Żeby 2020r. nie skończył się bez nowego rozdziału, proszę. Oto i on.
Ciekawe, czy uda mi się wcisnąć jakiegoś shota na święta '3'
P.S.
Tak, mam fazę na "gambit królowej". A przynajmniej na jej muzykę. Polecam :P I tak, tytuł rozdziału to taki denny żarcik do tejże serii nawiązujący xD
Mokry, szorstki jęzor przejechał po całej mojej twarzy, od brody aż po czubek głowy. Towarzyszył mu jakże nęcący zapaszek trupa.
— Mordooo! — jęknąłem przeciągle, całym sobą wyrażając głęboką rozpacz. Ledwie przytomnie usiadłem i wpatrzyłem się w źródło tych wątpliwej przyjemności doświadczeń. — Znowu zżarłeś jakiegoś szczura?
Piorun siedział tuż obok, szczerząc pysk w tym swoim obrzydliwie pogodnym uśmiechu i sapiąc jak mały smok. Widząc, że udało mu się mnie skutecznie obudzić, zamerdał ogonem, a potem skoczył jak lis i zanurkował prosto w miękkie pielesze obok mnie. Wcisnął się pod pierzynę i chwilę czołgał się pod nią jak rasowy kret. Nie mogąc się powstrzymać, przyczaiłem się i gdy pełzająca górka na powrót się do mnie zbliżyła, z całej siły ją objąłem, jedną ręką sięgając pod piernat i czochrając i tak już całkowicie potarganą, miękką sierść. Piorun nie pozostawał mi długo dłużny. Wychylił łeb spod pierzyny i bezczelnie polizał mnie w nos.
— Fu! — cofnąłem się niechętnie, a drań jeden puszysty z powrotem usiadł i jak wariat merdając ogonem, zaszczekał tym swoim głosem jakby go kto ze skóry obdzierał. W odpowiedzi z sufitu poleciał kurz, gdy wkurzona, pechowa opiekunka mieszkająca powyżej postanowiła nas uciszyć, waląc czymś ciężkim w podłogę. I czego ona chciała, przecież było już... Późno?
Wyjrzałem za okno. No nie, jednak nie było. Dopiero świtało. Że też czułem się całkiem wypoczęty! I co teraz miałem zrobić, iść dalej spać, gdy cała moja twarz śmierdziała psią śliną? No ale jeśli ją obmyję, to już całkiem odechce mi się powrotu do łóżka.
— No i widzisz co narobiłeś? — warknąłem oskarżycielskim tonem. Winny niezbyt się przejął moim niezadowoleniem, zamiast tego przechylił łeb i wbił we mnie bardzo wymowne spojrzenie.
„Obudziłeś się? No to wstawaj. Idziemy na spacer!"
— Żadnego spaceru o tej porze — skrzyżowałem ręce na piersi. — Zamiast tego sobie posiedzisz i popatrzysz, jak wielki Kieran się uczy!
„No nie bądź taaaki, chodź na spacer! Znajdę ci kolejną martwą wiewiórkę!"
— Nie.
„Nie to nie."
Piorun opuścił ogon i przestał się uśmiechać, zamiast tego zeskoczył na podłogę i złapał mojego już i tak zjedzonego kapcia. Czego bym nie zrobił, kapeć był najlepszą zabawką, więc już z miesiąc wcześniej poddałem się z walką o ten konkretny element obuwia. Uznałem, że chodzenie boso też przeżyję.
YOU ARE READING
Czarnoksiężnik Burzowych Wysp
FantasyW świecie, w którym czarodziejów uważa się za nędzny wybryk natury i spycha się ich na margines społeczeństwa, życie młodego maga nie może być proste. Pośród prześladowań i nienawiści, w miasteczku, o którym ludzie wielkiego świata zdążyli zapomnieć...