Rozdział 4

9 0 0
                                    

Pierwszym co poczułam rano był okropny ból głowy. Chwilę później wychyliłam się za krawędź łóżka i nie przejmując się rzeczami, które mogły tam leżeć, zwróciłam zawartość żołądka. 

Wcale nie poczułam się przez to lepiej.

Zerknęłam na zegarek. Za jakieś dziesięć minut Finn zapuka do moich drzwi. Przetarłam twarz dłońmi i starając się ignorować ból głowy, usiadłam na łóżku.

Najprawdopodobniej wypiłam wczoraj trochę za dużo. Po wizycie Kierana nie widziałam innego wyjścia niż pić tak długo aż znajdę rozwiązanie tej chorej sytuacji. Oczywiście im więcej alkoholu tym mniej logicznego myślenia a coraz więcej użalania się nad sobą.

Cholera, mam trzydzieści dwa lata. Powinnam już przynajmniej trochę umieć żyć. 

A nie potrafię. 

I nie zanosi się na to żeby w najbliższym czasie się to zmieniło.

Wstałam z łóżka, ominęłam plamę wymiocin i ruszyłam w kierunku łazienki. Muszę iść do pracy i udawać, że umiem żyć. Cholera, kim ja jestem, i gdzie się podziała osoba, którą byłam kiedyś?

Była głupia i wydawało jej się, że marzeniami świat zwojuje, co skończyło się śmiercią zbyt wielu osób. I zapowiada się, że przez nią umrze ich jeszcze więcej.

No tak. Nie mam więcej pytań.

Akurat owijałam się ręcznikiem, gdy Finn zapukał do drzwi.

- Madame Merwether?! 

Zaklęłam pod nosem. Moja głowa tego nie wytrzyma.

Wzięłam głęboki wdech. Jakoś przetrwałam studenckie czasy. Skup się, jak to szło?

Ręcznik opadł na ziemię, ale się tym nie przejęłam. Potrzebowałam natychmiastowej poprawy zdrowia. Zabezpieczeniem przed kacem powinnam była zająć się wczoraj, ale oczywiście o tym nie pomyślałam, zbyt zajęta użalaniem się nad sobą i swoimi kiepskimi decyzjami życiowymi.

Wykonałam szybko trzy ruchy dłońmi, a potem powtórzyłam je jeszcze dwa razy, za każdym razem w innej kolejności.  I natychmiast rzuciłam się w kierunku zlewu.

Usuwanie kaca jest nieprzyjemne niemal tak bardzo jak sam kac, ale trwa znacznie krócej. Mdłości przybrały na sile, gdy ogromna ilości burbona, którą wypiłam poprzedniego dnia, po powrocie do domu, w postaci niemal nietkniętej, się ze mnie wylewała. Wyciekała z moich ust, nosa, oczu... skąd tylko mogła. Miałam wrażenie, że się uduszę. 

Na szczęście wszystko skończyło się równie szybko jak się zaczęło. Błyskawicznie ruszyłam do sypialni, w międzyczasie krzycząc do Finna, że wyjdę za pięć minut. Ubrałam się w czarne, szerokie spodnie, białą koszulę i czarne szpilki. Przeczesałam palcami włosy, wrzuciłam kosmetyczkę do torebki i wyszłam z mieszkania. 

Porządkami zajmę się po powrocie.


Co mogłam zrobić w tej chorej sytuacji? Nie mogłam tak po prostu skazać tych ludzi na śmierć, ale samej umierać też mi się nie uśmiechało. Dla większości sytuacja będzie jasna - tylko zdrajca nie chce śmierci zdrajców, którzy próbowali zniszczyć bezpieczny porządek rzeczy i którzy niemal (przez przypadek co prawda) nie odkryli istnienia czarowników przed  ludźmi. Dlatego wszyscy zagłosują za. Tak naprawdę mój jeden głos nic nie zmieni.

To było jedyne o czym potrafiłam myśleć w trakcie czterogodzinnego wykładu. A naprawdę musiałam mocno się skupiać, by wydawało się, że wiem o czym mówię. W poprzednim tygodniu udawało mi się przynajmniej przeczytać materiały, które miałam przedstawić studentom, ale przez wczorajszą wizytę Kierana nie byłam w stanie zrobić nawet tego. 

Jej wysokość RewolucjaWhere stories live. Discover now