Długo czekasz? - Spojrzał na mnie zestresowany.
-A jak myślisz? Gdzie byłeś? - Nadal patrzyłem na niego z groźnym wyrazem twarzy.
-W aptece. Kupiłem tobie lekarstwa. - Wyciągnął jedno z opakowań z plecaka.
-Nie potrzebuje ich. - Wymamrotałem.
Poszedł do kuchni wziąć łyżkę, wrócił się do pokoju, a następnie kucnął na przeciwko mnie i nalał lekarstwo na łyżkę.
-Otwórz usta!
-Spieprzaj, nie będę tego pić! - Odwróciłem głowę.
-Ale Blasty, jeśli to wypijesz choroba nie będzie ciebie tak męczyć!
Spojrzałem tylko na niego nieufnym wzrokiem, po chwili otworzyłem szeroko usta, szybko wsadził łyżkę z syropem do mojej gęby, a następnie delikatnie mnie pocałował na osłodę. Jednak gwałtownie pogłębiłem pocałunek, moja dłoń znalazła się na jego włosach, a jego na moim biodrze, agresywnie przegryzałem jego wargę, w całym pokoju zrobiło się gorąco i duszno, więc przerwaliśmy pocałunek, aby złapać chwilę oddechu.
-Wiesz, że możesz się zarazić?
-Wiem, ale wiem też, że bez tego byś nie wypił syropu. - Uśmiechnął się zabierając buteleczkę.
Lekko się uśmiechnąłem, pocałowałem go w policzek i wróciłem do naszego łóżka.
********
Obudził mnie ktoś szturchając moje ramie. Ja pierdole, nawet u siebie nie mogę spokojnie pospać. Otworzyłem oczy i widok mnie nie dziwił, był to mój chłopak podejmujący kolejną próbę dania mi tego ścieku.
-Czego? - Uderzyłem jego rękę.
-Musisz wziąć tabletkę.
-Za pięć minut! - Zasłoniłem się kołdrą.
-Katsuki Bakugo! Wstawaj! Za godzinę przyjdzie moja rodzina, masz chociaż nie czuć się jak nieboszczyk. - Nadal nie odpuszczał.
-Ech, co ty taki zrobiłeś się rozkazujący? - Zawisłem mu na szyi mówiąc spokojnym głosem. - I nie nazywam się Bakugo.
-A niby jak?
-Katsuki Kirishima. - Lekko się uśmiechnąłem całując go po twarzy.
-Jeszcze trochę czasu zanim zaczniesz się tak nazywać. - Złapał mnie za pośladki.
-Mhm.. - Położyłem się na łóżku przerywając siebie kołdrą.
-No skarbie.. Proszę, chce, abyś szybko wyzdrowiał.
-A dasz coś, aby zabić ten gówniany smak?
-Oczywiście. - Uśmiechnął się.
Wyciągnął tabletkę z opakowania, aby wsadzić mi w usta, przybliżyłem się do chłopaka licząc na pocałunek, głupio się uśmiechając wsadził mi cukierka do mordy jak jakiemuś dziecku.
-Kurwa...
-Co się stało?
-Nie chciałem głupiego cukierka! Chciałem, abyś mnie pocałował!
-Jakbyś był grzeczniejszy i nie droczył się ze mną wcześniej to bym cię pocałował. - Odpowiedział wyglądając poważnie.
-Ja pierdole..
-No cóż.. Pora, abyś się ubrał. - Pocałował mnie w czoło.
-Ta.. Wychodź!
-Nie chcesz abym został?