12. Widzimy się rano.

2.4K 206 86
                                    

Ja pierwszy dzień po urlopie w pracy, ale łapcie rozdział. Jest dość ważny w tym ff 😈

Podoba wam się to opowiadanie?

- Peter już odjechał - rzucił Zayn, kiedy stali w klatce kamienicy, a ciemnooki sprawdzał czy kierowca, którego zatrudnił Liam już opuścił parking.

- Dzięki Zee, najprawdopodobniej widzimy się rano - Harry przytulił Malika i uciekł z budynku.

Prędko szedł w stronę domu Tomlinsona, ponieważ z dnia na dzień robiło się zimniej. To był dzień, kiedy Louis nie miał żadnego treningu, więc miał pewność, że po zajęciach w szkole, wrócił prosto do domu. Był podekscytowany na spędzenie czasu z alfą. Zwłaszcza, że nie musiał przejmować się czasem. Znał kod do bramki i bez problemu się dostał na teren Louisa. Jego serce mocniej zabiło.

Podszedł do drzwi, ale paniczne się wycofał i schował za krzakami. Drzwi od domu zostały otwarte, a przez nie jak burza wyszła Eleanor. Psy również zdążyły wybiec na podwórko, szczekając za nią. Harry odetchnął, kiedy usłyszał trzaśnięcie furtki.

- Cliff, Bruce! Spokój, chodźcie do mnie - zachęcał je alfa.

Clifford nie posłuchał pana i zaczął węszyć. Wyraźne złapał zapach Harry'ego. Merdając ogonem ruszył w stronę krzaków.

- Shh, pisaku - omega ledwo co szepnęła, kiedy pies go odnalazł.

- Clifford? Co tam znalazłeś kumplu? - szatyn mając klapki na nogach, wyszedł z domu, aby zbadać sytuację.

Harry niepewnie wychylił głowę zza krzaka, upewniając się przy tym, czy nie ma nigdzie kobiety, którą zdążył znielubić.

- Harry? Co ty tu robisz? I czemu siedzisz w krzakach? - Louis zrobił wielkie oczy, trzymając obrożę psa, aby go odciągnąć.

- A co miałem się ujawnić przed Eleanor? - spytał ze śmiechem i wyszedł kompletnie - Liama nie ma, jest na delegacji w stanach.

- No tak... Eleanor - skrzywił się - Chodź do środka, nie marznijmy tu - polecił, puszczając psa, aby ten mógł węszyć dalej.

Harry podszedł do Louisa i złapał jego dłoń. Zielone oczy zabłyszczały. Razem weszli do domu alfy, gdzie omega szybko się rozebrała z wierzchnich rzeczy.

- Więc Liam na delegacji? Kota nie ma myszy harcują? - zaśmiał się Louis, biorąc płaszcz młodszego i wieszając go na odpowiednim haczyku.

- Można tak powiedzieć. Stęskniłem się Lou - Harry przyległ do ciała alfy i schował nos w jego karku - Liam już wczoraj rano wyjechał, ale spałem u Zayna.

- Też tęskniłem, bardzo, bardzo - Szatyn trzymał go mocno - Zdążyłem pokłócić się z Eleanor przed chwilą, twoje towarzystwo to coś, czego potrzebuję teraz.

- O co poszło? - zapytał delikatnie, chowając dłonie pod bluzą alfy. Zadrżał, czując pod palcami gorącą jak i gładką skórę.

- Próbowała mnie przekonać, że z nią będzie mi dobrze. A ja znowu jej odmówiłem, wściekła się i zaczęła krzyczeć, więc ją wyrzuciłem - westchnął, prostując się na zimne dłonie młodszego.

- Jesteś moim alfą - Harry pierwszy raz pozwolił sobie na nazwanie w ten sposób Louisa - Nie jej, moim - zaborczość nagle pojawiła się w jego zachowaniu.

- Mhm, twoim. Tak jak ci obiecałem. Czekam na ciebie Harry, będę czekał - szepnął, czując przyjemne ciepło, jego wilk wył zadowolony.

- Byłem grzeczny, nie spałem z nim - przysiągł i odsunął się od Tomlinsona, żeby móc spojrzeć w jasne oczy.

Self-seeker  || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz