Rozdział 7.

467 55 41
                                    

Niall, siedząc na kanapie w salonie i wgryzając się w słodkie, czerwone jabłko ani na moment nie oderwał niebieskich oczu od sylwetki swojego brata, uciekającego przed krzyczącym na niego Zaynem. Dwójka chłopaków ganiała się po całym mieszkaniu już od dobrej godziny, krzycząc oraz niszcząc wszystko, co stało im na drodze. 

— Malik, błagam cię! — sapał białowłosy, stając po przeciwnej stronie stołu, wokół którego biegli — Naprawdę nie zgodziłem się celowo! Przecież wiesz, że nie chcę stawać swojemu bratu na drodze do szczęścia. Nigdzie z nimi nie pójdę i nie popsuję ich randki, naprawdę, przysięgam na grób mojej matki — przyłożył dłoń do serca. 

— Jakoś ci nie wierzę — sarknął ciemnooki, wskakując na mebel, a następnie chwytając niebieskookiego za kołnierzyk koszulki — Masz się trzymać z daleka od Liama, jasne? To przyszły chłopak twojego brata, nie możesz zrobić mu takiego świństwa! — jęczał, wskazując palcem na niewzruszonego Irlandczyka. 

— Zee, skarbie, powinieneś to leczyć — westchnął blondyn, wstając i ruszając w stronę kuchni, przy okazji łapiąc bruneta za kaptur od bluzy i ciągnąc za sobą — Zajmij się lepiej Harrym i jego odbytem, co? — uniósł brew, wyrzucając resztki jabłka do kosza — Ja nie jestem gejem, jestem hetero i pociągają mnie dziewczyny, ile mam ci to powtarzać? — spytał — Payne nie jest w moim typie, to że czasem na niego zerkam nie oznacza, że jestem zakochany — wyjaśnił, a Malik parsknął śmiechem, kręcąc głową.

— Skrzaciku ty mój kochany — zaczął, łapiąc chłopaka za ramiona — Zerkasz na niego częściej niż ja na Hazzę, więc coś w tym musi być. Chodzisz na jego każdy trening i mecz i błagam nie tłumacz się tym, że chcesz wstąpić do drużyny — potrząsnął nim — Mój gejoradar przy tobie piszczy, więc nie wmówisz mi, że wolisz laski. Zresztą, kiedy ostatnio jakąś miałeś? Czy ty w ogóle uprawiałeś z jakąś seks? — spytał, a Horan spłonął rumieńcem — No właśnie, więc nie pyskuj starszym — poklepał go po policzku — Oddaj się w ręce swojej miłości i przestań zaprzeczać, że Liam ci się nie podoba. 

— A może on podoba się tobie, co? — warknął — W końcu sam ciągle o nim trajkoczesz — strzepnął jego dłonie, odwracając się na pięcie i wychodząc z pomieszczenia. Zayn westchnął ciężko, ruszając za niebieskookim, a następnie chwytając go za nadgarstek, popchnął go na kanapę. Nastolatek sapnął, czując jak w jego plecy wbija się plastikowy pilot — Co ty odwalasz? — zmarszczył brwi.

Ciemnooki wdrapał się na jego biodra, chwytając mniejsze dłonie w te swoje. Spojrzał w niebieskie, zaskoczone tęczówki, zaraz nachylając się nad bladą twarzą przyjaciela.

— Nie bądź już zazdrosny, przecież wiesz, że mówię o nim tylko dla twojego dobra — wyszczerzył się — W moim serduszku na zawsze będzie Harry Styles, a nie jakiś lipny koszykarzyk — wywrócił oczami — Dlatego idziemy razem na imprezę, aby zapełnić pustkę w naszych sercach. Wyrwiemy te dwa smakowite kąski i będziemy żyli długo i szczęśliwie — zakończył rozmarzonym tonem.

— Jeśli chcecie się ruchać to zapraszam na górę — odezwał się Colin, siadając w fotelu — Nie zamierzam płukać oczu wodą święconą, nie znowu — dodał bardziej do siebie. Zayn prychnął schodząc z przyjaciela, a następnie zajmując miejsce obok — Na jaką imprezę idziecie? — dopytał.

— Na żadną — odparł Niall, kładąc nogi na udach bruneta, który zaczął bawić się jego podwiniętymi nogawkami — Zee chce mnie w coś wrobić, jednak powiedziałem mu już, że zostaję w domu z tobą i nigdzie się nie wybieram — wyjaśnił. 

— Słucham?! — oburzył się Avery, patrząc z niedowierzaniem na przyrodniego brata — Chcesz odmówić sobie darmowego alkoholu i Liama Payne'a?! Nie na mojej warcie, masz nakaz pójścia razem z Zaynem Malikiem na domówkę do znajomych! — warknął, a ciemnooki klasnął w dłonie, uśmiechając się szeroko.

— Colin — westchnął Niall — Na imprezę mogę iść w każdej chwili, ciebie nie mam na co dzień. Chciałem spędzić z tobą czas, nie utrudniaj mi tego — spojrzał na białowłosego wymownie. 

— Przecież może iść z nami, co to za problem? — uniósł brew Zayn — Spędzicie razem trochę czasu, Colin wyrwie laski, a Niall Liama. Sprawa rozwiązana — skinął głową.

Horan jęknął bezsilnie, chowając twarz w dłoniach. Naprawdę nie miał ochoty słuchać dłużej tych głupot i w weekend zostać niemal pchniętym w ramiona Payne'a, bo znając życie właśnie taki był plan Malika. Ponownie podjąć próbę zbliżenia dwójki do siebie, a to było ostatnim, o czym blondyn marzył. Nie chodziło o to, że niebieskooki nie przepadał za koszykarzem - lubił go, owszem, ale mówienie na każdym kroku, że pasowaliby do siebie bądź wmawianie mu zauroczenia jego osobą, zniesmaczało go do reszty. Niall przecież nie leciał na facetów. 

— Mi pasuje, dawno na żadnej nie byłem — wzruszył starszy ramionami — Może uda mi się poznać bliżej tego twojego Harry'ego, uroczy dzieciak — dodał. 

— Tylko nie próbuj podejść za blisko — burknął Zayn, wywołując u braci śmiech — Kruszynka jest tylko moja i nikt nie ma prawa jej tknąć. 

— Ciekawe czy on wie, że przywłaszczyłeś go sobie jak jakąś rzecz — mruknął białowłosy, przeczesując kosmyki włosów. 

— Prawda jest taka, że Harry potrzebuje go tylko w momencie, w którym jest napalony — wtrącił blondyn — wielokrotnie był zapraszany przez Zayna na randki, jednak za każdym razem odrzucał go, wyśmiewając. Zee nie potrafi zrozumieć, że ten nie jest nim zainteresowany — prychnął, na co Colin zagryzł wnętrze policzka, widząc jak grymas bólu nagle pojawia się na twarzy ciemnookiego. 

Malik zrzucił nogi chłopaka ze swoich ud, a następnie wstał z kanapy, rzucając mu pełne zawiedzenia spojrzenie. 

— To było naprawdę... wredne, Niall. Nie myślałem, że staranie się o czyjeś względy jest aż tak źle odbierane w twoich oczach — mruknął — Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że zauroczenie jest jedynie z mojej strony, a Hazz ma mnie w dupie, ale liczyłem na jakieś wsparcie z twojej strony — sarknął, ruszając w stronę drzwi wyjściowych — Na razie Colin, do zobaczenia, chociaż teraz straciłem wszelkie chęci na jakiekolwiek wyjście. W końcu i tak nie ma po co — wzruszył ramionami, zakładając buty, a następnie wychodząc nim ktokolwiek zdążył mu odpowiedzieć. 

Colin skinął głową, zaczynając klaskać blondynowi, który westchnął ciężko, wiedząc, że spieprzył po całości. Cholera, czemu nie umiał po prostu ugryźć się w język? Przecież wiedział, jak trudna była ta sytuacja dla Zayna i jako dobry przyjaciel powinien wspierać go na duchu, a nie dołować.

— Brawo, Niall. Nie dość, że nie masz chłopaka to teraz jeszcze przyjaciela. Wątpię, aby Zayn odezwał się do ciebie w przeciągu tygodnia — rzekł niebieskooki, wstając z fotela.

— Kurwa, nie chciałem go zranić. To jakoś samo wyszło, ale taka prawda do cholery! — uniósł się — Pieprząc Harry'ego, na każde jego skinienie za daleko nie zajdzie. Skoro jemu zależy tylko na seksie to ta relacja nie ma sensu, moim zdaniem, bieganie za nim nijak tu pomoże — westchnął.

— Było powiedzieć to w nieco delikatniejszy sposób. Wyobraź sobie, że jesteś na jego miejscu, źle zareagowałeś. Przeproś go i umów się z Liamem, wtedy na pewno ci wybaczy — rzucił przez ramię, kierując się na górę.

Niall warknął pod nosem, pokazując bratu środkowego palca, a następnie sturlał się na podłogę. Dlaczego zawsze chodziło o jedno i to samo? 

•  •  •

hejka, chciałam tylko powiedzieć, że na moim profilu kilka dni temu pojawił się os o lirrym. możecie wpaść i go przeczytać, byłoby miło x

Thin White Lies • niam;zarryWhere stories live. Discover now