✧XCVIII. Egzekucja✧

79 13 38
                                    

Była połowa maja. Nastrojów panujących wśród ludności nie dało się opisać. Wszystko było przykryte aurą tajemniczości. Z pozoru wykonywali te same czynności na co dzień. Dorośli wychodzili do pracy, starcy zazwyczaj nie wychylali nosów z domostw, a dzieciaki biegały po podwórkach. Bawiły się w wojnę...

Jednak w sercu każdego, kto usłyszał choć raz o zbliżającym się na polskie tereny wojsku, rosła nadzieja. Wprawdzie z dawnych lat powinni pamiętać, że współprace z Rosjanami zazwyczaj nie kończyły się dobrze, ale od początku wojny byli ich najlepszą szansą na zwyciężenie okupanta. Niektórzy wierzyli w powstanie, inni nie do końca, ale wszyscy wiedzieli, że tamten rok szykował wiele zmian. Czuć było narastający niepokój, zewsząd dało się słyszeć informacje o froncie wschodnim, kolejnych pacyfikowanych przez nazistów i UPA wioskach oraz o działaniach polskiego wojska przy starej granicy II Rzeczypospolitej.

Wieści docierały także do najmłodszych. Liga Poszukiwaczy Przygód miała kolejne ze swoich zebrań. Wciąż należało do niej dziewięć osób. Trzy dziewczęta i sześciu chłopców. Najstarszym z nich był Bruno, który początkiem września miał skończyć czternaście lat.

— Kto zostanie naszym przywódcą, jak Brunek pójdzie pracować? — spytała dwunastoletnia Rozalka.

— Nie bądź tego taka pewna — powiedział Maciek.

— Czego mam nie być pewna?

— Tego, że pójdzie do pracy. Jak nasi wygrają z Niemcami, to wcale nie będzie musiał chodzić do pracy, a my wszyscy zaczniemy się uczyć w szkole. Do września wojsko już na pewno tu będzie.

— Kto ci to mówił? — spytała się Zosia.

— Mój starszy brat. Mówiłem wam, że on wie dużo rzeczy. Mama się z nim kłóciła. Ojciec też nie był zadowolony, kiedy powiedział nam o tym wszystkim. Oznajmił, że będzie walczyć i dlatego to wszystko.

— Wszyscy dokoła mówią, że zbliża się coś wielkiego. Że Rosjanie szykują nam odsiecz — oznajmił Bruno. — Może wreszcie się to skończy.

— Bawimy się w wojnę? — spytał Kuba. — Dziś mieliśmy bawić się w wojnę.

— Najpierw musimy zakończyć zebranie gamoniu, potem możemy się pobawić. I więcej nie przerywaj, bo znowu będziesz Niemcem — odburknął najstarszy chłopak.

Wiosenny wietrzyk delikatnie ruszał koronami drzew. Tamtego wiosennego popołudnia dzieci biegały z karabinami zrobionymi z patyków. Udawały, że ich czapki były hełmami, a chustki bandażami. Żadne z nich wtedy nie wiedziało, że przyjdzie im się zmierzyć z prawdziwą walką i prawdziwą wojną, która czyhała na nich tuż za rogiem.

✧✧✧

Zosia wróciła z podwórka niezwykle zmęczona. Po kolacji wszyscy udali się do swoich pokoi. Wieczór przebiegł im spokojnie. Wszyscy byli zajęci sobą, nikt nie miał siły na kolejne, nieustające spekulacje na temat tego, co niebawem miało się wydarzyć.

Klara nie mogła zasnąć, więc Edmund położył się obok niej na łóżku. Gdy była w niego wtulona, czuła się o wiele bezpieczniej. Równy wprawdzie miał zejść na podłogę, jak tylko jego narzeczona usnęła, ale zmorzył go sen. Zasnęli w swoich objęciach.

W sypialni Zosi i Estery panowała cisza. Młodsza dziewczynka bowiem już dawno spała. Starsza jednak nie była w stanie zmrużyć oczu. Potrzebowała z kimś porozmawiać, jednak nie mogła tego zrobić z Zosią. Po dłuższej chwili bezczynnego leżenia i wpatrywania się w sufit, postanowiła przejść się do salonu.

Przy oknie zobaczyła Polę. Cicha też nie spała. Patrzyła się na zewnątrz przez lekko rozchylone okiennice i zdziwiła się, widząc Esterę w salonie.

MazurekWhere stories live. Discover now