-Rozdział 88-

115 9 2
                                    

*Paulina pov.*

- Zrobisz coś dla mnie? - Zapytałam kiedy tylko usłyszałam zachrypnięte "Halo?" po drugiej stronie słuchawki.
- Nie widzieliśmy się prawie od miesiąca. Żadne "Cześć skarbie, jak Ci mija wieczór?" albo "Za 15 minut będę" tylko od razu wymagasz od człowieka. - Prychnął.
- Wyślę Ci adres SMSem. Kup wino po drodze. Masz pół godziny. - Powiedziałam i rozłączyłam się, a po 40 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy, poprawiłam sukienkę i podeszłam do drzwi.
- Cześć. - Powiedziałam, kiedy wpuściłam chłopaka do środka.
- Ślicznie wyglądasz. - Postawił wino na blacie w kuchni i podszedł do mnie. - Mogłaś powiedzieć to bym się lepiej ubrał. - Złożył pocałunek na moich ustach.
- Starczy mi, że jesteś. - Oddałam mu pocałunek. - Mam do Ciebie dobrą informację.
- Jesteś w ciąży? - Krzyknął, a jego oczy zalśniły.
- Patrząc na Twoją reakcję to aż żałuję, że nie. - Zaśmiałam się. - Jak widzisz, udało mi się sprzedać poprzednie mieszkanie i kupić to. - Odpowiedziałam z uśmiechem na ustach i rozejrzałam się po przyciemnionym pomieszczeniu, które oświetlały jedynie delikatny blask świec.
- Jestem dumny. - Kuba objął mnie ramieniem. - Trzeba je ochrzcić. - Powiedział cicho jakby bał się ktoś usłyszy i nas skarci.
- Cóż nie bez powodu tu jesteś. - Odpowiedziałam równie cicho.
- Tak też myślę. - Pociągnął mnie w stronę kanapy i usiadł na jej oparciu. Stanęłam między nogami chłopaka i ułożyłam dłonie na jego policzkach, po czym złożyłam pocałunek na czole. - Ale usta to mam niżej. - Prychnął i nakierował nasze usta na siebie.

- Jakie wino kupiłeś? - Przerwałam.
- Słodkie czerwone. - Odpowiedział. - No ej. - Jęknął przeciągle kiedy zostawiłam go na kanapie i poszłam po wino.
- Zaraz wrócę. -  Uśmiechnęłam się pod nosem. - W barku są kieliszki. Wyciągnij dwa. - Odwróciłam się w stronę chłopaka i zabierając z blatu otwartą butelkę wina ruszyłam do salonu, nalałam wina do kieliszków i podając jednego Kubie usiadłam obok niego wtulając się w jego bok. - Zostaniesz na noc? - Uniosłam głowę lekko do góry, żeby móc spojrzeć na niego.

- Oczywiście. - Uśmiechnął się i cmoknął mnie w czubek głowy. - Kocham Cię. - Mocniej docisnął moje ciało do swojego.
- Ja Ciebie też Kuba. - Do pokoju wszedł wolno Bruno i wpychając się na kanapę usiadł obok nas. - A jak Zuzia? - Wspomniałam o kocie.
- Zdecydowanie bardziej lubi moją mamę. Cieszy się jak małe dziecko kiedy jedziemy do Ciechanowa i płacze jak ma wracać do Warszawy. Myślałem, żeby zostawić ją mamie, bo ona też  ją bardzo lubi, ale nie chciałem Ci sprawiać przykrości.
- Chory jesteś? - Spojrzałam na niego. - Jeżeli kot woli tam spędzać czas i chcesz go tam zostawić, bo będzie szczęśliwszy z Twoją mamą to po prostu to zrób.
- Jesteś pewna? - Dopytywał.
- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się pokrzepiająco. - Zuzia na pewno będzie szczęśliwa. - Ułożyłam dłoń na udzie chłopaka i pociągnęłam łyka szkarłatnej cieczy z kieliszka. 
- Zawiozę ją do Ciechanowa w przyszłym tygodniu. - Oparł policzek na mojej głowie. - Pięknie się tutaj urządziłaś. - Skomentował.
- Dziękuję. - Odstawiłam kieliszek na stolik.
- Co ty na to, żebyś mi pokazała sypialnie? - Mruknął cicho i przejechał nosem po mojej skroni, a po moich plechach przeszył ciarki. 
- Igor ma rację. - Zaśmiałam się. - Jesteś strasznie niewyżyty. - Puściłam mu oczko i wstałam z kanapy. Kuba podniósł się i poszedł za mną. Zabrałam z szafki na korytarzu paczkę papierosów i wyszłam na balkon gdzie odpaliłam jednego i podałam opakowanie chłopakowi. Zaciągnęłam się i przymykając oczy odchyliłam głowę lekko na obok opierając ją o ramię Kuby.

- Po prostu dawno Cię nie widziałem. - Zabrał papierosa z moich ust i zaciągnął się nim.
- Za każdym razem mówisz to samo. - Pociągnęłam papierosa ostatni raz i zgasiłam go, mimo że nie był spalony nawet do połowy. Popchnęłam chłopaka na ścianę i przywarłam do jego ust.
- Bo to za każdym razem prawda. - Odpowiedział między pocałunkami.
- To zamieszkaj ze mną. - Powiedziałam głośno wciągając powietrze kiedy robił malinkę na mojej szyi. Kuba złapał mnie w biodrach i przerzucając przez ramię zaniósł do salonu, gdzie położył na kanapie i zawisł nade mną.

Spotkanie | QuebonafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz