4. Cipher i Cipher i poród

2.7K 283 405
                                    

KONKURS KUWA!
Uwaga! - kto pierwszy znajdzie jakiekolwiek nawiązanie z intra z mediów do rozdziału ten... DOSTANIE FOLLOW I DEDYKACJE NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU XD

/Per.Bill/

-Jak on śmie tak na moją jajecznicę naskakiwać?!-wkurzyłem się-Kazdy kto jej próbował mówi, że jest wybitna! Więc jak może się znudzić?! Co za niewychowany...-chciałem dokończyć, ale przerwał mi pewien mały ziomuś.

-Szmebuldog-powiedział Szmebuldog.

Spojrzałem w dół, bo ten wypierdek sięgał mi jedynie do buta. Aż chciało się spytać " Hej, jaka pogada tam na dole?".

-Zaiste, ty też jesteś niewychowany, bo mi przerywasz-stwierdziłem.

-Szmebuldog-krasnal złapał mnie za nogawkę i chyba starał się z całych sił gdzieś mnie zaciągnąć, jebany porywacz, ale no.

Jego siła plus moja masa, co nie znaczy, że jestem gruby, równa się zero reakcji. A niby to akcja jest równa reakcji, przynajmniej tak jest w fizyce.

No cóż stałem jak słub soli i patrzyłem na jego bezsensowny wysiłek, który naprawdę musiał go dużo kosztować. Już chciałem go kopnąć, ale po raz pierwszy usłyszałem, co było cudem, inne słowo niż "Szmebuldog", a mianowicie krzyknął "Szmebuldożek!". Byłem w takim szoku, że tym bardziej nie szło mnie ruszyć z miejsca co dla niego chyba nie było dobrą wiadomością.

-Co-wiecie, ja nie jestem istotą głupią, domyśliłem się odrazu, że tu się jakiś bachorek się szykuje co pewnie będzie mniejszy niż atom, ale nie miałem pojęcia co ja mam z tym wszystkim niby wspólnego, wszakże nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek puknął jakąś krasnalice, bo okej, krasnala tak, ale z krasnalicą nigdy.

Poza tym nie sądzę, że istnieją krasnale kobiety.

-Szmebuldożek, Szmebuldożek!-krzyczał i zaczął biec w stronę lasu, z nudów i ciekawości poszedłem za nim.

Poszedłem, i to wolnym kroczkiem, bo nóżki tego czegoś są tak małe, że nawet jego bieg jest wolny.

-Szmebuldożek!-powtarzał co pięć sekund, a ja co pięć sekund próbowałem uświadomić mu, że nie musi mi tego powtarzać.

W końcu po trwającej parę minut podróży dotarliśmy do wioski krasnalów. Wszystkie te czerwone pachołki stały w okręgu, a na samym środku leżał krasnal płci żeńskiej.

-Czyli jednak istnieje krasnal z cyckami-powiedziałem sam do siebie zszokowany tym odkryciem.

Podszedł do mnie jakiś krasnal i położył mi na bucie dwie gumowe rękawiczki, takie jak mają ci wszyscy aktorzy w serialach o szpitalu.

-Po co mi to?-podniosłem ową gumę, która tak w sumie śmierdziała, ale nie dziwię się, każda gumowa rękawiczka śmierdzi.

-Odbierzesz poród debilu-powiedział krasnal, który potrafił składać zdania.

No zamurowało mnie. Zacząłem się zastanawiać dlaczego ja? Najpierw nałogi, potem zerwanie, a teraz poród. Mimo, że te małe wypierdki krzyczały, żebym coś zrobił, a zagrożony gatunek czyli krasnal bez jaj wił się na ziemi z brzuchem jak melon to do mnie nic nie docierało. Byłem w stanie rozmowy z samym sobą, gdybym miał przedstawić co się działo w moim mózgu i jak wyglądała ta rozmowa to:

Byłem w czarnym pokoju, ten pokój jest moim umysłem. Możliwie, że nie był czarny tylko po prostu nie było tam światła, nie wiem. Nie widziałem, było czarno. Nagle dostrzegłem żółte oczy wpatrujące się we mnie. To byłem ja. Podszedłem do siebie i wtedy ja zapalił światło w stojącej lampie. Wtedy okazało się, że ja był ubrany w żółty sweter z czarną marynarką. Ja wyglądał jak typowy psycholog i miał na sobie okulary, które wyglądały bardzo psychologowo. Siedział w wielkim brązowym, skórzanym fotelu i miał założoną nogę na nogę.

-Spocznij-powiedział ja wskazując na podłogę, bo poza fotelem i lampą nie było w pokoju nic, a! Pokój, czyli mój umysł, był czarny i ciemny oraz sprawał wrażenie cichego. Taki cichociemny.

-Wait, to ja możesz sobie siedzieć na fotelu, ale ja już muszę na podłodze?-oburzyłem się na siebie.

-Kup sobie fotel to będziesz miał-stwierdził ja.

Udałem obrażenie i powoli zacząłem udawać się w stronę wyjścia z mojego umysłu, ale wtedy ja westchnął i spytał:

-Chcesz usiąść mi na kolanach?-

-Yes, please-odrazu się wróciłem i szczęśliwy usiadłem sobie na kolanka machając nóżkami.

-No dobrze, powiedz czemu siebie odwiedziłeś i czemu bez ciasta?-spytał ja.

-Bez, bo ja go nie lubię i ja też go nie lubisz-burknąłem.

-Mam rację-ja przyznał mi rację.

-Odwiedziłem siebie, bo. Bo ja już tak nie mogę!-schowałem twarz w dłoniach.

-Spokojnie moje życie jest ciężkie, ale trzeba sobie radzić-powiedział ja mi na pocieszenie.

-Nah, łatwo mi mówić, ale serio! To jakiś chaos! Eh i jeszcze Dipper...-mruknąłem.

-Pełno jest sosen w lesie. O! Jest taki kraj. Polska. Sześćdziesiąt dziewięć procent lasów tego kraju to sosny! Może tam warto spróbować hm?-zasugerował ja.

-Ale moja Sosenka jest jedyna-burknąłem-Zresztą głupi jestem! Jak ja możesz mówić, że znajdę inną?-ochrzaniłem mnie.

-No bo... Chcę się pocieszyć. Jestem niewdzięczny wiesz?-ja też mnie ochrzanił.

Nagle ja walnął mnie w głowę. Na co zareagowałem głośnym i pełnym wyrzutów "ej!".

-Koniec tego. Teraz ja idziesz tam i odbierasz ten zasrany poród, a potem ponownie skradniesz serce sosny!-powiedział ja.

-Tak! Tak mam rację!-krzyknąłem.

Ja to jednak potrafi motywować.

Wstałem z moich kolan i popędziłem w stronę wyjścia krzycząc po drodze:

-Koniec z friendzonem!!!-

No i z grubsza tak wyglądała rozmowa z samym sobą. Wracając krasnale się na mnie darły cały czas. Ocknąłem się.

-Chryste. Za jakie grzechy?-spytałem patrząc w niebo i wkładając rękawiczki.

Spojrzałem na krasnalkę. To było obrzydliwe. Z jej cipki wystawała czerwona czapeczka aka pachołek.

-Tak myślałem, że te czapki to nie część waszego ubrania-mruknąłem-No dobra, jedziemy z tym koksem-powiedziałem.

Złapałem dwoma palcami za końcówkę malusiej czapeczki i zacząłem ciągnąć. Szło tak opornie, że aż musiałem podeprzeć się drugą ręką o twarz tej krasnalki. Prawie ją udusiłem, choć myślę, że szybciej zgniótłbym jej twarz niż udusił. No, ale naszczęście szybko wyciągnąłem mikro krasnala, który był pokryty czymś w rodzaju... tenczowej krwi. Trzymając za czapeczkę potrzasąłem nim, aby większość tej krwi z niego spłynęła po czym położyłem go obok matki. Co dziwne mikro krasnalki mają odrazu od urodzenia brody. To musi drapać przy karmieniu piersią.

-Dalej nie pomogę... włóżcie go do inkubatora czy coś-zdjąłem rękawiczki i rzuciłem nimi w Szmebuldoga-Gratuluję Szmebuldogu, ty i ta twoja Szmebuldogina doczekaliście się Szmebuldożka-powiedziałem wkładając ręce w kieszenie spodni i odchodząc.

Przynajmniej im się wiedzie. W sumie, też bym chciał mieć takie małe pięćset plus.

MOJE LUDKI.

Ja wiem, ż mnie było rozdziału.

Moja wymówka jest taka, że ja miałam tyle na głowie, że nawet NIE PAMIĘTAM co robiłam w tamtą sobotę.

Spokojnie dostaniecie rekompensatę, jaką nie zdradzę. Muahha.

Zostawcie gwiazdkę, albo Szmebuldożek umrze.

Bye!~~~

F.R.I.E.N.D.S 2  ~BILLDIP~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz