|zakończone|
•Seokjin od maleńkości kochał spędzać czas nad oceanem, choć wszyscy zawsze nie pozwalali zbliżać się mu do krystalicznej, delikatnie falującej wody.
Tak więc podziwiał morski świat z daleka, malując na płótnie krajobrazy i to co zobac...
Oups ! Cette image n'est pas conforme à nos directives de contenu. Afin de continuer la publication, veuillez la retirer ou télécharger une autre image.
~Taehyung~
Płynąłem jak najprędzej się dało, by w końcu móc zostać w odosobnieniu i się uspokoić. Hoseok był tuż za mną nie odzywając się ani słowem przez dłuższy czas. Jednak, gdy tylko zbliżyliśmy się do wrót, chwycił dość mocno mój nadgarstek. Spojrzałem w jego stronę zbolałym wzrokiem.
-Co ty wyprawiasz Taehyung?
Jego zmarszczone brwi i stanowczy głos, zdecydowanie świadczyły o tym, iż nie jest zadowolony. Sam byłem w całkowitej rozsypce emocjonalnej. To tak, jakby sam sztorm wybuchł w moim sercu i nie chciał się uspokoić strzelając naelektryzowanymi błyskawicami.
-Nie rozumiem.
-Dobrze wiesz o czym mowa.
Splótł ręce na klatce piersiowej i przyglądał mi się uważnie.
-Zrobiłem to co słuszne.
-Doprawdy?
-T-tak.
Zająkałem się, jednak wolałem brnąć w to wierutne kłamstwo. Mimo, iż właśnie część mojego serca umierała.
-Czyli odrzucając go-
-Zrobiłem mu przyługę.
Każde słowo kuło jeszcze mocniej i dogłębniej. Naprawdę powstrzymywałem trzęsienie mego ciała z nadmiaru bólu i rozpaczy.
-Chociaż nadal nie mogę przyjąć do wiadomości tego chaosu jaki się odgrywa w naszym zawikłanym życiu, to uważam, że nie zasługiwał na coś takiego.
-Z czasem mu przejdzie, jego uczucie jest tylko przelotne.
Rzuciłem odwracając się w stronę otwartych już drzwi. Modliłem się by dał już spokój i wrócił do siebie.
-A twoje?
Znieruchomiałem natychmiastowo, a serce stanęło w miejscu. Tak po prostu, to jedno pytanie sprawiło, że chciałem zniknąć z tego świata. Tym razem nie dałem rady powstrzymać swojego ciała, które dostało drgawek. Hoseok uderzył w same sedno.
-Ty nic nie rozumiesz.
Nadal stałem do brata tyłem, a łzy wzbierały się wturnie do mych oczu. Nienawidziłem siebie za to co zrobiłem, ale nie miałem wyjścia. Nie miałem wyjścia, będąc świadomym co nastąpi dalej.
-Dokładnie, nie rozumiem. Czy mógłbyś mi z łaskawości swojej wytłumaczyć? Ten chłopak właśnie uratował ci życie i wyznał intymną tajemnicę o swoim uczuciu, a ty?
-To jest zdecydowanie bardziej skomplikowane niż ci się wydaje i daj mi w końcu spokój!
Wykrzyknąłem już nie dając rady. Wpłynąłem prędko do pałacu mijając wyprostowanych, prawie przysypiających gwardzistów. Miałem już za nadto wrażeń jak na jeden dzień.