Nauka

3.9K 429 131
                                    

- Posłuchaj mnie, masz pięć minut żeby to zjeść. Nie możesz więcej schudnąć! Już teraz jesteś za chudy. To dla ciebie niezdrowe, powinieneś ważyć na oko co najmniej o siedem kilo więcej. - czułem jak beznamiętnie skanuje mnie wzrokiem. Miałem wrażenie, że widzi wszystko, że absolutnie nie mam szansy ukryć przed nim moich sekretów. Wiedział o mnie wszystko, co było strasznie nie tylko dlatego że ja nie wiedziałem o nim nic.

Popatrzyłem mu wrogo w oczy. Przez chwilę bałem się że żar tej płynnej miedzi mnie roztopi. 

- Nie będziesz mi rozkazywać. Skąd mam wiedzieć czy czegoś tam nie dosypałeś, ty albo ta banda, która swoją drogą mnie nienawidzi. To, że nie chcę być tutaj, nie znaczy że nie zależy mi na życiu. 

- A ja myślę że właśnie to znaczy. Głodzisz się, ranisz. Nie zależy ci na tym, ale mi tak, i tutaj się nie dogadamy. Jedz. - rozkazał jeszcze raz, a ja pokręciłem przecząco głową. Podskoczyłem i pisnąłem ledwo słyszalnie kiedy jego pięść uderzyła w stół. Zastawa aż się zatrzęsła. Ze skrzypnięciem odwrócił bez trudu jedno z krzeseł, i ustawił je tak by stało naprzeciwko mojego. Usiadł ciężko, a do rąk wziął moją miskę i łyżkę. Patrzyłem na niego podejrzliwie, tym bardziej że jego twarz znowu była jak pieprzona oaza spokoju. Do tego uśmiechnięta głupio oaza.

- Co ty niby ro... - kiedy ułożyłem usta w ten charakterystyczny okrągły kształt potrzebny do wydobycia głoski, nagle łyżka z owsianką znalazła się w mojej buzi. Otworzyłem szeroko oczy. 

- I co? Takie złe? - zapytał, unosząc kąciki ust jak błazen. Z gębą pełną owsianki i owoców oczywiście mu nie odpowiedziałem. Chciałem wypluć to przepyszne gówno, ale jakimś cudem moje ciało dokonało zamachu na dumę. Pogryzłem i przełknąłem porcję. Wręcz usłyszałem jak moje wnętrzności mruczą z zadowolenia. Kurwa, to było przepyszne... 

Ale to by było na tyle! Więcej nie dam się podejść!

- Tak! Jest o... - i znowu to samo. Pyszna owsianka pełna soczystych, eksplodujących na języku malin i jeżyn zdusiła moje "okropne". Znowu zjadłem. 

Cholera! 

Adan zaśmiał się ładnie. 

- Chyba jesteś głodniejszy niż sądziłeś, co? Smakuje ci chociaż? Może zjesz sam? - nie odpowiedziałem mu. Przejrzałem go. Każda odpowiedź równałaby się kolejnej łyżce tej pyszności. Na wszystkie mogłem jednak odpowiedzieć kręceniem głową, i to właśnie zrobiłem. Wtedy mężczyzna zmrużył oczy, ale bardziej przebiegle-zabawnie, a nie jakoś wrogo czy groźnie. - Tak chcesz się bawić? Za sprytny jesteś? - moje usta wygięły się mimowolnie w delikatny uśmiech. 

To przez pyszne owocki, i tyle. Nie przez tego psychola i jego miny.

Pokiwałem w odpowiedzi głową, a on nagle zabrał powietrza w policzki. Po chwili złożył usta w dzióbek, i wydmuchał ich zawartość... ale to już nie było powietrze. To był żywo pomarańczowy płomień. Przez chwilę nie mogłem się ruszyć oniemiały. Strach nie pozwolił mi na drgnięcie. Zapiszczałem kiedy ogień objął moją twarz. Bałem się jak cholera, omal nie opróżniłem pęcherza w spodnie. Bałem się ognia, zresztą kto by się nie bał kiedy ten praktycznie łaskocze cię w twarz.

Właśnie... łaskocze? Otworzyłem nieśmiało oczy, a to co zobaczyłem zaparło mi dech w piersiach. Ogień jakby wcale nie chciał zrobić mi krzywdy, żywioł był jakby oswojony. Głaskał mnie po twarzy delikatnie, odgrywając jednocześnie przed moimi oczami niesamowite widowisko. Adan podniósł twarz, a strumień ciepła zaczął frunąć i furkotać nad moją głową, aż rozleciał się na chmarę motyli, które wzleciały wyżej, i trzepotały jak prawdziwe. Szczęka mi opadła, kiedy przyjemnie ciepły motyl przysiadł na czubku mojego nosa. Wtedy Adan włożył mi do ust kolejną łyżeczkę. Zahipnotyzowany błyszczącymi, magicznymi tworami dawałem się karmić jak dziecko, a gdy po paru porcjach obserwowanie widowiska przestawało być takie interesujące, ogień zmieniał kształty. Tak oto nad moją głową galopowały konie, potem elfy strzelały z łuku iskrami w tańczące wróżki. Hipokampy, syreny i narwale to układały się synchronicznie w różne kształty, to rozpływały się w popłochu, gonione przez pirackie statki. Byłem oczarowany, ale i to wkrótce przestało mnie interesować. Spragniony czegoś nowego zamknąłem usta tuż przed kolejną łyżeczką, a wtedy cały latający ogień skupił się w jedną dużą kulę. Tego jeszcze nie robił, więc obserwowałem z zaciekawieniem, jak kształt się wydłuża w pewnych miejscach, i przekształca się w coś dużego. W brzuchu poczułem dziwny ucisk, bo to co powstawało stawało się coraz bardziej znajome. 

Drakonis Severus (bxb)Where stories live. Discover now