II [방찬]

426 28 0
                                    

[T.I] weszła po cichu do domowego studia Chana. Wiedziała, że bardzo nie lubi jak ktoś mu przeszkadza, a w szczególności ona. Zdążyła już nauczyć się kilku zasad, których trzyma się Bang: Nie przeszkadzać mu, gdy zaczyna pisać piosenkę, nie zaczynać kłótni, pogodzić się ze swoim losem, bo inaczej zmieni życie każdego w piekło, a najlepiej udawać, że się nie istnieje. [T.N] dokładnie zdając sobie sprawę z tego, że łamie jego zasady, ale pomimo wszystko obchodziło ją życie Chana.
- Channie, wiem, że nie powinnam, ale siedzisz tutaj drugi dzień, nie odzywasz się, nie widzę żebyś wychodził z pokoju, a jedzenie, które ci podstawiam jest nie ruszone. Wszystko jest okej? - zapytała I odsunęła się, by w razie gdyby zamachnął się ręką, ona nie ucierpiała.
- Wyjdź I wróć jak będziesz miała jakiś istotny powód. Nie obchodzi mnie twoje zainteresowanie mną. Powiedziałbym, żebyś sobie poszła do znajomych I przestała zawracać głowę, ale ciebie nikt nie chce. Weź przestań oddychać, bo denerwujesz mnie tym, że wymieniasz tlen na dwutlenek węgla. - odpowiedział, nawet nie odwracając wzroku od kartki.
- Robię coś ważnego, jestem zajęty, rozumiesz co to czy jesteś tak tępa, że nie wiesz co to znaczy nie przeszkadzać? - dodał, agresywnie wykreślając zdania. [T.I] nie chcąc jeszcze bardziej go prowokować, opuściła pokój. Kilka razy odwiedziła jego domowe studio, jednak za każdym razem jedyne co otrzymywała, to słowa na temat jak wielkim to nie jest dla wszystkich zerem.
- A może on ma rację? Jestem daleko od rodziny, nikt mnie nie przyjmie pod swój dach, bo nie uwierzą, że taki naprawdę jest Chan. Ciągle mu przeszkadzam, anu razu nie udało mi się go zadowolić. Nie...on chce mnie wyniszczyć psychicznie, nie mogę mu się dać tak łatwo. - powtarzała sobie w myślach, błądząc po ulicach Seulu. Chciała udać się w miejsce, gdzie nie będzie ludzi. Chciała pobyć sama, jednak w Korei ciężko znaleźć takie miejsca, skoro nawet opuszczone stacje kolejowe są siedliskiem bezdomnych, gimnazjalistów lub ludzi uzależnionych od narkotyków.
- Potrzebujesz komu się wyżalić?
- Idealny timing Felix.
- Może pójdźmy w spokojniejsze miejsce? Mnie ludzie nie widzą, ale ciebie tak I to dziwnie wygląda. Co powiesz na tory? Te koło opuszczonego dworca. Tam siedzą tacy sami ludzie jak ty. - zaproponował, a [T.N] przystała na jego propozycję.
- Dobra, teraz mów wszystko co leży ci na sercu...znaczy się I tak wszystko wiem, ale potraktuj mnie jak swojego przyjaciela, który o niczym nie wie. - objął ją ramieniem, z jednej strony nie wiedział czy może sobie pozwolić na taki ruch, ale z kolei wiedział, że ją to uspokoi.
- Po prostu Chan, trzeba coś więcej? - odwiązała swoją bandanę z przedramienia, pokazując mu świeże rany cięte. - Ja...ja chyba tak długo nie dam rady. Felix, powiedz mi, dużo mi jeszcze zostało? - zapytała, jednak ten znalazł nagle zainteresowanie w źdźble trawy z biedronką na nim.
- Ciągle mi wypomina, że gdyby nie on byłabym martwa, bo nikt inny mnie nie chce. Czasem chciałabym od niego uciec, ale faktycznie, bez niego jestem bezradna. Gdyby nie on może mieszkałabym pod mostem, ewentualnie skończyła ćpiąc mefedron czy inne substancje I pewnie przedawkowałabym je. - kontynuowała, widząc, że Lee nie zamierza jej przerywać. Felix jeszcze raz spojrzał na zegarek.
- [T.I], co powiesz na powrót do domu?
- Czemu? Jeszcze nie jest tak ciem...czyli to już ten moment? Felix, czy będę cierpieć? Co jak się nie zobaczymy?
- Spokojnie, zostałem ci przydzielony na zawsze. Co do tego czy będzie boleć...nie wiem, chyba podcinanie żył boli. - odpowiedział I razem wrócili do domu, mając nadzieję nie spotkać na swojej drodze Banga.
- F-felix, mógłbyś być przy mnie przez cały ten czas? - zapytała patrząc w napełniającą się wodą wannę.
- Nawet nie miałem zamiaru wychodzić. - podał dziewczynie żyletkę, a ta chwytając ją weszła do wanny. [T.I] chcąc jak najszybciej mieć to za sobą od razu przejechała ostrzem w pionie po tętnicy. Po głębszym nacięciu syknęła, roniąc kilka łez. Lee chwycił jej krwawiącą dłoń, co jakiś czas pocierając kciukiem wierzchnią część.
- Spokojnie, to tylko chwilowe. Niedługo przestanie boleć. - zapewniał ją, a ta robiła kolejne nacięcia. Gdy było ich dostatecznie dużo, zamknęła oczy I ostatkami sił powiedziała:
- Otwórz drzwi, niech Chan zobaczy do czego doprowadził.
Blondyn wykonał jej polecenie I na rezultat nawet nie musiał długo czekać, bowiem chwilę po tym, do drzwi zapukał Bangchan.
- Jesteś tam? - brak odpowiedzi. - [T.I] słyszę jak leci woda, mogłabyś łaskawie otworzyć? Wiecznie wstrzymywać nie będę. - dodał, jednak I tym razem nie dostał odpowiedzi. Postanowił wkroczyć do środka. Ujrzał [T.N] w wannie pełnej krwi. Spojrzał na jej przedramię, domyślił się, że było to samobójstwo. Spojrzał na jej martwe ciało ze wstrętem, po czym chwycił telefon, w celu zadzwonienia do jej rodziców.
- Tak, nie żyje...nie wiem dlaczego...ja...co ja zrobiłem nie tak? Byłem dla niej taki dobry...może to ludzie z otoczenia tacy dla niej byli, tylko dlaczego mnie o tym nie poinformowała? - mówił z udawanym płaczem, jednak brzmiało to bardzo realistycznie.
- Nie...ona mi kiedyś mówiła, że nie chce pogrzebu I być pochowana bez nagrobka, tak...mi też jest z tym ciężko, do widzenia. - Chan rozłączył się, a po załatwieniu swoich potrzeb wrócił z dużym, czarnym workiem do którego przeniósł ciało martwej [T.I].
- A może jakiś szacunek do zmarłej? - zapytał Felix, jednak zapomniał, że nikt go nie widzi, a tym bardziej nie słyszy. Bang chwycił worek, a następnie przez okno, wyrzucił jej ciało. Potem to samo stało się z łopatą.
- Ty cholerny zwyrodnialcu, nawet po jej śmierci ci mało? Zakopujesz ją jak jakiegoś Burka! - krzyknął Lee, jednak I tym razem jego krzyk na nic się zdał.

Suicide/Stray Kids[✓]Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum