Kłamca

3.4K 426 61
                                    

- Skąd to masz? - musiał zapytać jeszcze raz, bardziej agresywnie, bym w końcu przebudził się z szoku. Nagłe szarpnięcie, nagły ucisk rzemienia, i dotarło do mnie że mężczyzna zerwał mi medalion z szyi. Oczywiście nie mogłem nie zareagować.

- Hej! Oddawaj! Co ty w ogóle robisz, to moje!

- Nie, właśnie w tym problem, że nie twoje. - powiedział zimno. Oglądał przedmiot dokładnie, z nieodgadnioną miną.

Chociaż... właściwie to nie. Jedno na jego twarzy malowało się bardzo dobrze i wyraźnie. Furia. Zimna jak śniegi i cicha furia. Widać było że stara się to ukryć. Nieskutecznie. Uczucie najwyraźniej było tak silne, że prześwitało nawet tak trwałą maskę.

- C-co? Jak to nie moje? A z czyjej szyi właśnie to zerwałeś do kurwy nędzy!? - wkurzyłem się. Widać złe emocje mi się udzieliły, tyle że moje były widoczne aż nazbyt.

- Z szyi złodzieja, ale o tym już chyba wiemy obaj. Swoją drogą mam to samo pytanie, bo to wszystko staje się coraz dziwniejsze. - nawet nie zauważyłem kiedy zostałem przyparty do ściany. Pisnąłem cicho, jakby w rzeczywisty sposób mnie ścisnął. Tak na prawdę wciąż mnie nie dotykał w żaden sposób. Dlaczego więc to tak czułem? Jego oddech był cieplejszy niż zwykłych ludzi. W miejscu gdzie gorąc stykał się z moją skórą czułem już nawet pieczenie. Ręce zmoczył mi pot. Patrzyłem na jego szyję, dekolt jego koszuli, wszędzie, byle nie w oczy, o których wyrazie wolałem w tamtej chwili nie myśleć.

- Nie ukradłem tego. - warknąłem w kontrataku, tak marnym, że samego siebie zrobiło mi  się żal, tak było to żałosne. Dopiero po tym nastąpił faktyczny, fizyczny kontakt, którego się spodziewałem, właściwie go oczekiwałem. Przycisnął mnie do ściany, zaciskając dłonie na moich ramionach.

- Zatem pytam po raz ostatni: skąd to masz? Może kupiłeś od kogoś? A może okradłeś innego złodzieja? 

- Nie ukradłem tego! - wrzasnąłem. Czułem jak mój umysł dławi się szczegółowymi pytaniami. Nie wiedziałem. Nie wiedziałem niczego. Może jednak to ukradłem, i nie pamiętam? Nie... ta opcja z jakiegoś powodu nie wydawała mi się do przyjęcia. Nie ukradłem tego. Mimo że nie wiedziałem skąd to mam, byłem pewny, że to dostałem od...

Dostałem to... ale od kogo? Pustka.

- Dostałem to... - powiedziałem szeptem, wciąż patrząc w podłogę. Nie mogłem w to uwierzyć... Przez lata nic do mnie nie wróciło, a teraz to? To była pierdoła, wiem. Ułamek, wręcz nieistotny okruch z tego co powinienem pamiętać. Jednak nie dla mnie.

- Co? Mówże głośniej. - rozkazał Adan, unosząc mój podbródek dłonią. Zamiast w podłogę wpatrzyłem się w przeciwległą ścianę przez przestrzeń obok jego szyi. 

- Dostałem to. - powtórzyłem, niby posłusznie, choć tak na prawdę po prostu samolubnie rozkoszowałem się tym faktem. 

- Od kogo?

- Tego już nie wiem, ale nie ukradłem tego. Dostałem ten medalion od kogoś... To chyba była matka. - zacząłem kombinować. Przed oczami coś mi się wyostrzało, zupełnie jakbym przecierał zaparowaną szybę, za którą ktoś mówił stłumionym głosem. To była chyba kobieta. Młoda. Miała piękny głos, ale słowa jakie wypowiadała zlewały się w mojej głowie z jednostajnym szumem który brzmiał jak...

- Lyiar! - obudziłem się jak z drzemki. Gwałtownie zamrugałem, odruchowo spojrzałem na Adana. Patrzył na mnie bez krzty zorientowania się w sytuacji. - Czemu się śmiałeś? I... Ty płaczesz? - zdziwił się, nie mniej ja. Uniosłem dłoń i dotknąłem swojego policzka. Musiałem spojrzeć na własne palce, by uwierzyć że moczy je słony płyn, który nieustannie wypływał z moich oczu.

Drakonis Severus (bxb)Where stories live. Discover now