I [방찬]

490 26 4
                                    

[T.I] przetarła oczy. Pokój wydawał jej się znajomy, jednak nie wiedziała skąd. Nie znajdowała się na łóżku, leżała na podłodze, próbowała sobie przypomnieć co takiego zrobiła, jednak nie była w stanie.
- Jednak żyjesz. Mogłabyś już zdechnąć. - usłyszała czyiś głos, spojrzała w górę. Przed nią stał wysoki blondyn, jednak nie był to Felix.
- Wstawaj, masz dwie minuty żeby zejść na dół, inaczej tym razem nie zawacham się podnieść na ciebie ręki. - zagroził jej, wychodząc z pomieszczenia. [T.I] obejrzała dokładnie wszystko co się tam znajdowało, jednocześnie ubierając się w szkolny mundurek. Wtedy zauważyła, że bransoletka, którą ma na nadgarstku ma wygrawerowane "[T.I] + Chan" co sugerowało, iż owy blondyn ma tak na imię.
- Minuta pięćdziesiąt osiem, zdążyłaś, a teraz chodź do szkoły I pamiętaj, masz udawać, że jesteśmy idealną parą, a przed każdym wejściem do klasy standardowo, głęboki pocałunek, inaczej dobrze wiesz co będzie. - rzekł szorstkim tonem głosu, nawet na nią nie patrząc.
- Tak, zamknięcie w pokoju I zakaz kontaktu z ludźmi. - odpowiedziała, wywracając oczami.
- Cudownie, widać, że się rozumiemy. - uśmiechnął się I potargał jej włosy. Mimo tego, jak się wobec niej zachowywał, [T.I] musiała przyznać, że jego uśmiech był anielski. Weszli do budynku trzymając się za ręce I uśmiechając się szeroko.
- Nie było aż tak źle, ale mogłabyś się bardziej postarać. Wiem, że umiesz ładniej to udawać. Prawda [T.I]? -spytał, gładząc jej plecy, co jakiś czas mocniej uciskając na poszczególnych miejscach, gdzie pamiętał, że zostawił siniaki I są jeszcze w miarę świeże. Dziewczyna syczała za każdym razem gdy to robił.
- Możesz przestać? To boli.
- A co? Zrobisz mi coś? Tylko spróbuj, a już nigdy nie zobaczysz swojej rodziny. A oni ciebie. Rozumiemy się? Chyba, że wolisz szpital psychiatryczny. - odparł, patrząc na nią z wyższością, na co ta od razu zamilkła I skierowała swój wzrok na własne stopy.
[T.N] usiadła na łóżku I schowała twarz w dłonie. - Jeszcz długo muszę cierpieć? - zapytała samą siebie.
- W zasadzie...mój zegarek wskazuje, że powinnaś umrzeć za...trzy miesiące. - odpowiedział Felix, który niespodziewanie pojawił się przy niej.
- A ty skąd tutaj?
- Ja? Ze Świata Zawieszonych. Nie wiesz? Przecież ci to mówiłem.
- Ale...nie powinieneś tam być?
- Głupia ty, jestem czymś w stylu anioła stróża. Pokazać ci? Patrz! - otworzył szafę I wyciągnął z niej zabawkowe skrzydełka anioła, po czym założył je na siebie.
- Popatrz! Aniołek! - biegał po całym pokoju, skacząc I machając ramionami, by jeszcze bardziej upodobnić się do niego.
- Dobra, dobra, bądź tym aniołem czy czym tam chcesz. - machnęła ręką, a blondyn zniknął, jak tylko do pokoju wszedł Chan.
- Rozmawiałaś z kimś?
- Nie, wydawało ci się, przecież jestem sama w pokoju. Jedyną osobą z mogłabym rozmawiać to ja. - odpowiedziała ze strachem w oczach. Chan spojrzał na nią, jednak po chwili odpuścił.
- Wstawaj, moi rodzice chcą cię zobaczyć. - dodał I wyszedł, zostawiając [T.N] samą.
- Tylko się zachowuj. Pamiętaj, jesteśmy ze sobą szczęśliwi I kochamy się najmocniej na świecie. - zacisnął dłoń na jej ręce, przez co powstał czerwony ślad.
- Mógłbyś uważać, to nie zniknie za dwie minuty. - skarciła go, jednak ten nie zdążył jej odpowiedzieć, ponieważ drzwi otworzyły się, a w nich stanęła wysoka kobieta.
- Chan! W końcu jesteś! Myśleliśmy z ojcem, że już o nas zapomnieliście, dalej, wchodźcie. - uśmiechnęła się promiennie, przepuszczając ich.
- Więc jak tam u was? Macie już jakieś plany na przyszłość? Studia, praca, cokolwiek? - dopytywała rodzicielka.
- Mamo, spokojnie, jeszcze się zapowietrzysz. Jak na razie [T.I] I mnie świetnie się powodzi. Teraz myślimy o studiach, bo są ważne w tym dzisiejszym świecie. - odpowiedział Chan, a [T.I] tylko przytaknęła.
Resztę pobytu u państwa Bang przebiegła bardzo dobrze I w okolicach godziny dwudziestej trzeciej wrócili do domu.
- Nawet, nawet. Może uda ci się przekonać mnie, że wcale nie jesteś takim zerem I zasługujesz na szacunek, hm? Jeszcze tylko jedna, mała rzecz, od dziś masz mi służyć tak długo, aż ja nie powiem stop. Rozumiemy się? - chwycił jej podbródek, zmuszając do spojrzenia na niego.
- Z jakiej racji miałabym ci służyć? - zapytała.
- Bo ja tak mówię, a co? Tak szybko chcesz zostać sierotą? - spytał, jakby na zaczepkę, a ta posmutniała I pokiwała głową.
- Nie, nie chcę tego. - odpowiedziała.
- No I świetnie, a teraz idź spać.
- Chan, mogłabym dzisiaj...no wiesz...spać z tobą? Ostatnio czuję się tak samotnie...- poprosiła, a ten spojrzał na nią pogardliwie.
- Chciałabyś. - dziewczyna popatrzyła na niego błagalnie, a ten westchnął.
- No dobra. Ten jeden raz. - odpowiedział I oboje, już przebrani poszli spać.

Suicide/Stray Kids[✓]जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें