✧XIII. Ukłon✧

223 31 53
                                    

Klara delikatnie otworzyła drzwi do kamienicy i weszła na klatkę schodową. Nowe mieszkanie było na parterze, więc musiała przejść tylko kilka schodków. Po lewej stronie znajdowało się mieszkanie ich sąsiadki. Jasińskim powoli kończyły się zapasy żywności. Zatrzymała się przed drzwiami z numerem siedem i rozmyślała, czy powinna zapukać. No cóż, jeśli jej rodzina miała zjeść obiad, musiała poprosić sąsiadkę o trochę jedzenia.

Uniosła rękę i zapukała w zielone, obdrapane drzwi do mieszkania sąsiadki. Kobieta miała więcej zapasów, niż ktokolwiek w całej kamienicy. Sama zrobiła różne przetwory już na początku sierpnia. Tym sposobem wszyscy sąsiedzi zaglądali do niej i prosili o jedzenie, gdy czegoś im brakowało. Klara jeszcze nigdy tego nie robiła, ale liczyła na to, że pani Tweruk pożyczy jej trochę mąki lub ziemniaków. 

Panienka zapukała mocniej, ponieważ nikt nie odpowiadał i krzyknęła:

— To ja, sąsiadka spod ósemki! Niech pani otworzy!

Drzwi do mieszkania się uchyliły i wybiegł przed nie chłopiec, chudy i wysoki, ubrany w białą koszulę, która z niego zwisała. Była na niego o kilka rozmiarów za duża i miała krzywo podwinięte rękawy.

— Jest mamusia w domu? — spytała delikatnie Klara, ponieważ chłopak wyglądał na przerażonego.

— Tak.

— Mogę wejść?

Chłopczyk nie powiedział ani słowa więcej i z powrotem wbiegł do środka. Jego matka podeszła i gdy uradowana Klara chciała już coś powiedzieć, tamta zamknęła jej drzwi przed nosem. Słychać było tylko cichy szczęk klucza w zamku. Klara nie wytrzymała i zapukała ponownie.

— Dlaczego pani zamyka mi drzwi przed nosem? Pani Tweruk, niech się pani nie wygłupia!

Sąsiadka gwałtownie otworzyła drzwi i dosadnie wykrzyczała do dziewczyny następujące słowa:

— Niemcy chcieli wejść do waszego mieszkania! Stali mi pod nosem! Nie wiem, co pani z ojcem tam przechowuje, ale lepiej przestać się stawiać. Oni nas wszystkich wymordują! Po co się wyrywać, jak można przeżyć i się nie narażać. Lepiej się stąd wynoście, bo każdy sąsiad na tym ucierpi! Wynocha! 

Klara zdumiona nagłym wybuchem sąsiadki, wrzasnęła:

— I vice versa! Jak pani coś przeszkadza, to niech pani się wyniesie!

— Uratowałam was dzisiaj, mówiąc, że to puste mieszkanie. Niemcy drugi raz się już nie nabiorą. Pokazywali zdjęcie waszego ojca. Oni go szukają, jesteście w niebezpieczeństwie!

— O Boże... Ja... — Klara jąkała się, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. Nie chciała, by jej rodzina zginęła. Nawet Irenie nie życzyła śmierci. Po prostu chciała, żeby wszystko było jak dawniej. Musiała o tym powiedzieć ojcu, on na pewno będzie wiedział, co zrobić.

— Musicie się gdzieś wynieść, dla własnego dobra i dla dobra wszystkich w okolicy.

Usłyszała trzask zamykanych drzwi. Zwróciła się w stronę swojego mieszkania i szarpnęła za klamkę. Drzwi były zamknięte i nikt nie otwierał. Czy Irena znowu zasnęła na kanapie, zamiast zajmować się Zosią? Zapukała trzy razy tak mocno, że fragmenty zaschniętej zielonej farby posypały się na ziemię.

Nagle Klara usłyszała donośny śmiech. Ktoś otworzył drzwi do kamienicy i po chwili na klatkę weszła rozbawiona Irka. Panienka była zdezorientowana i sfrustrowana za razem. Przecież Irena miała zostać z Zosią! Spojrzała podejrzliwie na macochę i spytała:

— Gdzie Zosia? 

— Co? 

— Pytam się, gdzie Zosia, ogłuchłaś?

MazurekWhere stories live. Discover now