Rozdział XXXIV

2.8K 128 45
                                    


PERSPEKTYWA DRACO

Ponad 2 miesiące wcześniej

Patrzyłem na Teodora z mocno bijącym sercem. Ekscytacja i nieufność walczyły ze sobą, wywołując mętlik w mojej głowie.

Potter ukrywa się na wybrzeżu. Z tego co wiem, coś planuje, podobno jeden z Weasleyów kręcił się ostatnio w okolicach Gringotta...

Nawet nie chciałem wiedzieć skąd miał takie informacje. Prychnąłem i założyłem ręce na piersi. Pierwszy szok powoli opuszczał moje ciało, więc skrzywiłem się z pogardą.

- Niby czemu mam wierzyć w cokolwiek, co mówisz?

Mógłbym przysiąc, że zobaczyłem wahanie w jego ciemnych oczach, jednak zniknęło w następnej sekundzie. Zwinął dłonie w pięści i zrobił krok w moją stronę.

- Słuchaj wiem, że zjebałem w przeszłości - powiedział. Gdy uświadomiłem sobie do czego zmierza, poczułam irracjonalną złość. - Wiem, że przeze mnie zginął mały Ares i wiem, że Blaise nigdy mi tego nie wybaczy, ale tego Notta już nie ma, to już nie jestem ja.

Kręcił głową z takim przekonaniem, że niemal mu uwierzyłem. Niemal, bo za samo wspomnienie brata Zabiniego powinienem potraktować go Cruciatusem. Nie miał prawa mówić na jego temat. Nie po tym, jak wydał młodego w ręce Voldemorta.

Przeszedłem z nogi na nogę i postanowiłem się nie wykłócać. Jeszcze. Zamiast tego uniosłem brew do góry z nadzieją, że moje spojrzenie jest chłodne.

- A niby co takiego się zmieniło, co?

Nie odpowiedział. Milczał przez chwilę, dwie, jednak nie spuszczał ze mnie wzroku. Gdy zaczynał mi już działać na nerwy, nagle odwrócił się, widocznie zmieszany.

- Ona.

Co?

Zmarszczyłem czoło, ręce opadły bezwiednie wzdłuż mojego ciała.

- Co ty tam mamroczesz?

- Hermiona.

Jedno słowo, powiedziane tym razem pewnym, mocnym głosem.

Jedno słowo, które sprawiło, że moje serce nagle zaczęło bić mocniej.

Imię, które od dłuższego czasu nie opuszczało moich myśli.

Dziewczyna, która zagnieździła się we mnie, zaszyła pod skórą, przywiązała do siebie niewidzialną, a jednak niezniszczalną nicią.

Pierwszą falę zdziwienia, zastąpiła nagła wściekłość, gorsza nawet od tej, którą poczułem na dźwięk imienia Aresa.

- Nie mieszaj w to Granger, ty...

- Uspokój się, Malfoy - przerwał mi, przez co znowu poczułem, że mam ochotę czymś go przekląć. Moja dłoń powędrowała do kieszeni. - Nigdy w życiu nie pozwoliłbym, żeby coś jej się stało...

Prychnąłem. Wydałem z siebie dźwięk śmiechopodobny, którego po prostu nie mogłem powstrzymać. Co za brednie.

- Nie wierzysz mi?

Jego oczy były mroczne, mina poważna. Pokręciłem głową, tym razem wykrzywiłem usta prześmiewczo.

- Po tym co odjebałeś? Chyba żartujesz.

Znów pokręcił głową.

- Nie wypieram się tego, co mówiła Bellatrix - powiedział, na co znów uniosłem brew do góry. Naprawdę myślał, że po takim wyznaniu coś wskóra? - Ale jak myślisz, dlaczego nikt się zainteresował faktem, że regularnie znikałeś z workiem jedzenia? Czemu nikt nie zwrócił uwagi, że codziennie zostajesz z nią na noc, a rano wychodzisz zadowolony jak nigdy wcześniej?

Klucz do szczęścia (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now