-Rozdział 53-

242 14 7
                                    

*Kuba pov.*

- Kochanie. - Powiedziałem cicho. - Obudź się. Pójdziemy spać do łóżka. - Dziewczyna poruszyła się delikatnie.
- Hm? - Mruknęła.
- Zasnęliśmy na kanapie. Jest już po 22. Przejdziemy do łóżka, bo jak tu będziemy spać to rano nie damy radę wstać.
- Dobrze. - Wstała i przetarła oczy dłońmi. Podniosłem się z kanapy i podniosłem ją w stylu panny młodej i zaniosłem do sypialni. Położyłem ją delikatnie na łóżku i przykryłem kołdrą. Zdjąłem z siebie ubrania i zostałem w samych bokserkach. Położyłem się obok Pauliny. Obróciła się w moją stronę.

- Czekaj. - Powiedziała i wyciągnęła z kieszeni spodni telefon i położyła go na szafce nocnej po mojej stronie. Zdjęła z siebie spodnie i bluzkę, zostając w czarnej przylegającej koszulce i bieliźnie. Wtuliła się we mnie i przełożyła nogę przez moje biodro.

Po chwili ponownie zasnęliśmy.

Rano obudził nas budzik z Pauliny telefonu. Ociągając się wyłączyła go i oparła się na jednym łokciu patrząc na mnie.

- Pora wstać. - Powiedziała i cmoknęła moje usta.
- Po co tak wcześnie? - Zapytałem. Zegar wskazywał godzinę 7.
- Mam dla Ciebie niespodziankę. - Uśmiechnęła się cwaniacko.
- Jaką?
- Jak Ci powiem to już nie będzie niespodzianka. - Odpowiedziała. - Ja się zbieram do siebie. Ubierz się w coś wygodnego. O 9:30 wracam po Ciebie. - Mówi i wstaje z łóżka. Zabiera z podłogi swoje rzeczy, w które się ubiera. Podnoszę się powolnie z łóżka i przytulam się do pleców dziewczyny kiedy poprawia sobie fryzurę w lustrze wbudowanym w drzwi szafy. Uśmiecham się do naszego odbicia i całuje ją w szyję. Kładzie dłoń na moim policzku i odchyla głowę dając mi większy dostęp.

- Naprawdę muszę się już zbierać. - Stwierdza i obraca się przodem do mnie. Przywieram do jej malinowych ust i kładę ręce na jej biodrach. Dziewczyna oddaje mi każdy pocałunek. Po dłuższej chwili odrywamy się od siebie. Uśmiecha się i wychodzi z sypialni.

- Czas do 9:30. Pamiętaj. - Mówi kiedy chwilę później stoimy przy drzwiach. - Kocham Cię. - Cmoka moje usta i zanim zdążę coś odpowiedzieć znika za drzwiami.

Wracam do sypialni gdzie z szafy wyciągam, zgodnie ze słowami brunetki, luźne czarne spodnie dresowe i bluzę QueQuality tego samego koloru.

Jakoś mam pusto w szafie.

Zabieram jeszcze bieliznę i z tym zestawem udaje się do łazienki, w której biorę gorący prysznic i myje włosy. Po wyjściu z łazienki szykuje sobie śniadanie. Zjadam je w salonie i spoglądam na zegar, na którym właśnie wybiła 8:30. Mam godiznę czasu do ponownego przyjazdu Pauliny.

Włączam telewizję i wybieram kanał informacyjny.

- W samym centrum Warszawy białe auto marki Audi zdarzyło się z ciężarówką. Jedna osoba ranna, jedna nie żyje. Ruch możliwy tylko objazdami. - Słowa dochodziły do mnie jak w spowolnionym tępie. Nie mogłem uwierzyć.

Białe Audi.

Złapałem szybko telefon w rękę i wybrałem numer do Pauliny.

Nie odbiera.

Dzwonię drugi, trzeci i czwarty.

Nic.

Wybieram szybko numer do Igora. Odbiera za drugim razem.

- Co się dzieje? - Pyta zaspanym głosem.
- Centrum Warszawy. Wypadek. Białe Audi. Ciężarówka. - Rzucałem pojedyncze słowa. - Jedna osoba nieżyje, jedna jest ranna. Paulina nie odbiera telefonu. - Do oczu napłynęły mi łzy.
- Jak to nie odbiera?
- Normalnie. Poczta głosowa. - Po moim policzku spłynęła łza. - Boje się Igor.
- Rozumiem. Zaraz będę. Pojedziemy do jej mieszkania. - Rzucił i się rozłączył. W telewizji pokazywali zdjęcia z miejsca wypadku. Przednia rejestracja samochodu zbyt zniszczona, żeby cokolwiek odczytać, a tylniej nie pokazali.

Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Wyłączyłem telewizor. Nie mogłem dłużej na to patrzeć.

Na ekranie telefonu dostrzegł wiadomość od Igora, że już jest. Nie odpisałem. Dalej siedzę na kanapie w salonie patrząc w czarny ekran telewizora.

Przecież ona mnie może teraz umrzeć.

Kiedy przez jakieś 15 minut nie zszedłem do samochodu Igora rozległo się walenie do drzwi. Niechętnie poszedłem otworzyć i wpuściłem do środka chłopaka.

- Co ty robisz? - Niemal krzyknął.
- Nic nie ma już sensu. - Pociągnąłem nosem.
- Co nie ma sensu i dlaczego? Do cholery nie rozumiem. Dostałeś jakieś wiadomości ze szpitala czy coś? - Zapytał.
- Życie nie ma sensu, rozumiesz? Ona tam umarła. Nie ma jej. - Wróciłem na kanapę. - Nie ma jej... - Powiedziałem prawie niedosłyszalnie.
- Masz pewność? - Usiadł obok.
- Nie odbiera telefonu, samochód dokładnie taki sam. No przecież to nie może być przypadek. - I wtedy przypomniał mi się ten brunet od narkotyków. - Nie... Co ja kurwa zrobiłem!? - Krzyknąłem i pociągnąłem za końcówki włosów.
- Co się stało? - Igor położył rękę na moim ramieniu, a po moich policzkach spływały kolejne łzy.
- Wplątałem się znowu w sprzedawanie narkotyków. - Słowa ledwo przechodziły mi przez gardło. - Ostatnio był u mnie człowiek, którymi był moim stałym klientem ponad rok temu. Zagroził mi, że jak nie będzie towaru to ktoś zginie. Ja albo Paulina. Załatwiłem to co chciał. - Spojrzałem na bruneta, który był w niemały szoku. - A teraz Paulina nie żyje... - Głos mi się łamał.
- Nie masz żadnych informacji ze szpitala? - Zapytał.
- Nie mam. - I w tym momencie rozległ się dźwięk mojego telefonu.

Spotkanie | QuebonafideWhere stories live. Discover now