Wino

3.4K 397 184
                                    

Oczywiście, że nie zdołałem wyhamować. Oczywiście też można się domyślić jak to się skończyło. 

Jęknąłem z bólu, kiedy świat przestał być cholerną, czarną plamą. Niespodziewanie wszystko się wyostrzyło. Leżałem na brzuchu, ale nie na podłodze. Podłoga w tym miejscu aż parzyłaby swoją niską temperaturą. Spojrzałem pod siebie, niemal sunąc przez to nosem po gładkim materiale jedwabnej koszuli. Westchnąłem głośno. 

Aha. Cudownie. To koniec.

Zadarłem głowę. Tym razem mój nos przesunął się po gładkiej szyi, a potem brodzie Adana. Ogolił się... 

Ha tfu! Nie myśl o tym teraz! 

Klatka piersiowa pode mną poruszała się. Nie zabiłem go. Czy to dobrze czy źle to się okaże. Przeanalizowałem naszą pozycję, bo ta była dziwna. Moja głowa musiała się idealnie wpasować w jego szyję. Przesunąłem się trochę wyżej, to znaczy w stronę jego głowy, po czym oparłem dłonie na kamieniu, po obu jej bokach. Chciałem się na nich wesprzeć, i wtedy poczułem ciężar rąk na swojej tali i plecach. Chciał mnie złapać? Tak, to wszystko wyglądało tak, jakby w ostatniej chwili się odwrócił, i złapał mnie, a podczas upadku specjalnie ochronił moją głowę. Ciepło mi się zrobiło na tą myśl. 

Mężczyzna miał zamknięte oczy. W sumie, choć nigdy nie widziałem jak to robi, mógłbym przysiąc, że tak wygląda podczas snu. Całkiem ładnie. Jest taka historia o śpiącej szlachciance, i tam budziło się ją...

Albo może nie ważne. Może lepiej będzie mi zniknąć zanim się obudzi. 

Poruszyłem się, najpierw nieznacznie, by sprawdzić jak głęboko Adan tkwi w nieprzytomności, zanim przejdę do ściągania z siebie jego rąk. Zamruczał coś, przekręcił głowę na bok i lekko otworzył usta. Musiałem być ostrożny. grunt to nie dać się rozproszyć. Delikatnie złapałem jego rękę, którą ściągnąłem z siebie powoli, i położyłem na jego brzuchu. Nie mogłem się opanować, i przejechałem palcem po mięśniach, skrytych pod materiałem, a jednak tak dobrze wyczuwalnych, że mój palec lekko skakał na nich. Co za przyjemne uczucie. Zrobiło mi się jeszcze goręcej. Łagodny, ale za to zimny jak stal wiatr przeczesał moje włosy. Wiał od strony z której biegłem. Obejrzałem się za siebie, ale na szczęście kryształ nie przyturlał się za mną. Odetchnąłem z ulgą.

A tym zdecydowanie zapeszyłem. 

Ręka na mojej tali, ta którą zostawiłem, poruszyła się. Nie zsunęła przypadkiem. Poruszyła się, a potem zacisnęła palce na moim ubraniu. To mnie zmroziło. 

- Nic ci nie jest? - wzdrygnąłem się, słysząc łagodny głos. Adan położył dłoń na mojej głowie. Obrócił moją twarz w swoją stronę. - Nic cię nie boli? - patrzył z troską prosto w moje oczy. Widząc w nich zmieszanie i ani krzty cierpienia, uśmiechnął się z ulgą. Uciekłem spojrzeniem dopiero gdy zdałem sobie sprawę jak ta sytuacja jest groźna. Nie mogę przecież się wydać z tym gdzie przed chwilą byłem, z kim rozmawiałem. Mogłem tylko żywić nadzieję, że o to nie zapyta, bo... bo nie wiem. Uderzył się w głowę?

- A-a ciebie? Chyba uderzyłeś o podłogę. - zauważyłem, odruchowo kładąc dłoń na jego włosach. Kamień spadł mi z serca gdy nie poczułem pośród sztywnych kosmyków wilgoci krwi. Adan złapał moją rękę, i uśmiechnął się, patrząc na nią. Pocierał jej wierzch swoim kciukiem. 

- Zaraziłem cię troską? Miło. - zaśmiał się, na co ja nadąłem policzki, i już miałem wyszarpnąć swoją rękę, gdy jego wzrok stał się tak rozmarzony, że chyba się rozpływał na mojej skórze. - To bardzo miłe... - chwilę trwał w tym stanie roztapiania się, ale po sekundzie oprzytomniał. - A właśnie... Co się stało? Gdzie tak biegłeś? - rozejrzał się po korytarzu, jakby nie do końca wiedział gdzie się znajduje.

Drakonis Severus (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz