Rozdział 4.

532 58 19
                                    

Powiedzenie, że Niall był zdenerwowany, byłoby niedomówieniem - chłopak niemal kipiał ze wściekłości, zabijając Zayna, śmiejącego się cicho pod nosem, wzrokiem. Ściskając ramiączko swojego plecaka, luźno przerzuconego przez ramię, przemierzał szybkim krokiem korytarz, chcąc jak najszybciej znaleźć się poza terenem placówki, w której dzisiejszego dnia spędził dziewięć godzin. 

— O co on się tak właściwie wścieka? — spytał Harry, dorównując Malikowi kroku po krótkim pożegnaniu z Eleanor i Louisem. Styles stwierdził, że odprowadzi kawałek dwójkę przyjaciół, a następnie wróci okrężną drogą do domu - potrzebował ciszy i chwili dla siebie.

— Cóż — zaczął brunet, wlepiając swoje spojrzenie w plecy, oddalającego się z każdą chwilą, blondyna — Wpakowałem go najprawdopodobniej w spotkanie sam na sam z Liamem Paynem, przy którym Niall traci racjonalne myślenie i bardzo możliwe, że zrobi z siebie kompletnego idiotę — wytłumaczył, kręcąc głową. Prawdą było, że Horan zły był na przyjaciela za wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Niebieskooki wiedział, że Zayn zrobił to specjalnie, aby udowodnić mu, że ten jest w zakochany w Liamie, co absolutnie nie było prawdą. — Jeszcze będzie mi za to dziękował — podsumował, spoglądając z uśmiechem na Harry'ego, który skinął głową, poprawiając dłonią swoje opadające na czoło włosy. — Więc... jednak idziemy razem na festiwal? — spytał po dłuższej chwili, chcąc upewnić się, że zabierze Harry'ego Stylesa, swój obiekt westchnień na pierwszą nieoficjalną randkę. 

— Ta, spoko — odparł nonszalancko, wzruszając ramionami. Może nie będzie tak źle? Co prawda, jakiekolwiek wyjście z Malikiem obejmowało ostatnie miejsce na jego liście najskrytszych pragnień, ale lepsze to niż siedzenie w domu i użalanie się nad swoim marnym żywotem. Dlaczego nie mógł urodzić się kobietą? Wtedy miałby o niebo łatwiej.

Zayn uśmiechnął się szeroko, chcąc objąć młodszego ramieniem, jednak ten wyczuwając jego intencję odskoczył jak poparzony w bok. Zmrużył oczy, kręcąc głową, a następnie przyspieszył kroku, mając nadzieję, że Niall nie odszedł za daleko. Nie chciał zostawać sam na sam z Malikiem, który wciąż liczył na coś więcej z jego strony. 

— Chodź, musimy dogonić Horana — mruknął przez ramię, przekraczając próg szkoły. Widząc w oddali, niedaleko bramy wejściowej, czerwoną bluzę Irlandczyka, kędzierzawy uniósł kącik swoich ust, poprawiając plecak — Ścigamy się? — spytał, spoglądając na Zayna, który niewiele myśląc ruszył biegiem w stronę swojego naburmuszonego przyjaciela. 

Kilka sekund później, będąc tuż za nim, wskoczył na jego plecy, nogami oplatając jego talię. Niebieskooki zachwiał się, łapiąc szybko równowagę i sapiąc z przerażenia - mało brakowało, a wylądowałby na ziemi, twarzą w betonie. Zayn, będący zadowolony z wygranej, złożył szybkiego całusa na policzku blondyna, którego ten z obrzydzeniem wytarł rękawem ubrania. 

— Skarbieee, nie gniewaj się na mnie. Każdy wie, że nie umiesz się na mnie gniewać i mnie kochasz — wymruczał, spoglądając kątem oka na rozbawionego Harry'ego, idącego tuż obok Horana. — Niniś, powinieneś mi dziękować. Dowiesz się, czegoś o koszykówce, w końcu tak bardzo chciałeś dołączyć do drużyny — przypomniał słowa niebieskookiego sprzed kilkudziesięciu minut. 

— Jesteś obrzydliwy i irytujący — wywrócił oczami, odwracając głowę w bok, aby móc spojrzeć na jego twarz — Przykro mi to mówić, ale nie kocham cię draniu, od czasu, w którym zacząłeś zdradzać mnie z panem, idącym obok mnie — starał się zachować powagę — Ponadto wystarczyło mi samo oglądanie meczu z trybun, nie musiałeś mi organizować korepetycji — prychnął, zrzucając chłopaka ze swoich pleców. 

— Większość korepetycji zazwyczaj kończy się w łóżku — wtrącił pod nosem Harry, uśmiechając się w stronę Zayna, który podbiegając do niego, zbił z nim piątkę. Widząc jednak zbulwersowaną minę blondyna, stwierdził, że pozostanie neutralny w tej całej sprawie — Zresztą, co ty się przejmujesz. Payne olewa takie imprezy, pewnie powie ci, że nie może, bo ma trening albo cię  wystawi — wzruszył ramionami, poprawiając ramiączko plecaka.

Niall westchnął ciężko, nie chcąc dyskutować z dwójką chłopaków. Wiedział, że z nimi nie wygra, zresztą Horan w głębi duszy miał nadzieję, że będzie tak, jak Styles mówił - Liam zrezygnuje i pozwoli mu zostać tego wieczora w domu. Zapewne blondyn odmowę przeżyje dwa razy bardziej niż powinien i skończy w łóżku, oglądając durne filmy dla nastolatków, zajadając się lodami. I nie - to nie dlatego, że jego obiekt westchnień wyrazi jednoznaczne niezainteresowanie jego osobą.

Po pierwsze Liam Payne nie był jego zauroczeniem, a po drugie tak nawet byłoby lepiej dla samego niebieskookiego, który z pewnością zniszczyłby ten wieczór swoim kretyńskim zachowaniem. Chodziło o to, że Niall obwiniał się za jakiekolwiek "odrzucenie" - jego psychika źle to znosiła, a samoocena spadała coraz bardziej w dół.

Thin White Lies • niam;zarryWhere stories live. Discover now