Rozdział IV

3.9K 151 66
                                    

Kiedy na drugi dzień otworzyłam oczy, czułam się nieco stabilniej emocjonalnie. Rozumiałam zachowanie rodziców, ich uczucia i obawy. Rozumiałam, a jednak nie potrafiłam się z tym w pełni pogodzić.

Nadal również bałam się konfrontacji z Harrym i Ronem. Mimo, że znałam ich tyle lat, nie potrafiłam nawet wyobrazić sobie ich reakcji.

Wierzyłam jednak, że będę miała ich wsparcie i pomogą mi przez to przebrnąć.

Niepewność, niepokój i wciąż krążący w żyłach żal zżerały mnie od środka i nie potrafiłam usiedzieć w miejscu dłużej niż było to potrzebne.

Pospiesznie zjadłam śniadanie, nie czekając nawet na kawę, w locie dałam rodzicom po buziaku i ruszyła w stronę kominka. Dopiero tam dotarło do mnie, że nie wiem, gdzie znajduje się proszek Fiuu.

- Może zostaniesz jeszcze trochę? - usłyszałam za plecami. Mama stała w przejściu, trzymając w rękach ciemny woreczek, zupełnie jakby znała już odpowiedź na zadane pytanie. W jej oczach widziałam żal i niepewność.

Objęłam się ramionami i pokręciłam głową.

- Chciałabym być sama... - powiedziałam łagodnie. - Przetrawić to wszystko.

Nie dodałam, że chciałabym również porozmawiać z przyjaciółmi, ale sądzę, że to wiedziała.

Przyglądała mi się jeszcze chwilę, jakby upewniając się, czy nie zmienię zdania, po czym kiwnęła głową.

- Dobrze, jak uważasz. - Wyciągnęła w moją stronę woreczek. - Wykorzystaj tyle czasu ile potrzebujesz, ale napisz do nas. - Kiwnęłam głową. - I, córeczko...?

- Tak?

- Uważaj na siebie, dobrze? Twoje życie nie będzie już takie jak dotychczas. Nie będziesz bezpieczna.

- Myślę, że przyjaźniąc się z Harry'm nigdy nie byłam w stu procentach bezpieczna. - Kiedy wypowiadałam te słowa, dotarło do mnie, że to prawda. Od początku byłam na celowniku, tylko z innego powodu.

Mama też to wiedziała.

- Mimo wszystko, bądź ostrożna.

- Dobrze, mamo - wzięłam trochę proszku i weszłam do kominka. - Gabinet Albusa Dumbledore'a, Hogwart.

Wydawało mi się, że przez pochłaniające mnie płomienie, po raz kolejny widziałam mamę ocierającą łzy.

*~*~*

- Dzień dobry, panno Granger - usłyszałam od razu po wyjściu z kominka.

Dumbledore siedział za biurkiem i obserwował mnie uważnie zza swoich okularów połówek. Ani na ustach, ani w oczach nie zobaczyłam śladów uśmiechu, wyrażały za to jakby... czujność?

- Dzień dobry, panie dyrektorze.

Odpowiedziałam i grzecznie skinęłam głową.

Co dziwne, nie czułam żalu do dyrektora. Wiedział o wszystkim przez cały czas, a mimo to mi nie powiedział, to fakt. Wspominał jednak o obietnicy złożonej mojej mamie. Obietnice w czarodziejskim świecie mają naprawdę dużą moc. Moje pretensje na nic by się nie zdały.

- Mam nadzieję, że spotkanie z mamą było owocne?

- Z pewnością było... niespodziewane. - odpowiedziałam, patrząc prosto w bladoniebieskie tęczówki.

Pokiwał głową, dając do zrozumienia, że doskonale mnie rozumie.

- Domyślam się, że jest to dla ciebie duży szok. Mam nadzieję, że masz świadomość zmian, jakie cię czekają.

Klucz do szczęścia (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now