#37

121 22 10
                                    

-Chciałeś mnie widzieć

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Chciałeś mnie widzieć.

Podszedłem nieco bliżej, czując w nozdrzach zapach palonych kadzideł. Stare regały dodawały charakteru, a duże okna jasności wnętrzu. Mężczyzna uniósł swój wzrok znad papierów.

-Proszę usiądź.

Ponaglił wskazując dłonią miejsce przed biurkiem. Tak więc wysłuchując jego prośby, spokojnie zasiadłem na miękkim krześle obitym wzorzystym materiałem.

-Dlaczegóż mnie tak wczas z łóżka ponaglił? Nawet Rosalia nie zdążyła się właściwie wybudzić.

-Są ważniejsze sprawy niż wasze chwile uniesienia.

Mruknął nadal coś uporczywie czytając. Na mojej twarzy wykwitł skrzywiony wyraz. Jak śmiał mówić coś takiego.

-Seokjinie, twoje aktualne położenie na piedestale kraju jest wysokie. Tym razem musisz wykazać się niesamowitą odwagą i uwydatnić swe umiejętności przywódcze jeszcze dosadniej. Na ziemiach wybuchają zamieszki, ludzie panikują i spierają ze sobą wzajemnie. Pogrążeni są w strachu.

Słuchając tych rzeczy naprawdę się przejąłem.

-Dlaczego nikt wcześniej mi tego nie przekazał?

Wyrzuciłem lekko zdenerwowany. Ojciec nadal zachowywał się jakby mnie nawet nie było w pomieszczeniu. Przecież tydzień temu przejeżdżałem przez okoliczne wsie i nic niepokojącego nie zauważyłem.

-Zdarzyła się pewna niespodziewana i nieco niesłychana sytuacja. Ostatnio łódź rybacka wypłynęła z portu.

Poprawił swoje siwawe już włosy, pomarszczoną z podeszłego wieku dłonią.

-Co w tym dziwnego?

Dopytałem unosząc jedną brew.

-Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to że zamiast kilku setek ryb, wyłowiono coś o wiele większego i przerażającego.

Uniósł na mnie w końcu swój mądry wzrok.

-To było jedno z tych krwiożerczych, przeklętych stworzeń! Te, t-te... Syreny. To była syrena synu. O zielonych, obślizgłych łuskach i dużym na metr ogonie.

Słysząc te słowa moje serce zamarło.

-S-syrena? Przecież one... One nie istnieją.

Powiedziałem przejęty i z lekka przerażony.

-Dlatego właśnie nie chcieliśmy z matką byś zbliżał się do Oceanu. Żyją tam te diabelskie stworzenia, które tylko czyhają by atakować. Dlatego musimy do reszty ich wyplenić, aby mieć pewność, że nie zagrożą naszemu społeczeństwu.

Wstał i oparł się o blat drewnianego mebla, wytężając na mnie swój wzrok.

-Wyplenić ich wszystkich.

Przełknąłem głośno ślinę, jednak zacisnąłem pięść.

-Myślałem, że już się z nimi rozprawiłem. Widocznie nie wszystko poszło po mojej myśli. Teraz twoja kolej.

-Cóż mam zrobić ojcze?

Zapytałem prostując się.

-Staniesz na czele szeregów jako waleczny król i władca walczący o dobro swoich poddanych.

Rozszerzyłem oczy w szoku. Już po chwili pokłoniłem się nisko starcowi trzymając dłoń na piersi.

-Spełnię każdą twą wolę ojcze.

~Taehyung~

Kilka dni wcześniej

Przeglądałem spokojnie wszystkie zapomniane już przeze mnie księgi, których niegdyś w młodości wiele czytałem i spędzałem przy nich wiele czasu. Uśmiechnąłem się bez wyrazu, gdy przypomniałem sobie tamte dni. Było tak spokojnie, bez większych zmartwień, a teraz na moich barkach ciąży cała ławica. Cała nasza przyszłość. Westchnąłem zamykając księgę.

Ten dzień był naprawdę spokojny.. Było cicho, żadnych ważnych obowiązków, o których musiałbym dzisiejszego dnia myśleć. Pierwszy raz od dawna miałem czas odwiedzić moją dawną grotę, by w niej posprzątać. Wczorajszego dnia sam zawitałem w lochach. Gdy tylko napotkałem rozbawione, szalone tęczówki dostałem gęsiej skórki. Kobieta zdawała się być w niezrozumiałym amoku. Minąłem jej celę nieco zmieszany okrężną drogą.

Przez chwilę, aż zacząłem się niepokoić, gdyż było to nad wyraz podejrzane. Ale dałem sobie spokój uznałem, że jestem przewrażliwiony.

-Królu!

Zwróciłem się w stronę dochodzącego głosu, był to mój wierny przyjaciel i doradca Minchan.

-Tak?

Obróciłem się w jego stronę.

-Jungwoo zaginął!

-Co? Jak to?

Rozszerzyłem oczy w szoku.

-Został porwany!

-Przez kogo?

Zapytałem podpływając bliżej.

-Ludzie... Schwytali go w sieć, a on nie mógł się już wydostać. Nie dali mu żadnych szans.

-Że jak?

-Przyjacielu!

Zwróciłem wzrok w stronę złotowłosej z załzawionymi oczyma. Podpłynęła w moją stronę i wtuliła pospiesznie.

-Przyjacielu... Nie byłam w stanie nic zrobić! Czułam się tak bezradnie! Razem z Minchanem pływaliśmy wokół raf. Byłam świadkiem tego zajścia. To było takie straszne, że nie mogę wymazać tego widoku z pamięci!

Nie mogąc w to wszystko uwierzyć, nawet się nie ruszyłem. Dziewczyna nadal opłakiwała, a ja przeżywałem wewnętrzny zawód, który można było przyrównać do sztormu w moim umyśle. Pokładałem w ludziach wiele szacunku i nadziei.

Jednak się myliłem...

***

Siren singing «~TAEJIN~»Where stories live. Discover now