7. Gorączka.

2.3K 200 41
                                    

Prosimy o komentarze! Będzie ten Louis czy go nie będzie?

Będą od teraz 3 rozdziały w tygodniu w środę, piątek i niedziele. Kto zadowolony?

Harry wysiadł pod znajomą kamieniczką. Miał wszystko przygotowane dla Zayna, który rano napisał do niego, że dostał gorączki i nie rusza się z domu. Naprawdę porządnie zebrał notatki, aby ciemnooki miał jak najmniej zaległości. Ruszył do znajomego budynku. Na klatę dostał się bez problemu i przywołał windę, już pięć minut później pukał w cienkie drewno.

- Pamiętasz co mówiłem o drzwiach? Spójrz się na mnie i słucham - brunet usłyszał jeszcze na klatce.

- Nie wolno otwierać nieznajomym - wyrecytował dziecięcy głosik.

- No właśnie kolego, dlatego ja otwieram drzwi - przypomniał mu Niall.

- Hej Niall - zaczął brunet, widząc w końcu znajomego - A ty musisz być Michael? - dodał, kucając przed chłopcem - Jestem Harry, przyjaciel twojego taty.

- Cześć Hally - blondynek, bardzo podobny do Nialla pomachał do nowo poznanej osoby.

Mimo odwagi w głosie, trzymał się mocno nogi swojego taty. Był dzieckiem, które dopiero poznawało świat. Harry złapał za nosek chłopca z dziwnym dźwiękiem, a ten się na to zaśmiał.

Brunet zaraz stanął na równe nogi i spojrzał na betę.

- Ni? Mam notatki dla Zayna.

- Siedzi u siebie w pokoju, możesz zapukać, bo nie wiem w jakim jest stanie. Jakieś dwie godziny temu dałem mu wodę i szedł spać - wyjaśnił - Ewentualnie zostaw w salonie i później sobie weźmie.

- Chyba wezmę tą drugą opcję. Nie chcę go bardziej męczyć - doskonale rozumiał, jak męcząca jest gorączka bez partnera - A wy gdzieś się wybieracie?

- No Michael, gdzie za chwilę idziemy? - dopytał Horan, przechodząc do kuchni i sięgając po bidon, który chciał napełnić wodą dla syna.

- Na piłkę! Lubię piłkę i pana trenera też! - zawołał chłopiec.

- Och, widzę że rośnie tutaj wielki piłkarz - zagadała omega, odkładając wszystkie papiery - Ile strzeliłeś bramek, smyku?

Jakoś nie potrafił wyjść, widząc tak urocze szczenię.

- Dużo! Więcej niż paluszków! - wystawił ręce do przodu.

- Piłka dobra sprawa, pozbywa się nadmiaru energii, bo bez tego chyba zwariowałbym - blondyn spakował mały plecaczek.

- Mogę z wami pójść? Chętnie zobaczę jak młody gra... - zaczął niepewnie, bawiąc się swoimi palcami - Oczywiście nie zmuszam, ale zanudzę się chyba w domu.

- No jasne, nie pogardzę dobrym towarzystwem - Niall zgodził się bez problemu - Zakładamy buciki, dalej kolego. Masz na rzepy, poradzisz sobie sam.

- No dobrze tato, ale to jest truuudne - Michael mruknął, ociężale kierując się w stronę swoich bucików.

- Potrafisz Miki, już zakładałeś je sam. Mamy jeszcze chwilę do treningu. Pokaż wujkowi Harry'emu, że jesteś dużym chłopcem - podpuszczał syna.

To zadziałało na szczenię jak magiczna różdżka. Pięciolatek już po chwili dumnie prezentował swoje buciki na nóżkach.

- W takim razie wychodzimy, musimy tylko dokładnie zamknąć drzwi, żeby Zee był bezpieczny - zarządził Horan - Kto złapie windę?

- Ja! - pisnął Michael i pobiegł prosto do dźwigu, gdzie wykonał swoje zadanie.

- Masz naprawdę rozkosznego syna - Harry nie mógł przestać się uśmiechać, a chęć własnego szczenięcia tylko rosła z każdą sekundą tego spotkania.

Self-seeker  || Larry Donde viven las historias. Descúbrelo ahora