9. Niebezpieczne rozproszenia

211 36 158
                                    

A więc wracam po X czasu (za co serdercznie znowu przepraszam), który spędziłam na zarzucaniu sobie opieszałości i nieogarnięcia oraz na ogarnianiu rozwalonej ręki (co mogłoby być w sumie wymówką, pisanie głosowe to jakas pomyłka a na telefonie po prostu się nie da xD) i własnego życia. Jakoś mi się udało, ale nie było to łatwe. Dlatego ten rozdział nie powala poziomem, ale lepszy taki niż żaden, zwłaszcza gdy potrzebuje się czegoś na rozruch. A ponieważ następny lub najpóźniej jeszcze jeden po nim ma być docelowo ostatnim rozdziałem Księgi I - cóż, miejmy nadzieję, że ten mozolny rozruch da mi kopa żeby wskoczyć z powrotem na właściwe tory i nareszcie przejść do tej najciekawszej części :')

W mediach znajdziecie fajną piosenkę z dość ironicznym tytułem (it's been a year). Poniżej zaś mały żarcik na poprawę nastroju:

Ach, no i jeśli ktoś rozważa zakup psa - na dole przy okazji zamieściłam małą notkę dotyczącą tego tematu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ach, no i jeśli ktoś rozważa zakup psa - na dole przy okazji zamieściłam małą notkę dotyczącą tego tematu. To tak wyjątkowo, do tej pory nie prawiłam kazań na takie tematy i nie zamierzam czynić z tego jakiejś dziwnej tradycji. Po prostu uznałam, że akurat pasowałoby o tym wspomnieć i wyjaśnić to i owo ;)

A teraz już zapraszam do czytania :)

Słoneczko świeciło, ptaszki śpiewały, daleko na horyzoncie burza znowu zatapiała łajbę pechowych rybaków, a ja, nieszczęsny, siedziałem nad książkami i łamałem sobie głowę nad podstawami alchemii

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Słoneczko świeciło, ptaszki śpiewały, daleko na horyzoncie burza znowu zatapiała łajbę pechowych rybaków, a ja, nieszczęsny, siedziałem nad książkami i łamałem sobie głowę nad podstawami alchemii.

Nikt mnie nie uprzedzał, że żeby zostać prawdziwym magiem, dobrze by było też znać się na tych wszystkich alchemicznych kruczkach! Fakt, mogłem się domyślić, że skoro każdy z naszych mistrzów studiował świat na chyba wszystkie możliwe sposoby, to pewnie coś w tym było. I to nie tak, że kiedykolwiek zaniedbywałem naukę. Po prostu od nieco ponad dwóch tygodni praktycznie nie odrywałem się od książek i chociaż nie miałem najmniejszego zamiaru tego zmieniać, czułem, że jeszcze trochę i głowa mi pęknie.

W każdym razie nadal nie zdołałem zbytnio pokochać alchemii. Z utęsknieniem zerknąłem w stronę czekających cierpliwie książek o fizyce, ale mistrz Trigeminus był nieustępliwy i zanim zdążyłem choć pomyśleć o sięgnięciu po pierwszą z nich, tym swoim spokojnym głosem oznajmił:

Czarnoksiężnik Burzowych WyspOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz