Rozdział IX

3.3K 145 35
                                    

Od pierwszych pogłosek na temat zaginionej córki Voldemorta minęło kilka dni. Miałam nadzieję, że nie mając pożywki w kształcie potwierdzenia, potwór zwany plotką w końcu ucichnie i zaśnie. Zaśnie, nie umrze, bo wiedziałam, że prędzej czy później ten temat wróci. Myślałam jednak, że uda mi się kupić dla siebie trochę czasu- niestety, myliłam się, jak zwykle ostatnio.

Mimo, że wciąż nie wyciekło, o kim mowa, miałam wrażenie, że mam to wypisane na twarzy. Starałam się chodzić korytarzem z wysoko uniesioną głową i uśmiechem, jednak gdy napotykałam sarkastyczne spojrzenie Malfoy'a, moja pewność siebie momentalnie umykała.

Zniknęcie Zabiniego też niczego nie ułatwiało.

Dzień po incydencie z Malfoyem, zebrałam się na odwagę i znów zeszłam do lochów. Miałam nadzieję, że tym razem zastanę Blaise'a w opuszczonej klasie, jednak nie pojawił się zupełnie nikt. Gdyby nie zrządzenie Merlina, dzięki któremu spotkałam Snape'a, wracając do wieży Gryffindoru, nadal nie wiedziałabym,co się dzieje.

Zresztą, on sam też mi zbyt wiele nie wyjaśnił.

-Lekcje muszą zostać zawieszone, Blaise na razie nie jest w stanie cię uczyć. Sytuacja jest napięta, więc ćwicz sama. Ćwicz, Granger, słyszysz? To ważne.

Skoro to takie ważne, to dlaczego Snape nie przejął mojej nauki? Co się stało z Zabinim? I dlaczego Malfoy wyglądał, jakby dopisało mu szczęście?

Westchnęłam głośno i położyłam głowę na otwartym podręczniku do Transmutacji. W ostatnich dniach wróciłam do przesiadywania w bibliotece- było to jedyne miejsce, w którym czułam się bezpiecznie. Po ostatnich zdarzeniach, zapomniałam jak dobrze czułam się wśród wysokich regałów i ciszy, charakterystycznej dla tego typu miejsc.

Miałam ochotę zakwaterować się tu na stałe i uniknąć styczności z resztą zamku. Przynajmniej na parę następnych dni.

Podniosłam głowę i przetarłam zmęczone oczy. Ćwiczyłam oklumencję już dobrą godzinę, używając podręcznika jako kamuflarzu. Jak na razie wychodziło mi całkiem nieźle - zarówno ćwiczenie, jak i kamuflowanie. Co to jednak była za nauka, skoro nie miałam nikogo do pomocy przy praktyce?

- Z możliwością przygotowania, w spokoju, każdy głupiec będzie potrafił to zrobić...

Zabini miał rację. Ćwiczenie w ciszy i spokoju, w bibliotece, gdzie nikt mi nie przeszkadzał, nie było żadnym wyczynem. Wiedziałam, że potrzebuję bodźca, który mnie pobudzi, rozproszy, żebym mogła bardziej wykorzystać to, czego już się nauczyłam.

Zamknęłam umysł w sekundę, po raz setny tego dnia i podparłam dłonią policzek. Chyba czas się zbierać do pokoju wspólnego. Nie mogłam unikać przyjaciół całymi dniami. Wiedziałam, że się martwią, a ja swoim zachowaniem niczego im nie ułatwiałam.

Kiedy stałam się taką egoistką?

Znowu westchnęłam i podniosłam się z miejsca. Miałam wrażenie, że ostatnio nie robię nic innego poza wzdychaniem. Zupełnie, jakbym była zmęczoną życiem siedemdziesięciolatką. Straszne.

Wychodząc z biblioteki miałam wrażenie, że jestem obserwowana, jednak gdy obróciłam się wokół własnej osi, nie zobaczyłam nikogo.

*~*~*

Gdy przeszłam przez dziurę pod portretem zauważyłam, że pokój wspólny zaczynał powoli pustoszeć. Nie miałam pojęcia która była godzina, ale widocznie zasiedziałam się w bibliotece dłużej niż myślałam.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu, szukając przyjaciół i zatrzymałam wzrok na kanapie przy kominku, gdzie dojrzałam rude włosy Ginevry.

Opadłam na wolne miejsce obok niej i uśmiechnęłam się, gdy podniosła na mnie wzrok znad czytanej książki.

Klucz do szczęścia (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now