🌸12🌸

2.7K 204 61
                                    

Nie pisałam nic przez miesiąc i teraz mam problem z utworzeniem najprostrzego zdania. BRAWO JA

***

Wcisnąłem włącznik światła, wchodząc do pokoju. Dotychczas skąpane w mroku pomieszczenie rozświetliło się jasnym żółtym światłem. Ściągnąłem spodnie i bluzkę, w których chodziłem cały dzień, pozostając w samych bokserkach, a brudne ubrania cisnąłem w kąt pokoju, z myślą, że sprzątne to później.

Usiadłem na krawędzi łóżka przeciągając się leniwie, od przyjazdu krewnych ciotki minął już dobry tydzień. Nie spodziewałem się, że zostaną tutaj aż tak długo. Przez ten czas zdążyłem stwierdzić, że są to bardzo dziwni ludzie. Dorośli przez cały czas rozmawiali ściszonymi głosami odganiając od siebie dzieci, a zwłaszcza mnie, a męska część rodziny codziennie wychodziła z domu i znikała w lesie, wracając dopiero po paru długich godzinach. Skrzynki, które ze sobą przywieźli zostały schowane razem z paczką, którą kiedyś przyniosłem z miasta w składziku pod schodami i zamknięte na kłódkę. Kiedy chciałem się dowiedzieć o co z tym wszystkim chodzi zostałem spiorunowany podejrzliwym wzrokiem i odesłany do pokoju jak małe dziecko. Jakby tego było mało od paru dni miałem wrażenie, że w nocy ktoś przychodzi do mojego pokoju i uważnie mnie obserwuje.
Na mysl o tym przeszły mnie dreszcze .

Podciągnąłem kolana pod brodę i objąłem je rękami. Na szczęście, cały czas była przy mnie Emilka.
Odkąd tu przyjechała prawie w ogóle się odemnie nie oddalała, obydwie razem z ciotką bardzo się o mnie martwiły, gdy na początku chodziłem smutny i nie miałem na nic ochoty. Dziewczyna ciągle starała się ze mną rozmawiać i rozśmieszać mnie. Byłoby to nawet miłe gdyby nie to, że co jakiś czas wypytywała mnie o różne dziwne rzeczy. Przez chwilę miałem nawet wrażenie, że została na mnie nasłana przez ciotkę lub rodziców, ale szybko odpędziłem od siebie tę myśl. To głupie...
Mimo wszystko dzięki dziewczynie na chwilę zapomniałem o Jaśminie i byłem w stanie choć na moment zagłuszyć dziwną pustkę, która mnie ogarnęła gdy znalazłem list od niego.

Spochmurniałem lekko na mysl o chłopaku i bezmyślnie sięgnąłem po zeszycik leżący na stoliku obok. Był to pamiętnik, który ostatnio zacząłem czytać, przez to co się ostatnio działo prawie o nim zapomniałem. Przewróciłem szybko pierwsze pożółkłe od mijającego czasu strony i choć czułem się trochę nieswojo wnikając w czyjeś prywatne sprawy to ciekawość zwyciężyła, zacząłem czytać. Trochę ciężko było rozszyfrować staranne, ale pełne dziwnych ogonków i zawjasów pismo, ale w końcu sie udało.

12 marca 1743

Dzisiaj pomimo wyraźnego zakazu Matuli znów byłam w lesie, czuję się z tym źle, że Ją oszukuję, ale chyba nie mam wyjścia nie chcę już dłużej słyszeć o tym, że muszą mi znaleźć męża, jestem jeszcze młoda, nie chcę tego.
W lesie znów czułam na sobie ten wzrok, do teraz przechodzą mnie ciarki, gdy o tym pomyślę...

Westchnąłem widząc, że parę następnych stron jest wyrwanych.

... jeśli Matula się dowie, że znów to zrobiłam, zamknie mnie w domu i nigdy już nie pozwoli wyjść. Ale nie żałuję tego, w końcu Go spotkałam. Siedział spokojnie pod drzewem i patrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami, wzrokiem pozbawionym uczuć, nawet pomimo tego, że Jego ręka była zmiażdżona, przez metalowe sidła zakładane przez mężczyzn na niedźwiedzie.
Wiedziałam, że muszę Mu pomóc i w końcu udało nam się wyswobodzić Jego rękę, ale ufff ile się przy tym namęczyłam. Chłopak wstał i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić skłonił się lekko i zniknął wśród drzew...

Ziewnąłem cicho, zaczynało się robić późno, ale nie miałem ochoty iść spać. Wróciłem do czytania.

4 maja 1743

Odkąd Mu pomogłam chodzi za mną jak pies. Próbowałam się dowiedzieć dlaczego to robi, ale On nigdy nie odpowiada na pytania...

19 maja 1743

Postanowiłam nadać Mu imię, bo dziwnie się czułam nie wiedząc jak się do Niego zwracać. Po za tym chyba Mu się to spodobało, od dzisiaj ma na imię ...

Poczułem znajomy uścisk w żołądku. Jak zahipnotyzowany wpatrywałem się ostatnie przeczytane słowo. Wyblakłe atramentowe czarne litery układały się w tak dobrze znane mi imię.

... Jaśmin ...

Przecież to niemożliwe, by chodziło o tę osobę- przeszło mi przez myśl, ale i tak nie mogłem się uspokoić. Ona żyła prawie trzysta lat temu, nie mogła spotkać mojego Jaśmina. Zeszycik wysunął mi się z ręki i prawie bezgłośnie upadł na podłogę. Moje oczy zrobiły się wilgotne, szybko je przetarłem. Odwróciłem się twarzą do ściany, ze świstem wypuszczając powietrze, nie byłem nawet świadomy tego, że wstrzymywałem je przez ten cały czas. Chciałem zapomnieć o tym co właśnie przeczytałem, chciałem zapomnieć o Jaśminie.

Leżałem tak przez jakiś czas w bezruchu, piekły mnie oczy i było mi zimno, ale nie mogłem się zmusić do wykonania jakiejkolwiek czynności.
W pewnym momencie usłyszałem czyjeś kroki na korytarzu, spiąłem instynktownie mięśnie i wytężyłem słuch. Drzwi do pokoju otworzyły się z cichym skrzypnięciem i jakaś postać przysunęła się do mojego łóżka. Pozostałem w bezruchu nie chcąc pokazywać, że nie śpię. Postać przysłoniła delikatne światło księżyca wpadające przez okno, więc teraz nie widziałem zupełnie nic, czułem na sobie tylko jej uważny wzrok i cichy, ale niespokojny oddech.
Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał i ta pełna napięcia chwila nigdy nie minie,wstrzymałem oddech licząc w myślach mijające sekundy.
W końcu usłyszałem szelest i nim zdążyłem się zoriętować osoba usiadła na mnie okrakiem, przygważdżając tym samym do łóżka.

- Noa - do moich uszu dobiegł ledwo słyszalny znajomy głos.

Wiedziałem do kogo należy, w końcu spędziłem z nią ostatni tydzień. Dziewczyna drżała, czułem ciepło bijące od jej ciała.

- Co tu ...

Nie dała mi dokończyć pytania, bo jej usta znalazły się na moich. Poczułem jak zbiera mi się na wymioty ... mój pierwszy pocałunek... Szybko odepchnąłem dziewczynę od swojej twarzy czując do niej coraz większe obrzydzenie.
Znajdowała się teraz trochę niżej, gdzieś gdzie zdecydowanie bym nie chciał by ktokolwiek siedział. Spanikowany chciałem ją z siebie zepchnąć, ale moja dłoń wylądowała na jej nagiej piersi. Szybko ją zabrałem i odwróciłem od niej wzrok.
Emilka wydała z siebie stłumiony jęk i zaczeła się wiercić, nie musiałem długo czekać na efekt, w końcu nie jestem z kamienia.

Westchnąłem ciężko i w końcu udało mi się ją z siebie ściągnąć.

- Zgłupiałaś? Co ty wyprawiasz? - wpatrwałem się w nią uparcie, oczekując odpowiedzi, której ostatecznie nie uzyskałem. Sięgnąłem po jedną z moich bluzek, leżących koło łóżka i ubrałem w nią dziewczynę. - nie wiem co znowu wymyśliłaś, ale nie rób tak więcej- podniosłem ją jak pannę młodą, przeklinając w myślach, że jest dość ciężka i zataczając się lekko odniosłem do jej pokoju.

Opadłem bezsilnie na łóżko i schowałem twarz w dłoniach.Byłem zdezoriętowany i zły, co miało znaczyć to co się przed chwilą wydarzyło?

🌸Jaśmin🌸 (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz