Rozdział V

3.8K 159 41
                                    


Szłam korytarzem, rozważając różne opcje przekazania przyjaciołom tych niecodziennych informacji. Byłam tak zamyślona, że dopiero głośny trzask tłuczonego szkła uświadomił mnie, że nie jestem w korytarzu sama. Zdezorientowana rozejrzałam się za źródłem hałasu i ujrzałam dwie dziewczynki w szatach Ravenclawu. Na oko wyglądały na pierwszoroczne.
Otrząsnęłam się z zamyślenia i od razu do nich podeszłam.
- Cześć, co tu robicie? - zapytałam, choć nie liczyłam na odpowiedź. Obydwie patrzyły na mnie okrągłymi z przerażenia oczami. - Nic wam się nie stało?
Jedna z nich odważyła się na zaprzeczający ruch głową i spojrzała na koleżankę z jeszcze większym przerażeniem. Dziwne małe.
Westchnęłam pod nosem i wyciągnęłam różdżkę. Jednym machnięciem nadgarstka usunęłam dziwną maź, która rozlała się po korytarzu i złożyłam słoik.
- Dobra, a teraz zmykajcie.
Spojrzały po sobie raz jeszcze, jakby z wahaniem, ale grzecznie się odwróciły i pobiegły w głąb korytarza.
Właściwie nie musiały stąd iść. Był środek dnia, a uczniom wolno chodzić po korytarzach. Nie robiły nic złego, a mimo to podskórnie czułam, że cała ta sytuacja jest jakaś podejrzana.
Wzruszyłam ramionami, a kiedy zniknęły za rogiem, poszłam dalej.

*

Doskonale pamiętałam metodę otwierania Pokoju Życzeń, dlatego gdy po szóstym przejściu tam i z powrotem wzdłuż ściany nic się nie wydarzyło, zaczęłam kwestionować swoją pamięć i umiejętności.
Przyjaciele zastali mnie akurat w momencie, gdy stałam z ręką na brodzie i ze zmarszczonymi brwiami obserwowałam niewzruszoną ścianę.
- O co chodzi, Hermiono? - zapytał Harry, patrząc ze zdziwieniem raz na mnie raz na ścianę. - Czemu nie czekasz w środku?
Spojrzałam na niego z irytacją.
- Och, czekałabym, ale wejście nie chce się otworzyć!
Harry i Ginny zmarszczyli czoła na moje słowa, a Ron przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy. Kiedy na niego spojrzałam, poczułam, że żal o wczorajsze wydarzenie wraca. Czyli jednak mi nie przeszło...
- Chyba musimy znaleźć inne miejsce... - powiedziałam zrezygnowana.
- A nie możemy porozmawiać w Pokoju Wspólnym? - zapytał Ron znużonym tonem. - Lav...
- Chodźmy do łazienki Jęczącej Marty - weszła mu w słowo Ginny, gromiąc jednocześnie wzrokiem.
Udałam, że nie słyszałam słów Rona i ochoczo zgodziłam się z propozycją przyjaciółki.
Przez chwilę zaczęłam żałować, że zawołałam ich wszystkich razem, ale gdy oparliśmy się o umywalki w nieużywanej toalecie, wiedziałam, że podjęłam słuszną decyzję. W końcu nie jest to jakaś mało znacząca sprawa, a sytuacja, która zmienia całe moje życie.
Machnięciem różdżki rzuciłam na nas Muffliato i wzięłam głęboki wdech.
- Okej... zaczynam się trochę stresować - powiedziała Ginny, uśmiechając się nerwowo. - Co się dzieje, Hermiono?
Usiadłam po turecku na kafelkach, przełknęłam wielką gulę, która znikąd pojawiła się w moim gardle i zaczęłam mówić.
Opowiedziałam o wszystkim, nie szczędząc żadnych szczegółów. O spotkaniu z dyrektorem, odwiedzinach u mamy. Naszej rozmowie na temat jej pochodzenia. Kiedy poruszyłam najważniejszą kwestię, mojego ojca, spodziewałam się wybuchu- złości, niedowierzania, czegokolwiek.
Jedyną osobą, której reakcja była adekwatna do sytuacji, była Ginny. Patrzyła na mnie oczami wielkimi z przerażenia, a uchylone usta zakryła dłońmi. Z kolei Harry z Ronem wymienili spojrzenia i mieli miny, jakby nie była to dla nich żadna nowość.
Zmarszczyłam czoło, ale nie przerwałam opowieści.
-... w związku z tym będę się uczyć oklumencji. Jest kwestią czasu aż Voldemort dowie się, że chodzi o mnie, dlatego Dumbledore uważa, że w tym momencie jest to priorytet. - Zachowanie chłopaków nie dawało mi spokoju, więc wreszcie zwróciłam się do nich.
- Czemu odnoszę wrażenie, że coś mnie ominęło?
Przeklęłam sama siebie. Chciałam, aby mój głos był stanowczy, a zabrzmiałam jak mała, smutna dziewczynka.
Harry znowu spojrzał na Rona, który wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę ściany. Potter wrócił spojrzeniem do mnie i z roztargnieniem zaczął pocierać kark.
- Eee... bo wiesz, Hermiono... - założyłam ręce na piersi, w obronnym geście. Czułam, że czeka mnie kolejne zaskoczenie. - bo ja... bo my...
- Och, daj spokój Harry! - wszedł mu w słowo Ron. Całą trójką spojrzeliśmy na niego, każde z innym wyrazem twarzy. - Bardzo dobrze wiemy, że jesteś córeczką tego obrzydliwego mordercy.
- Ron!
Krzyknęli jednocześnie Harry i Ginny. Widziałam wyrzut na ich twarzach, a mnie po prostu zatkało.
Przeniosłam pytające spojrzenie na Harry'ego, w którego oczach znów zobaczyłam tę dziwną niechęć przebijającą się przez żal. A więc o to mu chodziło...
- Przepraszam Hermiono, że nic ci nie powiedziałem - zaczął tłumaczyć Harry- ale Dumbledore zaznaczył, że nie mam prawa tego robić...
- I po co ją przepraszasz? - prychnął Ron, a ja poczułam, zbierające się w oczach łzy. - Jest córką człowieka, który zabił twoich rodziców. To ona powinna przepraszać ciebie...
- RONALDZIE WEASLEY!...
- RON!
Głosy Harry'ego i Ginny znowu się zbiegły. Tym tym razem ich oczy wyrażały ten sam stan- żywą furię.
Poczułam, że po policzku spływa mi łza, a wraz z nią pojawiła się jakaś dziwna determinacja. Czułam, że pęka mi serce.
- Skoro po tylu latach przyjaźni, po tym wszystkim co razem przeszliśmy - zaczęłam spokojnie, ale nie patrzyłam mu w oczy. Zacisnęłam dłonie w pięści i utkwiłam wzrok w ścianie. - Potrafisz z dnia na dzień zmienić o mnie zdanie tylko dlatego, że moje pochodzenie jest zupełnie inne niż myśleliśmy dotychczas, to znaczy, że mnie zupełnie nie znasz. Naprawdę uważasz, że ta informacja zmieniła mnie i mój charakter jak za dotknięciem różdżki? - Nawet nie wiem kiedy zaczęłam krzyczeć. Łzy spływały z moich oczu grochami, ale nic sobie z tego nie robiłam. - NAPRAWDĘ?! Jesteś aż tak ograniczony, żeby skreślić sześć lat przyjaźni? Bo osobą, która mnie spłodziła okazał się człowiek, którego szczerze nienawidzę? NAZYWAM SIĘ GRANGER! Może i nie jestem mugolką, tak jak myśleliśmy, ale wciąż jestem sobą. Skoro tego nie widzisz, to najwyraźniej nie jesteś i nigdy nie byłeś moim przyjacielem!
Ostatnie słowa wykrzyczałam mu prosto w oczy. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Wybiegłam z łazienki nie zważając na wołanie Ginny i Harry'ego.
Oparłam się o ścianę, starając się uspokoić oddech. Chciałam być sama. W tym momencie potrzebowałam tego jak niczego innego. W mojej głowie od razu pojawił się Pokój Życzeń, jedyny azyl, w którym nikt mnie nie znajdzie.
Otarłam łzy i pociągając nosem, pobiegłam w dół korytarza. W mojej głowie cały czas huczały słowa Ronalda, a serce raz po raz ściskało się z bólu. I pomyśleć, że zaczynałam go...
Tama puściła,a łzy popłynęły jeszcze większym strumieniem.
Nie pamiętam, jak dotarłam do Pokoju Życzeń. Nie pamiętam, jak tam wchodziłam. Majaczyło mi w głowie, że na kogoś wpadłam, ale zupełnie się tym nie przejęłam.
Nie rozglądając się po wnętrzu, opadłam na wielkie łoże z baldachimem, które stało na samym środku pomieszczenia.

Klucz do szczęścia (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now