki Hemmings. - Odezwał się psując całą chwilę.

Ochlapałam go jeszcze zanim zanurzyłam się tak aby cała się zakryć w wodzie, na nic się to nie zdało.

Twarz zrobiła mi się czerwona i wykrzywiłam usta w brzydkim grymasie.

Will widząc to wszystko ściągnął swoją bluzę, w której dalej się znajduje i nałożył mi na ramiona abym się okryła. 

Love you LydiaWhere stories live. Discover now