Rozdział III - ,,Solowa misja T.C.R.I.''

226 10 12
                                    

Stanąwszy na dachu jedynego z nowojorskich budynków, z zamysłem wpatrywałam się w wiejące pustkami ulice Manhattanu. Ostatnie promyki słońca gasły za widnokręgiem, sprawiając, że całe miasto spowił mrok.
W mojej głowie kłębiły się setki najróżniejszych myśli i pytania, na które nie znałam odpowiedzi...

Dłuższą chwilę zastanawiałam się nad obecną sytuacją, układając w głowie plan działania, który miałam zamiar wdrożyć powoli w życie.

Sięgnęłam do kieszeni, wyciągając z lekka porysowany, czarny telefon. Być może nie był to żaden I-phone czy inne drogie marki, ale bez względu na wszystko spełniał moje oczekiwania i w zupełności mi wystarczał.
Bez zbędnego namysłu odblokowałam go, po czym szukałam w kontaktach pewnego numeru telefonu. Krążąc po rozmaitych ikonkach, doszłam wreszcie do zamierzonego celu.

To jest to! On na pewno mi pomoże. — pomyślałam, wybierając numer i przykładając mojego starego Samsunga do ucha.

Jeden sygnał. Drugi. Trzeci...

— Halo? — odebrał telefon czarnowłosy chłopak.

— Hejka, Dash! — rzuciłam promiennie, słysząc jego głos. — Co u ciebie? — dodałam nadzwyczaj miłym głosem.

— Okej... O co chodzi? Nie dzwoniłabyś tak po prostu — odpowiedział nieco żartobliwie niebieskooki.

— Nie przesadzaj... — mruknęłam, udając urażoną.

— Aha, czyli zadzwoniłaś, aby sobie ze mną pogadać? Więc co sądzisz o egzystencji człowieka we współczesnym wszechświecie? — spytał sarkastycznie, aczkolwiek zabawnie.

— No dobra, dobra... Wygrałeś — odrzekłam, unosząc dłoń w geście kapitulacji, (choć wątpię, aby chłopak to dostrzegł) — Wiesz... Mam do ciebie pewną sprawę. — dodałam, bawiąc się kosmykiem moich kruczoczarnych włosów.

— Wiedziałem. — zaśmiał się chłopak— Okej, mamy teraz krótką przerwę, więc ostatecznie mogę coś dla ciebie zrobić. — westchnął, uległszy mojej prośbie. — O co chodzi?

— Wiesz może jak dostać się do T.C.R.I.? I... Gdzie to w ogóle się znajduje? — spytałam, niecierpliwie wyczekując odpowiedzi.

— Nie wiem, ale zaraz się dowiem. Daj mi chwilkę. — rzucił krótko chłopak, zapewne wyjmując swój podręczny laptop.

Nastała chwila ciszy, którą zakłócało jedynie energiczne stukanie w klawisze klawiatury, dobiegające ze strony mojego rozmówcy. Rozejrzałam się dookoła, śledząc ulicę wzrokiem i że znudzenia tupiąc nogą. Było naprawdę pięknie, jednak nie mogłam tracić czasu... Liczyła się każda sekunda.

— Okej, okej. Już mam. — usłyszałam znajomy głos. — Więc... T.C.R.I. to kompleks biurowców w Brooklynie, który...

— Czekaj... Gdzie?! — zdumiałam się, przerywając okularnikowi wypowiedź.—  Powiedz mi, że się przesłyszałam... W Brooklynie?! Serio? Przecież to kilka kilometrów stąd! — jęknęłam zirytowana.

— A gdzie jesteś? — zmieszał się chłopak.

— Manhattan. Okolice Central Parku. — rzuciłam beznamiętnie.

— No to... Może jak się pospieszysz, to zdążysz tam dojść do jutra — stwierdził pocieszająco.

— Ty to wiesz jak kogoś podnieść na duchu... — westchnęłam sarkastycznie. — Wracając. Jak długo zajęłoby ci opracowanie drogi do T.C.R.I.?

— Jakieeeeś... — urwał na chwilę Dash.— W sumie to już.

— Bro, wiszę ci sushi.

— Trzymam za słowo.

 [TMNT 2012] Nieuchwytni - Stowarzyszenie Cieni Where stories live. Discover now