Rozdział 8.

474 56 19
                                    

— Zayn — jęknął blondyn, opierając się ramieniem o szafkę. Malik milczał już kolejny dzień i samotność na szkolnych korytarzach, powoli zaczynała dobijać blondyna, który naprawdę chciał się już z nim pogodzić. Przepraszał go kilkukrotnie, obiecując poprawę i gryzienie się w język na następny raz, jednak te zapewnienia nijak działały na śmiertelnie obrażonego bruneta — Zayn, kochanie — westchnął ciężko, łapiąc go za nadgarstek, kiedy chciał już odejść. Przymknął na moment oczy, nie wierząc, że był zdolny do takiego poniżenia się, a następnie padł przed nim na kolana, unosząc głowę do góry, aby spojrzeć na jego zdziwioną twarz — Ja Niall James Horan, błagam cię i proszę o wybaczenie mojego haniebnego zachowania, którego obiecuję już nigdy więcej nie powtórzyć. Jestem skłonny kupić ci dzisiaj lunch, byleby otrzymać twe wybaczenie — uśmiechnął się delikatnie, czując na swoich plecach spojrzenia innych ludzi.

Zayn parsknął cicho śmiechem, jednak zaraz ugryzł się w policzek, powracając do kamiennego wyrazu twarzy. Wyrwał rękę i machnął dłonią, wywracając oczami. Nie mógł się na niego długo gniewać, byli w końcu przyjaciółmi i on też wielokrotnie mówił coś niemądrego i raniącego go. Ważne, że niebieskooki przemyślał swoje zachowanie i żałował go.

— Okej, niech będzie — powiedział w końcu, a Niall podniósł się z ziemi, rozkładając ramiona, aby go przytulić. Malik jednak ułożył dłoń na jego klatce piersiowej, kręcąc głową — Nie tak szybko, panie Horan. Najpierw lunch dla mnie i mojej żony, a dopiero później będziesz się do mnie kleił — poinformował, łapiąc go za fragment koszulki i ciągnąc w stronę stołówki, na której miał nadzieję zastać Harry'ego.

Blondyn westchnął ciężko, uśmiechając się mimowolnie pod nosem i posłusznie podążając za przyjacielem. Kochał tego głupola całym sercem i naprawdę nie wyobrażał sobie bez niego życia, znali się od maleńkości i chciał, aby za kilkadziesiąt lat usiedli w tym samym miejscu, w którym się poznali i powspominali stare czasy, narzekając dodatkowo na problemy z kręgosłupem i tę niewychowaną młodzież, która będzie biegała między ich nogami. Dziabną ich laskami, to na pewno! 

Niedługo później weszli do pomieszczenia i uśmiech Zayna poszerzył się, kiedy zauważył Harry'ego, rozmawiającego z Louisem przy jednym stoliku. Loczek naciągał nerwowo rękawy na dłonie, ale uśmiechał się i przygryzał dolną wargę, co początkowo nieco go zaniepokoiło, ale w końcu często zachowywał się tak przy szatynie, więc nie miał powodów do obaw! Może i mógłby być zazdrosny o Tomlinsona, ale ten był hetero i miał w dodatku dziewczynę, więc Styles z góry skazany był na porażkę. Zresztą oni przyjaźnili się ze sobą od kilku lat i to byłoby nierealne - oni razem to jak on i Niall, fuj. Kazirodcze związki są karalne! 

— Cześć Harreh, Louis — przywitał się z nimi, siadając obok bruneta, i pchając Nialla na miejsce naprzeciwko siebie. Ten jęknął cicho, kiedy jego pośladki zderzyły się z brutalną rzeczywistością, a może raczej, brutalną ławką i zrobił nadętą minę, ukazując swój ból. Malik nie zwrócił jednak na to uwagi zbyt zajęty, będąc obserwowaniem profilu zielonookiego z serduszkami w oczach. Niall miał ochotę wywrócić oczami i sarknąć ciche "idiota", ale nie mógł tego zrobić, bo raptem dwie minuty temu pojednali się ponownie w braterskiej miłości i nie chciał kolejny raz przed nim klękać na środku korytarza. Jakkolwiek głupio to brzmiało. — Więc... Niall jest taki dobroduszny, że obiecał postawić nam lunch — oznajmił. 

— Zrobił to z własnej woli czy musiałeś docisnąć go do ściany, aby zgodził się na tak głupi pomysł? — parsknął Harry, poprawiając swoje włosy.

— Zgadnij — mruknął niebieskooki, a Louis, siedzący obok niego roześmiał się szczerze.

— Sam to zaproponowałeś, oszuście! — oburzył się, mrużąc na nim oczy.

— Okej, tak, to prawda — powiedział w końcu, przyznając chłopakowi rację. — To wcale nie tak, że chciałem podlizać się tylko i wyłącznie tobie, a Harry'ego do rachunku wepchnąłeś sam — dodał, wywracając oczami, przez co oberwał pod stolikiem w kostkę od starszego. Jęknął cicho, obrywając dzisiaj już drugi raz! Najpierw ławka zaatakowała jego tyłek, a teraz Zayn maltretował jego biedną stopę! 

— To słodkie — skomentował Louis — Czasami zachowujecie się jak typowe stare małżeństwo, ale to uwielbiam w waszej przyjaźni — zmierzył zarówno jednego jak i drugiego wzrokiem, przykładając sobie słomkę od soku pomarańczowego, który pił, do ust. Harry po dłuższej chwili przytaknął mu, dziwnie czując się z tym, że ktoś uważał, że Horan i Malik byli w bliższej relacji, niż faktycznie między sobą mieli, kiedy to on był jedynym, do którego brunet cokolwiek czuł. W końcu to z nim sypiał, jego całował i do niego zarywał. Dlaczego szatyn sądził, że cokolwiek mogłoby być między nimi, stwierdzając to jedynie po tym, że droczyli się ze sobą na przerwach? Dlaczego nie dostrzegał tego, jak Zayn zarywał do niego? 

— Współczuję jego przyszłej drugiej połówce — parsknął Niall, wyciągając swoją kartę i podając ją brunetowi niemal pod nos — Idź, szalej za moje ostatnie pieniądze i kup mi coś, żeby nie skazywać mnie na głodówkę do końca dnia — poprosił, a ten uśmiechnął się, kiwając głową i zaraz wstając od stolika.

— Chodź, Harreh. Zabieram cię na randkę — spojrzał na loczka, a ten skinął głową, wstając i ruszając za nim. Nie pogardzi darmowym jedzeniem, prawda? Poza tym, chciał pokazać Louisowi, że jedynym, z którym brunet miał jakiekolwiek bliższe stosunki, był właśnie on. 

Podeszli zaraz do lady, skanując wzrokiem bufet. Styles myślami jednak nie był na stołówce, a gdzieś hen daleko, zagryzając mocno wnętrze policzka, intensywnie nad czymś myśląc. Dopiero, kiedy poczuł szturchnięcie starszego, powrócił do rzeczywistości, nawet nie skupiając się na wypowiadanych przez niego słowach. Spojrzał jedynie kątem oka w kierunku stolika, przy którym siedział jego przyjaciel i dostrzegając, że niebieskie tęczówki wpatrzone były idealnie w niego, nie mógł się powstrzymać i chwycił ciemnookiego za kołnierzyk, przyciągając go bliżej siebie i łącząc ich usta w namiętnym pocałunku.

Nie obchodziło go, że byli pośród setki uczniów, nauczycieli i pań, które stały raptem kilka metrów od nich za ladą, przyjmując od nastolatków pieniądze i podając im jedzenie - po prostu poczuł potrzebę pocałowania starszego chłopaka i zrobił to, nie licząc się z możliwymi konsekwencjami. Zresztą... całowanie swojego przyjaciela z korzyściami nie było zabronione, racja? 

— Pieprzyć ten lunch — wymamrotał — Chodźmy do toalety — spojrzał w ciemne oczy, które zabłyszczały w swój charakterystyczny sposób i już kilka sekund później dwójki opuszczała stołówkę, zostawiając zszokowanego szatyna i niezbyt zaskoczonego tym faktem, blondyna, który martwił się jedynie tym, że pozostał głodny i bez środków do życia na długiej przerwie, którą spędzić miał na zaspokajaniu swojego żołądka.  

•  •  •

skończył mi się zapas :(

ps. zapraszam was na nowe ff, które wczoraj pojawiło się na moim profilu!

Thin White Lies • niam;zarryWhere stories live. Discover now