XV [창빈]

252 18 0
                                    

      Od tego dość nieprzyjemnego incydentu minęło już kilka dni, jednak [T.I] wciąż nurtowała jedna kwestia, a mianowicie skąd tamta osoba z którą się kłóciła, wiedziała kim ona jest. Było to o tyle nietypowe, że dziewczyna nie dostała żadnej informacji od Felixa, jakby on sam nie wiedział kim on tak naprawdę jest.

- Ocknij się [T.I], zaraz mi tutaj pod samochód wpadniesz i co wtedy? - spytała jej przyjaciółka. 

- Spokojnie, nie umrę tutaj - uśmiechnęła się do niej. - Przynajmniej nie teraz. - dodała prawie że niesłyszalnie. Dziewczyny akurat szły do domu [T.N] w celu spędzenia ze sobą czasu. Na dworze zaczęło padać, a te, nie chcąc być mokre, postanowiły pójść do mieszkania tej, do której jest bliżej.

Gdy w końcu dotarły do środka i osuszyły się, obydwie usiadły na łóżku [T.I] i zaczęły opowiadać o tym, co ostatnio zmieniło się w ich życiu, jako, że na co dzień, były z dala od siebie, a gdy tylko miały czas dla siebie, spędzały go w swoim towarzystwie. 

- Wiesz, kilka dni temu, jak miałyśmy iść do tego parku rozrywki, miałam konfrontację z jakimś gościem, który chamsko wepchnął się do kolejki tuż przede mnie. No to zwróciłam mu uwagę, a ten mnie tylko wyśmiał. 

- Jak wyglądał? - spytała jej przyjaciółka, chciała stwierdzić czy może ona zna taką osobę. 

- Nie przyglądałam mu się uważnie...wiem, że był niski, gdzieś może wzrostu twojego brata...- zaczęła

- Chwila, mój brat ma dwanaście lat. Jesteś pewna, że mówisz o osobie w naszym wieku? - zapytała, śmiejąc się cicho

- Tak jestem pewna, teraz mi nie przerywaj. Dokańczając, był niski, ubrany jak trup, cały na czarno i pamiętasz jak na nasz ostatni rok w gimnazjum wprowadzono te kanapki?

- Te takie trójkątne? 

- Dokładnie te, no, to jego linia szczęki i podbródek były jak te kanapki. - powiedziała pełna powagi, na co druga wybuchła nieopanowanym śmiechem.

- Nie zdechnij z braku powietrza. - mruknęła

- P-przepraszam, ale to twoje porównanie i do tego jeszcze ten ton głosu...- mówiła, nie przestając się śmiać. 

Dopiero dźwięk tłuczonego szkła przerwał im tą błogą radość. Bowiem przez okno [T.I] przeleciał spory odłamek cegły do której przyczepiona była kartka. Nie było mowy o jakieś pomyłce, na cegle wypisano czarnym markerem jej imię i nazwisko. Pech jednak chciał, by nieszczęsne okno znajdowało się nad łóżkiem dziewczyny, przez co odłamki szyby powbijały się w ciała dziewczyn. Szybko wstały z miejsca zdarzenia, uważając przy tym, by nie pokaleczyć się bardziej, po czym udały się do łazienki, w celu usunięcia wszystkich kawałków. 

Po pomyślnym usunięciu szkła, [T.I] ostrożnie podniosła z podłogi cegłę i odwinęła papierek, który okazał się być listem zaadresowanym do niej. Czytając każde kolejne słowo, jej oczy robiły się coraz szersze, nie wierząc w to, co zostało tam napisane. - T-to jakiś absurd... - szepnęła. - Zakończmy to spotkanie, okej? Odprowadzę cię do domu, by było bezpiecznie. - dodała. 

- Czekaj, nie rozumiem tu czegoś. Po co taki pośpiech? Co się stało? - zapytała jej przyjaciółka i zabrała kartkę z dłoni [T.I]. Treść tego listu ogólnie mówiąc zastraszała dziewczynę, jakoby Changbin, który jest również autorem owej wiadomości, miał zabić całą jej rodzinę, jeżeli ona sama nie popełni samobójstwa. 

- To jest chore...zamierzasz gdzieś to zgłosić? - spytała

- To nie czas na rozmowę, chodź, odprowadzę cię do przystanku autobusowego. Im więcej ludzi będzie w jednym miejscu tym większe szanse przeżycia. - odpowiedziała jej. 

Dziewczyny prędko ubrały się i w pośpiechu wyszły z domu [T.I]. Przez całą drogę trzymały się za ręce, by mieć pewność, że ta druga jej nigdzie nie zostawiła. 

- Do zobaczenia [T.I] - powiedziała wesoło jej przyjaciółka, wsiadając do autobusu, jakby w ogóle nie martwiła się o to, że jej również może się coś stać. 

- Tak...do zobaczenia. - odpowiedziała jej i pomachała w jej stronę, patrząc jak środek komunikacji miejskiej powoli odjeżdża z przystanku. Dziewczyna spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu, była zaledwie dwudziesta pięćdziesiąt cztery, więc na ulicach było jeszcze w miarę widno. Postanowiła poczekać na przystanku obok ruchliwej ulicy, by gdy będzie już ciemno, wykonać swój ostateczny ruch, nie tylko dlatego, że takie było jej przeznaczenie. Chciała ona bowiem chronić swoich bliskich przed śmiercią, nawet jeśli nie była to jej prawdziwa rodzina. 

Gdy wybiła godzina dwudziesta druga, a na dworze jedyne co oświetlało drogę to uliczne lampy oraz światła jadących samochodów. [T.N] wstała z miejsca, rozejrzała się dokładnie i gdy autobus odjeżdżał, zwiększając swoją prędkość, ta rzuciła się pod koła jadącego pojazdu.

Suicide/Stray Kids[✓]Where stories live. Discover now